10 sierpnia 2021

Od Dyniowej Łapy (Szkwału)

 Po długim leczeniu, które okazało się dosyć skomplikowane, gdyż rany Dyni były głębokie i w niektórych przypadkach nie chciały się goić, w końcu mógł opuścić legowisko medyka. Nie był jednak z tego powodu szczęśliwy. W jego głowie wciąż rozgrywały się sceny z minionej bitwy, na której prawie poległ, jak jeden z jego pobratymców. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ktoś do tego dopuścił. Poszli na bitwę, zgadza się, ale nie mogli być na tyle słabi, by zakończyć walkę z jednym poległym. A mogło być dwóch, gdyby Dynia znalazł sobie wtedy jeszcze resztkę siły.
Podczas tej bitwy miał udowodnić, że mimo tego, iż czegoś mu brakuje, to wciąż nadaje się na wojownika i godnie będzie prezentować klan. Nauczył się kodeksu na pamięć — był w stanie wyrecytować od początku do końca z dokładnością jeden do jeden. Niesamowicie zależało mu na tym, by się pokazać z jak najlepszej strony. Pomimo to na bitwie, która wcale nie była tak duża, by w międzyczasie się pogubić, stracić orientacje, okazał się tym najsłabszym.
Na dodatek ten Pajęczy. Nie dawało mu to spokoju. Zabili go. Dlaczego tamtego dnia matka próbowała go okłamać? Wiedziała, że znienawidzi Industrii? I tak by ich znienawidził.
— Dynio. — O wilku mowa. — Jutro jest twoja ceremonia.
— Ceremonia? — zdziwił się.
Dopiero wyszedł z legowiska medyka po całkowitym leczeniu, a spotyka matkę, której wciąż nie mógł popuścić, że próbowała go okłamać. Na dodatek mówi o jakiejś ceremonii.
— Jutro razem z twoim bratem będziecie mianowani. — Irysowe Serce uśmiechnęła się delikatnie.
Po minie suczki mógł wyczytać, że trochę ochłonęła po walce i czuje się już lepiej. Przynajmniej ona.
Podeszła powoli do syna i liznęła go po głowie; mruknęła mu też coś do ucha, co zapewne było bardzo ważne, lecz Dynia był zbyt zahipnotyzowany. Zmysł słuchu przestał mu działać, a oczami wyobraźni, która była niezwykła, gdyż nie widział, więc również nie mógł wyobrazić sobie obrazów, „słyszał” szczekania i warknięcia z bitwy. Koszmar zaczął odgrywać się na nowo. Z jakiej racji miał być mianowany na wojownika, skoro na nic się nie zdał? Nie zasługiwał na to.

***

Tego niesamowitego (wbrew pozorom nie dla Dyni) dnia zebrało się sporo psów. Wszyscy czekali na liderkę, a dwóch uczniów stało tuż obok siebie. Krzaczasta Łapa, który dzielnie walczył podczas bitwy i dotrwał do samego końca. Dynia nie czuł się zazdrosny, ale gorszy, bo kiedy byli młodsi, to zdarzyło im się razem trenować. I co najlepsze — Krzak dorównywał wtedy Dyni, przez co treningi były przyjemne.
To mianowanie zapewne odbyło się przez to, że obaj brali udział w bitwie i obaj wyszli z niej prawie bez szwanku. Oczywiście to „prawie” dotyczy jedynie Dyni, w końcu to on spędził długi czas w legowisku medyka.
Ceremonia zaczęła się wraz z pojawieniem się Nakrapianej Gwiazdy. Ciche pomrukiwania i szepty ucichły. Każdy wpatrywał się w suczkę.
— Ja, Nakrapiana Gwiazda, liderka Flumine, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tych uczniów. Ciężko pracowali, by zrozumieć wasz szlachetny kodeks, więc polecam ich wam jako wojowników. Krzaczasta Łapo, czy obiecujesz przestrzegać kodeksu wojownika, chronić i bronić go nawet za cenę życia? — zwróciła się pierw do brata rudzielca.
— Obiecuję — odpowiedział.
Odchrząknęła cicho, czego zapewne nie usłyszał nikt inny oprócz Dyni z jego wrażliwym słuchem i kontynuowała:
— A zatem mocą Coelum nadaję ci imię wojownika. Krzaczasta Łapa, od dziś będziesz znany jako Krzaczasty Cień. Gwiezdni honorują twoją biegłość w walce i determinację, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika Flumine. — Nakrapiana Gwiazda położyła głowę na głowie rudzielca i liznęła go po karku.
Zebrani zaczęli skandować nowe imię dawnego ucznia. Liderka pozwoliła im krzyczeć jeszcze chwilę, a gdy stwierdziła, że wystarczy, rzuciła jedynie spojrzenie w stronę najbardziej rozszerzanych. Nastała ponownie cisza.
Przywódczyni zwróciła się do Dyni, drugiego mianowanego dzisiaj ucznia:
— Dyniowa Łapo, czy obiecujesz przestrzegać kodeksu wojownika, chronić i bronić go nawet za cenę życia?
— Obiecuję — odparł tak szlachetnym i pewnym siebie głosem, że gdyby znajdowali się w innym miejscu, to echo niosłoby oraz powtarzało to słowo.
— A zatem mocą Coelum nadaję ci imię wojownika. Dyniowa Łapa, od dziś będziesz znany jako Dyniowy Szkwał. Gwiezdni honorują twoją odwagę i oddanie w walce, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika Flumine. — Zbliżyła się i tak jak w przypadku brata, położyła swój pysk na głowie rudzielca i liznęła go po karku.
Wrzaski wznowiły się i tym razem klan skandował nowe imię Dyni. Z jednej strony czuł się doceniony, jednak z drugiej nie wiedział, czy aby na pewno zasłużył. Stać było go w końcu na więcej.
Spojrzał na brata, który oglądał innych i wsłuchiwał się w tłum.
— Witaj, Krzaczasty Cieniu. — Spojrzał na niego, chcąc pogratulować mu mianowania.
Świeżo upieczony wojownik kiwnął głową.
— Dyniowy Szkwale — rzucił i wycofał się powoli tak samo, jak cała reszta.
[762 słów: Dyniowy Szkwał otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz