18 sierpnia 2021

Od Omszonej Łapy CD Ciepłej Łapy

dzieje się to pod koniec poprzedniego lata 
Omszony nie mógł uwierzyć, że jego ciapciowaty brat zgodził się na wyściubienie nosa poza tereny ich jakże popierdolonego klanu. Przerwa od tego wariatkowa przyda się chyba każdemu, nawet jeśli jest Ciepłą Łapą. Taką okazję wypadałoby zapisać w kalendarzu, może nawet jakiś znalazłby się w tym starym magazynie, gdzie przypadł ich dom. Przecież zawsze tak bardzo słuchał się kodeksu wojownika oraz tego zakichanego Sowiego Pazura, a przekraczanie granicy innych klanów to na pewno nie było coś, co, któregokolwiek z nich — jeśli na chwilę ożywimy kodeks, by mógł kogoś karcić — pochwaliło. Chyba że jego młodszy braciszek nie uważał Bezgwiezdnych za prawdziwy klan, choć to byłoby trochę chujowe z jego strony. Nawet Mech by się nie zniżył do takiego poziomu.
Cmentarz miał naprawdę ciekawy klimat. Ten zapach, rozkładających się ludzkich ciał, parę metrów pod ziemią, płonące znicze i kwiatki, które potrzebują kogoś, kto się nimi zajmie, nadawały całemu miejscu niespotykanej nigdzie indziej atmosfery. Mech wciągnął nosem powietrze, wzdychając z lekkim uśmiechem.
Ciepła Łapa chyba jednak nie był aż tak zadowolony wyborem miejsca podróży swojego brata.
 — Więc… po co chciałeś tu przyjść? — zapytał ostrożnie, rozglądając się dookoła.
 — Chciałem ci pokazać, że poza naszymi śmieciami istnieje coś innego — parsknął Mech pod nosem, jakby odkrywał przed swoim bratem cały nowy świat. — Nigdy nie wychodzisz, ciągle tam siedzisz jak jakiś debil, marnujesz się Ciepły. Wiesz, jakbyś, chociaż parę razy wyszedł ze mną i zobaczył, co ma świat do zaoferowania, na pewno byś zmienił zdanie!
Wskoczył na jeden z marmurowych nagrobków, jego pazury zastukały o powierzchnie płyty. Zrzucił z niego przy okazji doniczkę w połowie zdechniętych kwiatków, które teraz, ostatkiem sił, wołały o pomstę do nieba z brukowego chodnika.
 — I z tej okazji demolujesz to miejsce? - zapytał niezbyt przekonany. — Niezbyt mnie tym przekonujesz.
 — Przecież to tylko idiotyczne kwiatki, i tak zaraz by ktoś je wyrzucił. Nie przesadzaj Ciepły.
 — Wciąż, należą do kogoś, a ty jeszcze zaraz wprowadzisz na nas jakieś kłopoty.
 — Jakie niby kłopoty? Wściekłe babcie dwunożnych, ganiające za nami z torebkami jak pojebane? — zadrwił.
 — Nie, kogoś z Bezgwiezdnych. Jesteśmy na ich terenach, bez dobrego powodu czy wyjaśnienia, a ty rozwalasz tutaj wszystko, ogłaszając naszą obecność! Nie rozumiem, w jaki sposób jeszcze nikt cię nie złapał i nie oberwałeś za swoją głupotę, naprawdę.
 — Złapali mnie, oczywiście, że mnie złapali — parsknął śmiechem. — Ale za każdym razem udało mi się uciec, bo jestem od nich kurwa mądrzejszy, wiesz? — machnął ogonem, robiąc krzywy piruet na grobie. 
 — Albo po prostu nie chcieli cię mieć na głowie.
 — Masz coś do mnie? — pochylił się, szczerząc lekko sobie zęby.
Cudowna kłótnia naszej ulubionej dwójki braci, została jednak przerwana przez psa tak czarnego jak edgy dusza Mcha.
 — To są tereny Bezgwiezdnych, co tu robicie? — zawarczał, pokazując im swoje zęby. — Powinniście się stąd wynosić.
 — Och spierdalaj — Mech obrócił, się do niego, odwarkując. 
Czarny pies kłapnął zębami na Omszoną Łapę, co spowodowało wycofanie się tego pierwszego. Oberwanie przy pierwszym ataku byłoby naprawdę lamerskie. Już miał wyskoczyć do przodu i na to odpowiedzieć, żaden pierdolony Bezgwiezdny nie będzie do niego skakał i przerywał zabawy, jaką jest denerwowanie Ciepłej Łapy, gdy wyżej wymieniony go uprzedził. Doskoczył do psa, wbijając zęby w jego ciało pokryte grubym futrem. Mimo wszystko obcy dość mocno oberwał, robiąc krok do tyłu.
 — O Gwiezdni, tego się nie spodziewałem! — wybuchł Mech, uśmiechając się szeroko. — Bawimy się?
Chciał doskoczyć do walki, jednak, jak debil, poślizgnął się na marmurze, wpadając na Bezgwiezdnego. Oboje wylądowali na chodniku, jeden na drugim, dość skołowani. To trochę gejowe nie powiem, jednak Mech naprawdę o tym teraz nie myślał, miał napierdalanie się na głowie. W innym scenariuszu na pewno zrobiłby jakiś genialny żart, próbując zaczarować swoim urokiem osobistym nowo napotkanego psa. W innym scenariuszu może by poszli na wspólne przygody, czy mieli inne ciekawe bliskie przeżycia, ale teraz musieli się pozagryzać. Posiadanie priorytetów w życiu jest naprawdę ważne.
Czarny od razu odpowiedział na ten naprawdę nieudany atak, gryząc Omszonego w bark. Jebaniec, miał naprawdę ostre zęby i mocny uścisk szczęki. Na szczęście jego brat przyszedł mu na pomoc, łapiąc ich przeciwnika za kark i odciągając go od Mcha, który skołowany powoli się podniósł. Czasem jednak fajnie jest mieć rodzinę. Gdy po sekundzie ogarnął, co tutaj robią i dlaczego Ciepła Łapa siłuje się z czarną masą, wysunął swoje pazury i walnął wrogiego psa po pysku. Było to naprawdę idiotycznym błędem, który mógł przewidzieć. Zęby Bezgwiezdnego zacisnęły się mocno na jego łapie, prawie ją miażdżąc.
— Kurwa, to bolało — warknął głośno, spinając swoje mięśnie. Walnął go mocno go drugą łapą po pysku, który w odpowiedzi się otworzył.
Mech odsunął się, jeżąc, jednak czarny pies znowu się na niego rzucił. Naskoczył mu na plecy i wbił zęby w kark, szarpiąc za skórę ucznia Industrii. On naprawdę znęcał się nad nim i to bardzo.  Zrzucił go, pechem trafiając nim w swojego brata, który najwyraźniej chciał mu pomóc. Trudno, może chwilę poczekać, nawet jeśli łączy się to z byciem przygniecionym przez dwa razy większe cielsko, śmierdzące innym klanem. Oczywiście, jednak go tak nie zostawi. Ugryzł, Bezgwiezdnego w brzuch, na co ten w końcu zapiszczał z bólu. Poczuł się taki dumny z siebie, że reszta walki mignęła mu przed oczami. 
Nawet nie wiedział kiedy się zakończyła. Dopiero gdy Ciepły zagrodził mu drogę, blokując jego kolejny atak i rzucenie się na ledwo przytomnego, czarnego Bezgwiezdnego, opamiętał się. Dopiero wtedy poczuł cały ten ból, przez rany, które dostał w tej walce.
Ten przybłęda naprawdę dobrze umiał przywalić.
— Opamiętaj się, bo zaraz go zabijesz — warknął Ciepła Łapa. — Nie chcemy mieć jeszcze większych problemów niż teraz.
Mech już chciał coś powiedzieć, jednak usłyszeli patrol zbliżający się w ich stronę, na co jego młodszy brat obejrzał się na Bezgwiezdnego, kalkulując czy na pewno przeżyje czekanie na inne psy z jego klanu. Wynik musiał być najwyraźniej pozytywny, gdyż syknął w stronę Mcha ciche "wynosimy się stąd".
 — No chyba cię coś boli, jeszcze z nim nie skończyłem.
Nim się obejrzał, został złapany za ucho. Ciepły mimo szarpania się i przeklinania Mcha, ciągnął go na ich tereny, prosto do medyka.

<Ciepła Łapo?>
[1016 słów: Omszona Łapa otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia oraz 3 Punkty Treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz