19 sierpnia 2021

Od Karmazynka do Pajączka

Gdy tylko Karmazynek przyszedł na świat, życie jego matki zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Biedna Fiołkowa miała na głowie wszędobylską pchłę, która zadawała pytania z prędkością światła, a kto wie, czy nie szybciej. Im starszym stawał się szczenięciem, tym ciekawość świata i psów dookoła w nim rosła. Osiągnąwszy pięć księżyców, mógł już bez żadnych przeszkód pokonywać tereny swojego Klanu, które zdążył poznać niemalże na wylot. Nie martwił się, że ktoś go złapie i odprowadzi do matki. Nie musiał też wysłuchiwać pouczeń rodzicielki, która zakłopotana nieposłuszeństwem syna, często tłumaczyła się przed rozżalonymi członkami Klanu.
Wciąż szukał wrażeń i nowych przygód, odliczając z niecierpliwością czas, w którym będzie mógł zacząć trening. Coraz częściej marzył o zostaniu prawdziwym wojownikiem. Na razie jednak musiał uzbroić się w cierpliwość. Codziennie rano spędzał czas z ukochaną siostrą, ażeby wraz z wejściem słońca wysoko na nieboskłon, skróceniu się cieni na ziemi, wyruszyć przed siebie. Dokąd? Sami Gwiezdni wiedzą, dokąd tylko poniosą go smukłe i mocne łapy.
Nie inaczej było tego dnia, gdy na drodze Karmazynka stanęła zupełnie nowa duszyczka — Pajączek. Wpierw nasz bohater przyglądał mu się, zachowując bezpieczny dystans. Uważnie rejestrował każdy ruch samczyka. Patrzył, jak nieznajomy pochyla się nad jakimś zielskiem — Karmazynek w tym temacie był zielony, niemal tak samo jak trawa przed szczenięciem. Jego zwężone od światła źrenice, przyjmowały miłą poświatę odbijającą się od czekoladowego futra samczyka. Piesek wydawał się niezwykle kruchy, ale nie bezbronny, a zresztą kto miałby atakować szczenię na tych terenach? Na pierwszy rzut oka widać było, że czuje się po prostu bezpiecznie.
Nie wzdrygnął się, nawet gdy Karmazynek podszedł bliżej i przysiadł się do niego. Cisza między nimi nie zdradzała niczego konkretnego, ani nie zachęcała do kolejnych ruchów. Mimo to Karmazynek zdobył się na odwagę. Może "zdobył się" to za dużo powiedziane. Przyszło mu to całkiem naturalnie, tak samo jak oddychanie, czy zachowywanie czujności.
— Jestem Karmazynek — przekrzywił nieco głowę, żeby spojrzeć w oczy swojemu rozmówcy. Dostrzegł coś niesamowitego w jego tęczówkach, prawa była brązowa, natomiast lewa niebieska. Zafascynowało go to, było to dla młodego wojownika coś niespotykanego, a także niezwykle zjawiskowego.
— Pajączek — odparł, a jego głos okazał się być tak samo przyjemny, jak aparycja właściciela strun głosowych. Na drobny pyszczek wkradł się cień uśmiechu, który Karmazynek postanowił odwzajemnić. Swoją drogą, imię Pajączek niekoniecznie mu pasowało. Najwyraźniej młodzieniec będzie musiał stawić czoła tej sytuacji i jakoś z nią sobie poradzić. Czasem, czyli w większości przypadków, samczyk świadomie rezygnował z akceptacji rzeczywistości i stwarzał sobie problemy.
— Dlaczego siedzisz tutaj zupełnie sam? — bez skrępowania, tak jak to miał w zwyczaju, zadał pierwsze pytanie. Nowo poznany towarzysz zmieszał się nieco. Być może speszył go bezpośredni ton wypowiedzi? Może nie był przyzwyczajony do takiej otwartości, a może po prostu nie wiedział jak wydostać się z beznadziejnej sytuacji, w której nieświadomie się znalazł.
— A dlaczego ty przyszedłeś tutaj zupełnie sam? — zdawać by się mogło, że młodzieniec znalazł lukę w słownej ofensywie Karmazynka i postanowił to dobrze wykorzystać.
— Wyczułem, że desperacko potrzebowałeś towarzystwa, musiałem się zjawić — roześmiał się perliście, dając do zrozumienia towarzyszowi, że absolutnie nie ma złych zamiarów. Szukał towarzystwa, chciał poznawać nowe psy. Słuchać ich historii i dowiadywać się, jakie mają zainteresowania. Tak więc prawda była zupełnie inna, bo to Karmazynek potrzebował towarzystwa, a nie odwrotnie.
— Będziemy się tak przyglądać tym kwiatkom, czy idziesz ze mną?
— Właściwie to lubię patrzeć na kwiatki — odburknął, niby od niechcenia, ale zdanie brzmiało dość stanowczo. Rudę szczenię oniemiało z wrażenia. Dostrzegł w sytuacji możliwość rozwoju, skoro Pajączek był miłośnikiem ziół i kwiatów, mogli zrobić coś, czego do tej pory Karmazynek nie próbował. Pora Zielonych liści tylko zachęcała ich do podjęcia wspólnej wyprawy i rozeznaniu się we właściwościach roślin, czyż nie?
Oczy rudego szczeniaka rozbłysły. Poderwał się na równe łapy i szczeknął głośno. Pajączek przeniósł wzrok z kępki żółtych kwiatów na rozweselonego Karmazynka. Mogło okazać się, że dwoje szczeniąt w podobnym wieku połączy silna więź, być może w przyszłości nawet przyjaźń. Równie dobrze za kilka godzin obaj mogliby leżeć zatruci tojadem, ale hej — przygoda to przygoda, prawda?
— Wiesz o nich coś więcej? Czy tylko się im przyglądasz? — zapytał zaczepnie, licząc na popołudnie pełne wrażeń. — Zdaje się, że każdy dobry wojownik powinien mieć podstawową wiedzę o ziołach, czyż nie?
Oby okazało się, że spotkał ambitnego pieska, na którym podobny komentarz zrobił wrażenie. Inaczej będzie musiał wymyślić coś innego, żeby tylko zachęcić Pajączka do wspólnej przygody. Nie miał zamiaru odpuścić.

<Pajączku?>
[719 słów: Karmazynek otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz