27 sierpnia 2021

Od Jazgotu

Po zgromadzeniu zaczął się zastanawiać nad relacjami międzyklanowymi. Z Tenebrisem sytuacja była wiadomo, nic nie miało się polepszyć, póki nie dostaną swojego sprawcy. Ventus nie miał sojuszy z nikim i to raczej nie miało się zmienić, póki Bryzową rządzi. Mimo to sytuacja zapowiadała się całkiem nieźle. Miał tam jakichś znajomych, a medyk zdawał się go lubić. Manat lubił pewnie wszystkich, ale to nadal był plus.
Flumine miało Klema. I nawet jeśli ominie się wszystkie personalne problemy Jazgotu z Klemem, to raczej nie chciałby kontaktu z Bezgwiezdnymi. To wywołałoby tylko niepotrzebne wątpliwości i pytania. Istniała jednak jeszcze Industria. Industria, która miała Rzepakową, szczeniaka nazwanego po nim i poza Malwową nie wydawała się szczególnie źle nastawiona. To był kierunek, w którym powinni podążać. Nawet jeśli wątpił w szanse na oficjalny sojusz, to nadal mogli być z nich nieźli sojusznicy. Należało jedynie dbać o stosunki.

Miał tę myśl gdzieś z tylu głowy, gdy podróżował przez miasto. Chciał iść nad morze. Trening z Drzazgą zakończył się szybciej niż miał. Samica dostała od niego zadanie, by znaleźć trzy truchła szczura, które ukrył na wysypisku. Chodziło o szkolenie jej zmysłu węchu. Liczył, że zajmie jej to trochę dłużej i nie przygotował się na kolejne ćwiczenia. Był zmęczony, wciąż nie odespał zgromadzenia, kolejna noc była pełna koszmarów, o psach płonących i krzyczących w agonii, nie mógł przez nie odpocząć. Nawet Morderca odwiedził go, jak tylko zamknął oczy.

Drzazga była jednak łaskawa, uśmiechnęła się do niego i dała jedno truchło. Była dobrą uczennicą. Wolno im szło, ale czasem tak musiało być. Nie narzekał.

Chciał pobiegać z falami, nie robił tego od dawna. Taka mała, dziecięca przyjemność, ale nie potrafił się powstrzymać. Nie zdążył jednak nawet poczuć zapachu słonej wody, gdy wpadł na sukę. Trochę większa od niego, ale ładna. Pachniała Industrią. 

— Wszystko w porządku? — zapytał, widząc, że ta wygląda na niezbyt zadowoloną z życia w tym momencie. 

— Oh, tylko wpadłam na rój nieprzyjemnych pszczół, nie przejmuj się mną — powiedziała. Jakoś dziwnie dużo mrugała oczami, a ogonem machała powoli, niezbyt to rozumiał.

— Mam nadzieje, że nie jest to zbyt bolesne i medyk szybko się tym zajmie.

— Niestety zniknął on rano w poszukiwaniu ziół i jeszcze go nie ma — odpowiedziała smutno, a on zobaczył w tym okazje.

— Proszę za mną, znajdziemy rozwiązanie pani problemu.

— Nie mów mi pani, to brzmi, jakbym była stara. Wystarczy Różany Płatku.

Miał nadzieje, że zastanie Leonisa, ale wpierw wpadł na Kurkę. Uznał, że ona nie jest najgorszym możliwym wyborem, umiała wystarczająco dużo. 

— Jazgot, co ty odpierdalasz? — zapytała, ale dała się ciągnąć do granicy.

— Tak się zdobywa przyjaciół, Kurka. A teraz wysmaruj ją miodem lub innym gównem. Obiecuje, że przyniosę ci tyle gołębi, że ci tyłkiem wyjdą. 

Różana była zaskoczona widokiem karłowatej medyczki, ale nic nie skomentowała. Rozmawiała z nim przez cały czas, gdy Kurka niechętnie smarowała ją mazią. Wisiał jej bardzo, bardzo dużo gołębi. Powiedział Różanej, że pomoc jej była samą przyjemnością i Bezgwiezdni zawsze chętnie ich wesprą. Brzmiało to trochę sztucznie, ale mogło być. 

— Flirtowała z tobą przez cały czas — powiedziała Kurka, gdy byli sami.

— A co, zazdrosna jesteś — zaśmiał się.

— Pierdol się, to jak być zazdrosnym o brata.

— Oooo, widzisz we mnie brata. To urocze.

— Pierdol się durny gówniarzu. Nakarmię cię cykutą, jak tylko będę mieć szanse. 


[534 słów: Jazgot otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia — Różany Płatek zostaje wyleczona, Drzazga otrzymuje 1 Punkt Treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz