tw: wymioty, ale tylko wspomniane
Detale, detale. Małe, mniejsze kropki i kropeczki. Kolory, kolory mieszają się ze sobą, tworząc pokrywające przeróżne tekstury barwy. Detale, detale. Robią się coraz większe. Jak oderwać od nich wzrok, kiedy stale kradną uwagę? Jak pozbyć się tego uczucia, które towarzyszy od tylu księżyców? Czy to czas, żeby odpuścić? Żeby zapomnieć o wydarzeniach, skrycie wciąż drzemiących w środku pędem bijącego serca? Ale przecież nie powinno to tak wyglądać, nie można wymazać rzeczywistości, nie gdy tak mocno dotyka naruszonego korzenia. Jednak czy nie byłoby to lepsze? Zostawić za sobą zamgloną przeszłość i ruszyć powolnym krokiem naprzód ku lepszemu jutru? Czy to byłoby moralne? Nie wiem, w jaki sposób się zachować.
Ostatnie tygodnie, które zostały spędzone przez Rzepakową w domowym zaciszu, odnajdującym braki w jakiejkolwiek komunikacji z pozostałymi psami, wydawały się coraz mniej ciężkie i ciche, niż pierwsze, następujące po stracie. Wydaje się, że wraz z oddalającą się od teraźniejszości datą tragedii, zanikała w suce tęsknota, cierpki ból, wiążący się z całkowitym odrealnieniem. Gwiazda starała się na nowo integrować z pozostałymi członkami rodziny, którzy — jak na przyzwoite osoby przystało — starali się wspierać ją w każdej najmniejszej trudności, spotykanej na drodze do odzyskania pierwotnego szczęścia. I faktycznie, poprawiający się stan fizyczny, a także częstsze, nawet bardzo krótkie i nic nieznaczące rozmowy, zdawały się dobrą oznaką na poprawę z jej strony, aczkolwiek nikt nie mógł być tego do końca pewien. W dalszym ciągu nieraz dręczyły ją napastliwe koszmary, na nowo przywracające wspomnienie tamtego dnia. Dnia, będącego tematem tabu, albowiem w momencie, w którym został on przez kogoś wspomniany, dookoła zapadała opustoszała cisza. Jakby nikt nie istniał. Jakby każdy, kto stał w otoczeniu, zamierał, tracąc kawałek duszy, jednocześnie przypominając sobie obraz siostry, której już pośród nich nie ma. I nigdy nie będzie.
Mimo naglących się spraw, które stale kontrolowane były przez partnera liderki, klan nie wydawał się tracić wiele na nieobecności Gwiazdy, niegdyś stającej w nim na najwyższej posadzie. Każdy, kto słyszał o tragicznym incydencie, starał się coraz bardziej uważać na to, gdzie i z kim przebywa. Wiedział, by nie naruszać prywatności suki. Wiedział, by nie interesować się tą sprawą bardziej, niż powinien. Wiedział, jaki to ból. O czym jednak nikt nie wiedział, to wzniesione przez tamten moment bariery w głowie suki; nie potrafiła uśmiechać się tak samo, nie pamiętała o przyjemnych uczuciach, które wcześniej wiodły jej życie — psi wzrok jakby obumarł, pozostawiając sukę z naruszoną wizją świata rzeczywistego. Bez radości, w szarych barwach. Lecz czasami i one potrafiły przywołać echo wspomnienia zza zamkniętych drzwi, przyprawiając Rzepakową o kolejny ból głowy, czy wymioty spowodowane nadmiernym stresem. I te chwile były zazwyczaj najgorszymi w minionym okresie.
Podczas gdy niemal dorosłe już dzieci kończyły ścieżkę prowadzącą do zostania wojownikiem Industrii, suka tkwiła w świecie, zdającym się nie mieć prawa istnieć. Nie tak wyobrażała sobie pierwsze dni bycia matką; miała być tą jedyną, wspierającą przy każdej decyzji rodzicielką, uczącą co jest dobre, a co należy tępić — zamiast tego każdego dnia zastanawiała się, co mogła zrobić inaczej, żeby zapobiec napotkanej tragedii. Kiedy była w stanie opuścić swe legowisko na parę krótkich chwil, nie powracała do bycia dawną sobą. Niegdyś spadający liść przypominałby jej o zbliżającej się nowej porze, Porze Opadających Liści, teraz jest on jedynie zwyczajnym odłamkiem drzewa, chroniącego głowę od zimnego deszczu. Widok zmartwionego Sowiego Pazura wpędziłby ją w niepokój, jednak w tamtych chwilach nie dochodziło to do niej. Zapominała, że to najwyższy czas, aby stanąć na nogi — nie tylko dla siebie, ale także ze względu na innych, ważniejszych od niej osób.
Podczas gdy niemal dorosłe już dzieci kończyły ścieżkę prowadzącą do zostania wojownikiem Industrii, suka tkwiła w świecie, zdającym się nie mieć prawa istnieć. Nie tak wyobrażała sobie pierwsze dni bycia matką; miała być tą jedyną, wspierającą przy każdej decyzji rodzicielką, uczącą co jest dobre, a co należy tępić — zamiast tego każdego dnia zastanawiała się, co mogła zrobić inaczej, żeby zapobiec napotkanej tragedii. Kiedy była w stanie opuścić swe legowisko na parę krótkich chwil, nie powracała do bycia dawną sobą. Niegdyś spadający liść przypominałby jej o zbliżającej się nowej porze, Porze Opadających Liści, teraz jest on jedynie zwyczajnym odłamkiem drzewa, chroniącego głowę od zimnego deszczu. Widok zmartwionego Sowiego Pazura wpędziłby ją w niepokój, jednak w tamtych chwilach nie dochodziło to do niej. Zapominała, że to najwyższy czas, aby stanąć na nogi — nie tylko dla siebie, ale także ze względu na innych, ważniejszych od niej osób.
— Czy drzemiący we mnie ból kiedyś odejdzie? Jak długo będę jeszcze tkwić w tym miejscu? — zapytała spoczywające na niebie gwiazdy, wiedząc, że i tak nie dostanie żadnej odpowiedzi.
Wszelako mimo tego, że brzmi to dość surrealistycznie, ktoś odpowiedział. Mokry nos wyczuł zmianę zapachu wraz z dobiegającym do niej zza porośniętych mchem drzew lekkim wiatrem, który następnie otulił jej postać, co Rzepakowa uznała za znak, iż ktoś faktycznie słucha wypowiadanych przez nią słów. Nie myślała o tym, że to nonsens, stwierdzenie bez sensu — czuła, że nie jest w tej chwili ku sobie sama, że ktoś słucha jej skrywanego wywodu.
Wszelako mimo tego, że brzmi to dość surrealistycznie, ktoś odpowiedział. Mokry nos wyczuł zmianę zapachu wraz z dobiegającym do niej zza porośniętych mchem drzew lekkim wiatrem, który następnie otulił jej postać, co Rzepakowa uznała za znak, iż ktoś faktycznie słucha wypowiadanych przez nią słów. Nie myślała o tym, że to nonsens, stwierdzenie bez sensu — czuła, że nie jest w tej chwili ku sobie sama, że ktoś słucha jej skrywanego wywodu.
— Chciałabym do nich wrócić — wyszeptała, przechylając pysk, na którym nie widniał obraz bardziej podobny, niż do rozpaczy. — Tęsknię za nimi.
Wraz z napływającym do jej uszu szumem skromnego powiewu, wiele leżących na zielonkawej trawie liści poruszyło się do przodu. Niektóre z nich zahaczyły o spoczywające łapy, jakby mówiły „Jestem tu, zauważ mnie!”, co jedynie zachęciło sukę do dalszego wyznawania skrywanych uczuć.
— Jak wrócić do normalności? Proszę, powiedz mi — wzburzyła się lekko, podnosząc się z pozycji siedzącej. — Odezwij się!
Jednak nie było przed nią nikogo, kto mógłby spełnić jej żądanie. Nad czarną głową wisiał jedynie świecący jaśniej, niż jej oczy okrągły księżyc, zapewniający spokój i dyskrecję. Nikt nie będzie przeszkadzał.
Rzepakowa Gwiazda nie otrzymała odpowiedzi. Korony drzew przestały poruszać się w tańcu, spowijając okolicę błogą ciszą, idealną do zapadnięcia w głęboki, wyzwalający od rzeczywistości sen. Sen, wymarzony sen, w który tak łatwo jest zapaść. No właśnie, co jeśli cała ta noc jest jedynie krótkim wyobrażeniem suki, która tak mocno pragnie wyjść z żałobnych objęć i ponownie wkroczyć w swoje życie? Nie, nie mogło być. Dlaczego? Czemu głowa liderki nie miałaby ponownie płatać z nią bolesnych figli? Przecież to do niej podobne…
— Wiedziałam, że już za późno — stwierdziła, odwracając się od szczęśliwie widniejącej na niebie kropki, tracąc nadzieję na to, że ktokolwiek postanowił wysłuchać jej zwierzeń.
Księżyc doskonale oświetlał dróżkę, która wydeptana została parę minut przez Rzepakową, przez co jej oczy już w pierwszej sekundzie od podniesienia wzroku zauważyła, że faktycznie przez cały ten czas nie była sama. Przed niemal załamanym pyskiem widniał pocieszający obraz Sowiego Pazura, powoli poruszającego się w jej stronę, a z każdym krokiem, który stawiał, coraz bardziej przekonywał Rzepakową Gwiazdę, że jest tu dla niej i będzie już zawsze. Bo ją kocha.
<Sowi Pazurze?>
[955 słów: Rzepakowa Gwiazda otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz