6 sierpnia 2021

Od Jazgotu do Krzemiennego Pazura

Jazgot nie przebywał na terenach Ventusu od czasu mianowania. Nie miał specjalnie powodu. To nie tak, że każdego dnia poluje się na koniki. Poza tym z tym miejscem wiązały się nieprzyjemne wspomnienia i było daleko od miasta, które zwykle było jego punktem docelowym. Czasami tylko, jeśli była taka potrzeba, zahaczał o tory, udając się na dworzec. Tak było też w tym przypadku.
Omijał tereny Tenebrisu szerokim łukiem. Nawet jeśli przeprosił Jasne Serce za swoje zachowanie, nie miał zamiaru ryzykować spotkania z Mlecznym Okiem. Blizna po aucie wciąż była widoczna i nie miała zamiaru znikać. Robił przez to bardzo duże kółko, ale przecież odrobina chodzenia jeszcze nikogo nie zabiła. Od torów też trzymał bezpieczną odległość, tak, by nikt nie oskarżył go o próbę przekroczenia granicy. Jakaś część jego chciała zabawić się w szczeniaka i przeskakiwać między deskami, ale się powstrzymał. Nie wiadomo, kto patrzy.
Umówił się z Kurką, że jeśli wyskoczy zamiast niej po zioła, to ona będzie sprzątać jego legowisko przez tydzień. W praktyce oznaczało to jedno wytrzepanie koca i zmiecenie kamyków na bok, ale trudno. Zrobiłby to dla niej bez żadnej przysługi w zamian, ale one nie zaakceptowałaby czegoś takiego. Dostał dokładne opisy roślinek, bez których miał nie wracać.
Nie spodziewał się towarzystwa. Pogoda była nieprzyjemna, chmury zbierały się nad nim, wiatr co chwila zmieniał kierunki, nie mógł nawet na porządnie poczuć żadnej woni. Samiec na torach był spory, ale poruszał się ociężale. Jego pierwsza reakcja, przygotować się do walki, wydawała się ciut nadwyraz. Podszedł do psa ostrożnie.
— Czy wszystko w porządku? — zapytał.
— Biodra mnie bolą — odpowiedział pies, machając na niego ogonem. — Ale dzięki za zainteresowanie, młody.
— Może chociaż pomogę ci wrócić? Będziesz mógł się na mnie oprzeć? — Samiec nie wydawał się przekonany. Jazgot zresztą też nie był. Wkraczanie na tereny tego klanu było mniej niż wymarzoną sytuacją, ale nie zostawi go samemu sobie. Ostatecznie jednak lenistwo wygrało, więc pies — na imię miał Kaczy, jak się potem okazało — pozwolił sobie pomóc.
Nie doszedł nawet do okolic stajni, gdy wpadli na kolejnego psa. Ten jednak był niski, nawet bardziej niż Jazgot. Szedł powoli, ale niezaprzeczalnie kierował się w ich stronę.
— Co tu robisz? — zapytał bez ogródek. 
— Pomaga mi dojść do medyka — odpowiedział Kaczy.
— Sam nie możesz? — pies zmierzył go wzrokiem. Starszy samiec najwyraźniej był już do tego przyzwyczajony, bo tylko zaśmiał się i odsunął od Jazgota. Był na tyle miły, by podziękować. — Odprowadzę cię do granic — powiedział niski pies i Jazgot nie miał zamiaru się kłócić. Jego zadanie tutaj było wykonane, Kaczy dostał się do medyka. — I tak tam miałem iść — mruknął pies. Jazgot w myślach zaczął nazywać go po prostu konusikiem. 
— Nie miałem złych zamiarów, zakładam, że rozumiesz — powiedział, ponieważ, mimo wszystko, była to odpowiednia rzecz do powiedzenia. Może i oczywista, ale nawet takie oczywistości warto wbijać do głowy. Pies tylko mruknął na potwierdzenie. Cisza jakoś szczególnie Jazgotowi nie przeszkadzała, więc nie silił się na konwersacje. 
Kiedy doszli do granicy, skinął konusikowi uprzejmie głową, a następnie ruszył w stronę dworca. A pies zaraz za nim. 
Na początku wydawało mu się, że tylko jest pilnowany, by znowu nie próbował się kraść, ale im dalej szli, tym mniej możliwe mu się to wydawało.
— Też idziesz na dworzec? — zapytał. Samiec potwierdził skinieniem głowy. — Aha. Jestem Jazgot — postanowił, że to dobra pora, by się przywitać. Trybiki musiały zadziałać w głowie drugiego, by zorientował się, że ma do czynienia z bezgwiezdnym. Zabrakło ostrej reakcji, co można było uznać za nawet pozytywny znak.
— Krzemienny Pazur.
— Miło poznać — powiedział.
Kojarzył skądś to imię, a raczej ten człon. Jego znajomości w Ventusie były dość nieliczne, więc nie trudno było mu połączyć kropki. Nie zapyta przecież, czy jest bratem Nieuchwytki, to byłoby już dziwne. 
— Co cię tam sprowadza? — zapytał Krzemienny, gdy wielki moloch zaczął już być widoczny przed nimi.
— Obiecałem pozbierać zioła. — Niekoniecznie chciał zdradzać jakie. Ich potrzeby nie powinny interesować jakiegokolwiek innego klanu. — A ty?

<Krzemienny?>
[638 słów: Jazgot otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz