Byłem w parku, kiedy deszcz pomieszany ze śniegiem zaczął kropić o moją sierść, a zimny wiatr wiał mi prosto w pysk, w którym trzymałem nieżywą, ciepłą jeszcze zwierzynę. Rozglądnąłem się niepewnie, węsząc w powietrzu. Złapanie jednej myszy na całym polowaniu nie było żadnym sukcesem — liczyłem na więcej.
Podszedłem do stawu, przyglądając mu się w ciszy. Ale on superowo wyglądał w porze nagich drzew! Zamerdałem ogonem, podchodząc do brzegu. Woda była skuta lodem, a ten lekko przyprószony śniegiem. Zostawiłem moją mysz na brzegu i powoli, z ciekawości, postąpiłem parę kroków do przodu, niepewnie stąpając po oblodzonym stawie. Łapy śmiesznie mi się ślizgały i naprawdę musiałem się starać, by się nie wywrócić. Byłem tak zafascynowany nową zabawą, że nie zauważyłem psa zbliżającego się w moją stronę.
Nagle łapy rozjechały mi się w różne strony, zachwiałem się, a chwilę potem grzmotnąłem o lód. Po krótkim szoku uniosłem pysk, dostrzegając wpatrzoną we mnie brązową mordkę.
— Chyba cię poznaję! — odezwała się suczka, od której czuć było smród Flumine. — Twój zapach jest tak dziwnie znajomy, naprawdę! Hmm… Zastanówmy się… — Powoli wstałem, na co uczennica zaczęła skakać wokół mnie, węsząc. — Ojej, pachniesz Ventusem! Jesteś jeszcze uczniem, co? Ja także się jeszcze uczę, nie martw się! Co prawda czuję, że już umiem wystarczająco dużo, ale moja mentorka nie chce mnie dopuścić do zostania wojowniczką. To takie smutne, nie? Tak czy nie?
Przerwała na chwilę, najwyraźniej oczekując mojej odpowiedzi. Cały czas merdała ogonem i uśmiechała się, wwiercając się we mnie wyczekującym spojrzeniem.
— Najwyraźniej nic nie umiesz — odparłem, mówiąc jej to, co myślałem i wyminąłem ją, powoli idąc do brzegu.
— A weź! Umiem trochę! Nawet więcej niż trochę!
Westchnąłem, gdy usłyszałem kroki Wodnej za mną. Ukradkiem spojrzałem za siebie, dostrzegając ślizgającą się w pędzie suczkę, która próbowała mnie dogonić. Jednak za każdym ostrym zakrętem, wpadała w ślizg i oddalała się ode mnie jeszcze bardziej. Sfrustrowana, krzyknęła coś do mnie, po czym łapy się jej poplątały i wpadła w zaspę śniegu.
Musiałem się bardzo pilnować, by nie wybuchnąć śmiechem. Uczennica Flumine była ode mnie starsza, wyglądem przypominała już dorosłego psa, a mimo to była nieporadna jak nowonarodzone szczenię, gadała takie bzdury, że głowa bolała, a przy tym była najzwyczajniej w świecie głupia. Głupia jak dwunożni albo i jeszcze gorzej.
— Jak będziesz szła powoli, to się nie wywalisz — rzuciłem w jej stronę. Człapałem uważnie i ostrożnie, chcąc pokazać jej, że w jestem lepszy od niej. Zadowolony spostrzegłem, że już niemal udało mi się wyjść na brzeg.
Łapa za łapą, krok za krokiem. Przyjemny odgłos skrzypienia śniegu pod poduszkami łap, lekka mżawka osiadająca na sierści. Jeszcze kilka uderzeń serca i już znajdowałem się lądzie, przy mojej zdobyczy.
— Już wiem, jak się nazywasz! — Uszy oklapły mi jeszcze bardziej, gdy usłyszałem pisk uczennicy tuż przy moim uchu. Szkoda, że lód się pod nią nie załamał.
— Słucha-
— Jesteś Pszczółkiem, co nie? Tym Ventusianinem! Wiesz co, tak sobie myślę, że nic a nic się nie zmieniłeś! — zaszczebiotała. — Głupio wyglądasz w porze nagich drzew, wiesz? Taki jakiś jaśniejszy się zrobiłeś! A, bo to śnieg! No nic, nieważne! Ale oprócz tego, to jesteś normalnie i d e n t y c z n y, jak parę księżyców temu!
— Nie jestem Pszczółkiem, tylko Pszczelą Łapą…! — pisnąłem i z przerażeniem spostrzegłem, że mało brakowało, a tupnąłbym nogą jak rozkapryszony szczeniak.
— Och, ale ty się czepiasz, no naprawdę, pies się pomylić nie może. — Przewróciła oczami. — Ogólnie, to pamiętasz mnie, nie? Tak czy nie? — pamiętałem ją. Niestety. — Jestem Zroszoną Łapą, uczennicą Małej Kropli! Najwspanialszą, najlepszą i najzdolniejszą uczennicą Wodnych! Jestem pewna, że będę mogła zostać medyczką, a potem zastępcą, a potem przywódcą! Nie mogę się zdecydować, wiesz? Chyba nie, bo się nie znamy zbyt dobrze. Szkoda! Ja bym chciała cię poznać lepiej, a ty mnie też, prawda? No jasne, że tak! Cieszę się, że się rozumiemy! Normalnie bratnie dusze z nas, to przeznaczenie, naprawdę, jestem tego pewna! Ogólnie, wiedziałeś, że u nas, w klanie, urodziło się parę szczeniaków? Bardzo się z tego cieszę. One już za dwa księżyce będą uczniakami, ale nadal są kochanymi pulpetami. Takimi słodziaczkami, że no normalnie można się na ich widok rozpłakać! Lubisz szczeniaki? Ja je kocham, tak kocham, tak naprawdę k o c h a m.
— Zamknij się — westchnąłem, szybko jej przerywając. — Wiesz, ja już muszę iść do obozu, zanieść Wietrznym tę mysz, co ją upolowałem, także pa!
Błyskawicznie wziąłem zwierzynę w zęby i szybko się odwróciłem. Nie zdążyłem jednak postawić ani jednego kroku, gdy Zroszona Łapa złapała mnie za ogon.
— Ała! — pisnąłem. Wbiłem pazury w ziemię, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy, gdy suczka ciągnęła mnie do tyłu. — Zostaw mnie, bezczeln-
— Słuchaj i mi nie przerywaj! — sapnęła, puszczając mój ogon. — Mało upolowałeś, wiesz? Mam propozycję, bardzo fajną, więc nie pożałujesz. Co ty na to, byśmy wybrali się na polowanie razem? Będzie fajnie! Porozmawiamy o szczeniakach, o, takich jak ty. Brzmię kusząco, nie? Tak czy nie? Co ty na to? Będzie naprawdę super, tylko mi zaufaj!
<Zroszona Łapo?>
[809 słów: Pszczela Łapa otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz