— Hmm, wiesz co-.
— Wspaniale, naprawdę wspaniale! — Zakręciłam się w miejscu, merdając ogonem. Nie czekając na dalszą część wypowiedzi szczeniaczka, ruszyłam w głąb parku. Jak wspaniale, że się zgodził! On jest taki miły i wydaje się dość dobrze wychowany; może nie tak dobrze, jak ja, no ale zawsze coś.
— Chodź, szybciutko, pędź jak wiatr, jak ja! — zaśmiałam się, rzucając Pszczółkowi spojrzenie przez bark. Z niego jest taki słodziak, że nie mogę. Naprawdę, taka urocza puchata kuleczka, aaach, że aż chce się go schrupać. Szkoda, że go za dobrze nie znam!
— Opowiesz mi coś o sobie? — zaproponowałam, zrównując się z uczniem Wietrznych. Zamerdałam z nadzieją ogonem i posłałam Pszczelej Łapie spojrzenie spod trzepoczących rzęs.
— Jestem Pszczela Łapa — zaczął niechętnie, uparcie idąc przed siebie. — Należę do klanu Ventu-.
— To już wiem! — przerwałam mu z zapałem. — Powiedz coś ciekawszego, pięknie proszę!
Pszczółek posłał mi zdziwione i lekko poirytowane spojrzenie, na co odpowiedziałam mu swoim własnym, pełnym smutku. Czemu on jest taki niecierpliwy, no naprawdę? Czy nie można się zapytać o coś?
— No to-
— Ojej, patrz, już jesteśmy! — zaszczebiotałam, gdy byłam w głębi parku. Pod łapami czułam młodą trawę, w powietrzu unosiły się pyłki z kwiatów, a drzewa wypuszczały pierwsze pąki, tańcząc na lekkim wietrze.
Zachwycona rozdziawiłam mordkę, po czym skoczyłam do stojącego blisko mnie Pszczółka; przycisnęłam pysk do jego policzka, patrząc się na niego z zachwytem w oczach.
— Jak pięknie tutaj jest, co nie? — syknęłam prosto w jego ucho.
Pszczela Łapa mruknął coś, odsuwając się ode mnie.
— Polujemy czy nie? — spytał się z pretensją, zagrzebując w ziemi swoją mysz. Po skończonej pracy oznaczył kopiec jaskrawozielonym liściem bodajże dębu (nie znam się zbytnio na roślinach, niestety. Szkoda, nie?), by potem mógł odnaleźć swoją zdobycz.
— Oczywiście! — przytaknęłam z zapałem. — Mam nadzieję, że upoluję bardzo dużo zwierząt. Nie lubię zabijać, ale jak się podziękuje za to Gwiezdnym, to chyba nic złego się nie dzieje, nie? Tak czy nie? No ale cóż jak mus to mus! Trzeba wyżywić klan i kochane szczeniaczki. Ty sam już polujesz, czy jeszcze nie? — zrobiłam przerwę, jednak zaraz zrozumiałam, jaki błąd popełniłam. — O nie! Przepraszam! Oczywiście, że polujesz! W końcu jesteś taki dorosłym uczniakiem — przypomniałam mu z sarkazmem. To było trochę niemiłe, ale czasu cofnąć nie mogłam, niestety. Zaraz jednak, by się poprawić, zmieniłam temat. — Wracając do zwierzyny. Ja złapię trzy myszy, dwie nornice i baaardzo dużo wiewiórek, wiesz? Na pewno mi się uda, a wtedy zostanę-.
Nagle zamilkłam, gdy pod parkiem zaparkował wielki potwór dwunożnych. Z zaciekawieniem przekręciłam główkę, nasłuchując i obserwując dziwne stworzenie.
Potwór był przerażający. Większy od jakiegokolwiek, którego kiedykolwiek widziałam; gigantyczny, cały biały, o dziwnym kształcie i przerażających, czarnych, okrągłych kończynach. Podskoczyłam, gdy dwunóg wysiadł ze środka; z hukiem zatrzasnął drzwi do pojazdu i przeszedł się parę kroków do przodu, mamrocząc coś do dziwnej, prostokątnej tabliczki, którą trzymał przy uchu.
— Boisz się czegoś takiego? — zapytał się z niedowierzaniem Pszczela Łapa, kręcąc głową.
— Oczywiście, że tak! Nawet nie wiesz, jak bardzo Dwunożni są odrażający. I jaką krzywdę mogą komuś zrobić. — chyba pierwszy raz w życiu obdarzyłam kogokolwiek poważnym spojrzeniem. — Wiesz, za dużo nie pamiętam z dzieciństwa, ale często bezdomne psy miały różne problemy; szczególnie zimą, przez dwunożnych. Czasami naprawdę było ciężko. Bywało tak, że wraz z matką nie wiedziałyśmy, co robić. Głodówki i bójki były na porządku dziennym…
Dwukolorowy pies odburknął coś w odpowiedzi, mrugając zaskoczony oczami. Przez dłuższą chwilę staliśmy w ciszy, a każdy z nas patrzył w swoim kierunku; ja na przykład obserwowałam dżdżownicę zagrzebującą się w ziemi.
— Zaczynam polowanie… — odparł po chwili niepewnie, posyłając mi krzywy uśmiech. — Mogę się założyć, że złapię więcej od ciebie.
Prychnęłam, a każde z nas podążyło w inną stronę; pies udał się w kierunku gęstych zarośli i przysadzistych krzaczków, a ja, po chwili wahania, podreptałam do zaparkowanego potwora.
Powąchałam wielką kreaturę, a w nos momentalnie zapiekł mnie paskudny i odrażający odór. Odskoczyłam, próbując uspokoić drżenie łap. Byłam zła na siebie, że tak bardzo się obawiam tego śpiącego potwora, lecz i także lekko rozbawiona moim zachowaniem; dość dziwna mieszanka uczuć.
Okrążyłam przedmiot starannie, raz za razem wciągając w nozdrza powietrze. Gdy stanęłam za Potworem, ujrzałam, iż tylne drzwiczki auta są otwarte, a z nich dobiega apetyczny zapach mięsa. Delikatnie postawiłam przednie łapy na zadzie śpiącego stwora, cały czas uważając, by go nie obudzić. Zastygłam w bezruchu, nasłuchując, czy ktoś mnie spostrzegł. Było jednak cicho.
Odetchnęłam z ulgą i powoli zaczęłam się odwracać za siebie.
— Pszczela Łapo! — syknęłam w stronę ucznia, który przygotowywał się do skoku na wiewiórkę; rude stworzenie zaalarmowane uciekło na drzewo, a Pszczółek, mimo że ruszył w pogoń, nie został zwycięzcą; zwierzę skoczyło na najniższy konar drzewa i zwinnie skakało coraz wyżej i wyżej, by ostatecznie zniknąć w koronach drzewa.
Aż straciłam dech, gdy spostrzegłam lodowaty, pełen wyrzutu wzrok Wietrznego, który niechętnie do mnie podreptał.
— Co to miało być? Dlaczego płoszysz mi zwie-
— Ciszej! Nakarmimy swoje własne klany, a te będą nam serdecznie dziękować. — Wskazałam nosem wnętrze potwora. — Czujesz? Jedzenie, jedzenie i jeszcze raz jedzenie!
Nie czekając na jego reakcję, zwinnym susem wskoczyłam do pojazdu. Poczułam za mną oddech Pszczółka, gdy ten powtórzył mój ruch.
— Jesteśmy w środku! — pisnęłam podekscytowana, zataczając kręgi w miejscu. — Ale fajnie, naprawdę! Ale też trochę przerażające. Nigdy nie myślałam, że wejdę do środka jakiegoś potwora, aż głowa boli, gdy się o tym pomyśli, no naprawdę! Toż to prawdziwa przygoda, która zapewni nam dreszczyk ekscytacji! Nie mogę się doczekać, aż-.
Pszczela Łapa syknął na mnie, ale było już za późno. Jak zza mgły usłyszałam kroki Dwunożnego i wcisnęłam się do najdalszego rogu Potwora, zaciskając oczy.
Usłyszałam łomot, gdy drzwi się zatrzasnęły. Po chwili także głośny, ale i trochę przytłumiony warkot budzącego się stwora.
Gdy z powrotem otworzyłam oczy, zewsząd runęła na mnie ciemność. Nie byłam w stanie rozróżnić góry i dołu, prawej i lewej.
— Ty suko, coś w ty nas wpakowała? — Pszczółek kłapnął w powietrzu zębami.
<Pszczela Łapo?>
[959 słów: Zroszona Łapa otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia+10 i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz