Promyczek z zafascynowaniem obserwował młodą samiczkę dwunożnego, która swoimi łysymi łapskami zaplatała wianek ze stokrotek i mleczy; piesek przekręcił głowę, w skupieniu mrużąc oczy.
Beżowy uczeń wcisnął się jeszcze głębiej w krzaki, widząc, jak dwunóg podnosi głowę znad splecionych kwiatków i wodzi wzrokiem po otoczeniu; po krótkiej chwili samiczka utkwiła wzrok w kryjówkę Promyczka, powodując, że szczenię było bliskie paniki. Zaschło mu w gardle, a rozbiegane spojrzenie skakało po otoczeniu.
Dwunożna jednak nie zauważyła Promyczka, wracając do swej robótki. Szczeniak opanował drżenie łap, z ciekawością acz także i lękiem wystawiając główkę zza gałązek. Znów z zapartym tchem obserwował, jak łyse paluchy samicy zaplatają cienkie łodyżki, tworząc piękną, biało-żółtą ozdobę.
Samica, po skończonej pracy, uniosła wianek, układając go sobie na włosach; obręcz z kwiatów okazała się jednak za mała, tak więc dwunożna cisnęła ją na trawie i wstała. Nie oglądając się za siebie, ruszyła obrażona biegiem w stronę swojego domu.
Promienna Łapa, gdy tylko dwunożna się oddaliła, wyszedł z kryjówki. Stąpał powoli, cicho, na sztywnych nogach, cały czas bacznie się rozglądając; gdy doszedł do wianka, pochylił się nad nim, obwąchując go z ciekawością.
Bez chwili wahania wziął przedmiot w zęby, odwracając się błyskawicznie; z uśmiechem na pysku i merdającym ogonem udał się w drogę do magazynu.
Chociaż był dopiero ranek, słońce mocno przypiekało; uczeń nawet nie chciał sobie wyobrażać, jak będzie później, w porę wysokiego słońca. Poprawił przedmiot leżący w jego pysku i przyśpieszył, ze smutkiem obejmując spojrzeniem wysuszony krajobraz. Stopniowo zbliżał się do magazynu, a słońce pięło się na niebie coraz wyżej.
Promienna Łapa, wchodząc do obozu, poczuł znajomy zapach i zobaczył zwyczajny, codzienny krajobraz; mimo, że w nieskończonych pólkach i przeróżnych pudełkach nie było nic wyjątkowego, pies poczuł przyjemne ciepło na duszy.
Idąc przez korytarz w stronę legowiska uczeń minął dwunoga, jednak szybko zareagował na jego widok; błyskawicznie znalazł kryjówkę w stercie kartonów. Serce zabiło mu mocniej i nerwowo przełknął ślinę.
Stwór jednak nie zauważył przerażonych czarnych oczu błyskających zza pudeł i jak gdyby nigdy nic, poczłapał dalej. Mruczał coś pod nosem, dźwigając w łapach jakieś dziwne przedmioty.
Promienna Łapa na nowo ruszył, teraz idąc znacznie uważniej; lubił dwunożnych, jednak zdawał sobie sprawę, że nie wszyscy są dobrzy. W razie, gdyby został zamieniony w pieszczoszka czy złapany przez hycle, opuściłby swoją rodzinę; a na to nie miał zamiaru się zgadzać w żadnym wypadku.
Zanim wszedł do legowiska uczniów, zatrzymał się przed Kolorowym Wiatrem, by zamienić z nią parę słów i, co najważniejsze, dowiedzieć się, o co chodzi z tymi zaplątanymi roślinami.
Pochylił łebek, delikatnie kładąc ośliniony i naderwany wianek przed starszą suczką.
— Proszę Pani!
Kolorowy Wiatr, niegdyś znana jako Autumn, zatrzymała się, uśmiechając się smutno na widok Promyczka; uczeń zamerdał ogonem, trącając nosem wianek.
— Co chciałeś, Kochaniutki? — odpowiedziała mu wojowniczka, obserwując jego poczynania.
— Kolorowy Wietrze, wiesz, co to może być? — Promienna Łapa zmarszczył brwi, ze skupieniem patrząc na zaplecione kwiatki. — Pewna mała dwunożna to zrobiła i chciała sobie założyć na głowę, ale ostatecznie wyrzuciła to na trawę. Nie wiem, o co może chodzić w tym wszystkim.
— Ach, tak, tak… — wymruczała suczka merle, mrużąc w zamyśleniu oczy. — Dwunożni, szczególnie młode samice, czasem to robili, ot tak, dla zabawy. Muszę przyznać, że to ładniutkie ozdoby, bardzo ładne, bardzo ładne…
Beżowy uczeń wyglądał na zbitego z tropu, przekrzywiając głowę.
— Ale… Do czego to służy?
— Nie rozumiesz, Skarbeńku? — roześmiała się cicho, bardziej do siebie niż do psa. — Niektórzy zakładali sobie to, czyli wianek, na włosy lub kończyny; wtedy wyglądali bardzo ładnie, naturalnie, ślicznie i tak… mile. Przyjaźnie. Zachęcająco.
Promienna Łapa kiwnął w zrozumieniu głową i podziękował wojowniczce; następnie zabrał wianek i odszedł, kierując się w stronę legowiska uczniów, odprowadzany zamyślonym spojrzeniem Autumn. Wojowniczka stała tak przez dłuższą chwilę, po czym potrząsnęła głową, człapiąc wprost do posłania medyka.
Uczeń natomiast przyśpieszył, żwawo odbijając się od podłoża. Starał się ignorować nieprzyjemny posmak zielska na języku, posyłając uśmiech, ilekroć mijał jakiegoś psa. Pomieszczenie w magazynie przeznaczone na legowisko uczniów było coraz bliżej niego, a w powietrzu czuć było coraz wyraźniej zapachy jego rodzeństwa i dzieci Rzepakowej.
Postawił jeszcze parę drobnych kroczków, dochodząc do celu jego krótkiej wędrówki; zamrugał oczami, starając się przyzwyczaić wzrok do panującego w pokoju półmroku; mimo, że było wcześnie, jedynym źródłem światła okazało się małe, zakurzone okno tuż pod sufitem.
Piesek, po krótkiej dezorientacji, ujrzał Piaskową Łapę, która mamrotała coś do siebie, zawzięcie wymieniając mech w posłaniach. Niepotrzebnie się nad tym nie zastanawiając, podbiegł do siostry, zarzucając jej na głowę zaplecione w kolorową obręcz kwiaty.
— Popatrz, co znalazłem! — szczeknął z euforią i śmiechem Promyczek, nie panując nad emocjami; przysiadł na chwilę, po czym błyskawicznie wstał, machając beżowym ogonem to na prawo, to na lewo. Jego ciemne oczy błyszczały z uciechy i dumy. — To dla ciebie, siostrzyczko!
Rudawa suczka warknęła, gdy wianek osunął się na jej nos. Zezując, próbowała przyjrzeć się niechcianemu upominkowi, który właśnie dostała.
— Co to za badziewie? — syknęła, po raz kolejny ukazując swoją wredotę.
Jej brat jednak się tym nie przejął, upierając się w myślach, że usłyszał w jej głosie swojego rodzaju ciepło; miejmy nadzieję, że miał rację.
— Z tego, co wiem od Kolorowego Wiatru, to to się nazywa wianek — wyznał, przystępując z łapy na łapę; zanim Piasek zdążyła z siebie wykrztusić kolejny niemiły komentarz, złapał ją zębami za skórę na łopatce, zaczynając ciągnąć siostrę w stronę wyjścia z obozu.
Suczka najpierw była zbyt zaskoczona, by jakkolwiek zaprotestować i dopiero po dłuższej chwili, gdy już niemalże wyszli na świeże powietrze, zaczęła się wić, warcząc pod nosem; Promyczek cały czas parł naprzód, ignorując ją; był zbyt podekscytowany wizją spędzania czasu razem. Głupkowato się szczerzył, tuptając zawzięcie łapkami o podłoże.
Po kilku sekundach, gdy szczeniak poczuł pod poduszkami wyschnięte łodygi letniej trawy, wypuścił siostrę; ta, zdenerwowana, z energią zatoczyła się w bok, plącząc nogi, gdy wianek, już po raz drugi, zsunął się na jej oczy.
— Co robisz?! Ja-
— Nie widzisz, jaki świat jest piękny?! — roześmiał się Promienna Łapa, tańcząc w kółko. Piasek stała na boku, uparcie poprawiając sobie ozdobę, nieprzychylnym okiem obserwując poczynania brata, który w tym momencie rzucił się na trawę, tarzając się w niej jak opętany.
Po krótkim ataku nieopanowanego chichotu, Promyczek uspokoił się, podnosząc się z ziemi i starannie otrzepując; usiadł przy wyjątkowo dużym skupisku kwiatów i poklepał trawę tuż obok, zachęcając siostrę, by ta się do niego dosiadła.
Piaskowa podeszła do niego, a jej pysk pozostawał nieodgadniony; być może cieszyła się z faktu, że brat ją akceptuje, ba!, uwielbia, a być może właśnie słuchała obcego głosu w jej głowie. Promyczek nie znał jej myśli, ale w zupełności mu to nie przeszkadzało.
— Mogę ci zrobić nowy wianek, jaki tylko byś chciała! — zaproponował beżowy szczeniak, rwąc zębami wszelakie kwiaty. — O!, błękitny, taki jak twoje oczy, byłby wspaniały! — dodał, natykając się na niezapominajki. — Albo żółty, podobny do twojej sierści! Jaki tylko sobie wymarzysz!
Piaskowa Łapa wyglądała na niezbyt zachwyconą, jak gdyby w pierwszej kolejności chciała odfuknąć coś niezbyt miłego; jednak się opamiętała, w milczeniu wbijając wzrok w horyzont.
— Piasek? Coś się stało? — Promyczek zastygł. Przybliżył pysk do mordki siostry, patrząc się w nią z zatroskaniem. — Jak chcesz, to może być niebiesko-żółty.
Nie czekając na jej odpowiedź, świeżo zerwane kwiatki, które o mało nie połknął, położył w kółku na głowie siostry, w środku prawdziwego wianka, zaplecionego przez dwunożną.
I o ile ozdoba wykonana przez Promyczka była jedynie rozrzuconymi na sierści kwiatkami, bo, jak wiadomo, psu trudno by było zapleść wianek, szczeniak był niezmiernie zadowolony.
— Bardzo ci pasuje! — pochwalił siostrę uczeń, uśmiechając się. Być może mu się tylko wydawało, ale miał wrażenie, że w oczach Piasek pojawił się ciepły blask. — I wiesz, jakbyś chciała mi także zrobić taki prezent, to nie odmówię…
[1250 słów: Promienna Łapa otrzymuje 12 Punktów Doświadczenia i 2 Punkty Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz