Dzisiejszy nastrój Sarenki był wyśmienity. Bo jak można się smucić i płakać, gdy w powietrzu latają motyle i czuć słodką woń rosnących kwiatów? Szczeniak podskakiwał w żłobku wesoło, ciesząc się z życia i obmyślając strategię. Plan na dzisiaj, rzecz jasna! W końcu nie można zmarnować takiej wspaniałej pogody!
Natchnienie opanowało ją, gdy tylko ujrzała swoich rodziców. Rozmawiali oni pogodnie w kącie legowiska szczeniąt, obserwując swoje liczne potomstwo. Młoda sunia podskoczyła do nich, wesoło merdając ogonem.
— Mamo, tato? — spytała z nadzieją.
— Tak? — pytaniem na pytanie odpowiedziała Pręgowana Skóra.
— Czy mogę wyjść porozmawiać z wojownikami? — spytała, uśmiechając się. — Proooszę!
— A o czym chciałabyś z nimi rozmawiać? — Obłoczne Poroże bystrym wzrokiem zmierzył córkę, nieznacznie się uśmiechając. Pręgowana Skóra natomiast liznęła swoją pociechę.
— O miłości — oznajmiła wesoło. — Prawda, że fajnie jest kogoś kochać? Chciałabym dowiedzieć się, kto jest w kim zakochany! — Jej ogon merdał w rytm słów, jakie wypływały falą z pyska młodzika.
— Och — niepewnie zaczęła matka Sarenki, z obawą spoglądając na partnera. — To świetnie, skarbie, ale chyba nie możemy cię puścić.
— Nieee…! — zawyła. Jej oczy zrobiły się okrągłe z zawiedzenia. — Przecież może mi mamusia lub tatuś towarzyszyć! Albo zapytacie jakiegoś wojownika…?
— No dobrze. — Dorosła suka, znana pod imieniem Szrama po raz kolejny liznęła szczeniaka. — Poradzisz sobie z nimi?
— Myślę, że tak — odparł Obłoczne Poroże, do którego to skierowane zostało pytanie. — Prędko zasną.
— Nie chcemy spać! — buntowniczym tonem oznajmił Obdartusek. Lilia natomiast wydawała się wahać, czy aby nie dołączyć do swojej siostry w przedsięwzięciu. Zrezygnowała jednak z tego, pytając się po raz dziesiąty Nocka, czy aby na pewno jest wystarczająco czysta.
— Dobrze, dobrze — lekko rozbawiony oznajmił jego ojciec, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Pręgowaną Skórą. „Zasną” — zdawał się mówić.
Sarenka szybko podreptała za swoją rodzicielką, która ruszyła do wyjścia, nie chcąc zostawać w tyle. Wciąż była w świetnym humorze, mimo że przez chwilę zwątpiła w realność jej wywiadu. Teraz była pewna, iż racja jest po jej stronie i pozna wiele interesujących historii! Bo jaki szczeniak, powiedzcie, nie lubi opowiastek?
— Dzień dobry! — Wyprzedziła swoją matkę i podbiegła do Jaskółczej Burzy, właśnie pragnącego szybkim ruchem zwinąć coś ze stosu zwierzyny.
— Ee cześć, szczeniaku — nie wyglądał na szczególnie zadowolonego, że został przyłapany na (kolejnym już) zamiarze zjedzenia nadprogramowego posiłku. Odwrócił wzrok, zapewne pragnąc, aby szczeniak jak najszybciej odszedł. Sarenka jednak nie zraziła się jego postawą.
— Czy powie mi Pan — grzecznie zaczęła. — Czy ma pan jakąś partnerkę? Och, mam nadzieję, że to nie jest niegrzeczne! Wie Pan, ja po prostu nikogo nie znam i chciałabym się dowiedzieć, kto jest z kim związany!
Nie wyglądał na przekonanego, że ta wiedza była małej suczce potrzebna.
— Nie mam — stwierdził, chcąc szybko pozbyć się puchatej kulki. Zmarszczył brwi, gdy spostrzegł, że nadal jest na swoim miejscu.
— Ale chciałby Pan, prawda, że by Pan chciał? — zaczęła z uśmiechem, ale kontynuowała z przejęciem: — Mam nadzieję, że i to nie było niegrzeczne. Jeżeli Pan chce, może Pan nie odpowiadać.
— Wolę nie. Pa — mruknął i odszedł w stronę legowiska wojowników.
— Ten Pan chyba nie lubi o tym rozmawiać — zmartwiona zwróciła się do swojej mamy. — Dlaczego, mamusiu?
— Jaskółcza Burza nie ma partnerki ani partnera — powiedziała. — Może po prostu nie lubi poruszać tego tematu? Każdy ma czasem zły dzień.
— Rozumiem. — Na jej pysku ponownie pojawił się uśmiech, gdy wyruszyła w dalszą drogę. To wszystko wydawało jej się jedną wielką przygodą. Już widziała, jak ów Pan, natchniony rozmową, wyruszy jutro w podróż, znaleźć swoją miłość. Spotkają się na jakimś spacerze, w świetle księżyca, a Jaskółcza Bryza zaprowadzi ją do klanu i nauczy być wojowniczką!
Z zainteresowaniem rozglądała się na boki, usiłując wychwycić kogoś ciekawego z tłumu. Jej spojrzenie zawisło na łaciatej wojowniczce o niebieskich, niemal białych, oczach. Cicho podeszła do niej, nieśmiało zerkając na suczkę. Nie chciała jej przeszkadzać.
— Przepraszam? Czy nie przeszkadzam Pani?
— Ależ skąd — lekko zdziwiona odwróciła się do szczeniaka. — Jestem Cedrowy Deszcz.
— Czy powie mi Pani, czy ma Pani partnera? — Lekko pochyliła się, wpatrując jak zaczarowana w jasne oczy Cedrowego Deszczu.
— Mam — powiedziała, blado uśmiechając się. — To Pokrzywowy Nos.
— Jak się Państwo poznali? — zauroczona wojowniczką otworzyła szerzej oczy. Przysiadła obok niej.
— Cóż — zaczęła. — Szczerze powiedziawszy, nie był on moją pierwszą miłością, ale kiedy zaczął się o mnie starać… Czy wszystko w porządku? — spytała, widząc zdziwione spojrzenie Sarenki.
— To nie była miłość od pierwszego wejrzenia? Taka… najprawdziwsza? — w umyśle suni informacja ta nie mogła się pomieścić.
— Nie była — powiedziała cicho, pogrążając się w rozmyślaniach.
— W każdym razie dziękuję — ponownie uśmiechnięta Sarenka próbowała ponownie złapać kontakt wzrokowy z Cedrowym Deszczem, ta jednak odwróciła pysk. Lekko zdziwiona, mała sunia, kontynuowała: — Jeżeli się kochacie, to przecież i tak jest dobrze.
— Jeżeli się kochacie, to przecież i tak jest dobrze — bezmyślnie powtórzyła, zaraz jednak się otrząsnęła. — Masz rację. Cześć!
— Do widzenia, proszę Pani — odparła z radością, i kilkoma susami znalazła się obok swojej mamy.
— Ta Pani była bardzo miła. Lubię ją! — oznajmiła, wesoło machając pyskiem. Jej uszy podskakiwały w rytm tych wygłupów.
— Dobrze — szczerze zadowolona, Pręgowana Skóra, ponownie polizała swoje szczenię. — Wystarczy ci już?
— Jeszcze ostatni pies — odparła po chwili wahania. — Mam nadzieję, że nie straci mama zbyt wiele czasu.
Kiedy jej spojrzenie potoczyło się po otoczeniu, prędko wyłapała psa z tłumu. Pobiegła do niego, najszybciej jak potrafiła — chociaż trzeba dodać, że trochę niezgrabnie — i przywitała się formalnie:
— Dzień dobry!
<Ktoś?>
[858 słów: Sarenka otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz