połowa dzieje się przed narodzeniem gówniaków szramy mamy
Pomaganie dla Pręgowanej Skóry stało się codziennym obowiązkiem Pestki, zajmując jej większą część każdego dnia. Przynoszenie wody, podawanie nowych ziół, dokładanie nowego siana do jej legowiska w żłobku... Mogłaby wymieniać w nieskończoność, a coś i tak by i tak zostało. O, no i oczywiście, upewnianie jej, że nie rodzi. Szrama mama zaczęła się o to martwić, dosłownie od momentu jak tylko jej brzuch zrobił się leciutko większy, co rusz wołając Cynamonkę czy Manata, z obawami, że to już czas. A potem musieli ją zapewniać, że zostało jej jeszcze co najmniej parę tygodni.
Mimo wszystko naprawdę cieszyła się i czuła wielką dumę dzięki swojej pracy. Oczywiście, że czasem była dość... Zmęczona, wręcz wyczerpana momentami. Wolałaby nie raz paść po prostu w legowisku i przespać cały dzień. Jednak co z tego? Robiła coś dobrego, starała się z całego serca i kochała swoją pozycję w klanie. Gwiezdni z jakiegoś powodu ją wybrali, prawda? To nie był przypadek, Manaci Olbrzym dostał znak od ich przodków. To było jej małe przeznaczenie, pomaganie dla klanu i dawanie z siebie wszystkiego, co tylko mogła. Nie wyobrażałaby sobie być kimkolwiek innym niż medyczką.
A potem przyszedł poród.
Był stresujący, to naprawdę, Cynamonowa musiała to przyznać. Żeby to był jej pierwszy, wtedy by to zrozumiała, ale cholercia, już nie umiała policzyć, ile razy zajmowała się ciężarnymi. Wpierw próbowała go przyjąć samemu, ale szybko zrozumiała, że potrzebuje pomocy Manaciego Olbrzyma. Czuła się, jakby to był jej pierwszy dzień jako medyczka, gdy nic jeszcze nie umiała i jej kochany mentor, musiał ją co krok poprawiać, by przypadkiem nie ukrócić znacznie czyjegoś życia. A przecież nie była już żółtodziobem, spędziła masę czasu, doszkalając się na temat wszelkich ziół. Jednak to było dla niej za dużo. Pręgowana Skóra, przez cały ten stres, ciężko słuchała poleceń, nie potrafiąc nie raz złapać oddechu. Nie wiedziała, kto koniec końców bardziej się stresował. Przyszła matka czy ona, młoda medyczka odbierająca poród
A potem pojawił się pierwszy szczeniak.
Potem drugi.
I kolejne i kolejne.
Siedem.
Wszystkie były zdrowe.
Szramo-mamo, kochamy cię, ale więcej ich w sobie serio nie miałaś?
***
Owsianka w sumie nie wiedziała co powiedzieć o aktualnej Porze Zielonych Liści. Naprawdę lubiła słoneczko i to jak pachniało ciepło, oraz cały świat dookoła niej, jednak w tym roku... No świat chyba przesadził. Powietrze było ciężkie, a oddychanie nim było trudne i momentami wręcz niekomfortowe. Z czasem nawet podnoszenie się z posłania wywoływało u niej trudności.
— Spalone Życzenie, posłuchaj... Naprawdę nie powinnaś wychodzić z Pszczelą Łapą poza granice klanu i bawić się w zapasy nad rzeką — westchnęła Cynamonka, zajmując się suczką, która podczas zabawy się trochę podtopiła.
Nie była pewna, co powinna jej powiedzieć. Martwiła się o nią i to tak bardzo. Była młoda, naiwna, a na dodatek, była kiedyś pieszczoszką, która chyba nie do końca porzuciła myśli o powrocie do dwunogów. Lekko niezdarna przez bycie byłą uczennicą Kaczego Plusku. Czasami miała jeszcze dziwniejszy vibe niż Bryzowa, a do tego trzeba się już serio postarać. Zarazem jednak była przecież członkiem klanu, częścią społeczeństwa, o które Cynamonowa przysięgała, przed ich przodkami, się troszczyć. Czuła się naprawdę nieswojo przez tę całą sytuację, nie raz miała ochotę się po prostu schować, ale wiedziała, że gwiezdni na nią patrzą.
"Dobrze wiesz, że nigdy się nie nauczy."
Po jej grzbiecie przeszedł zimny dreszcz. Owsianka nie wiedziała, czy przyzwyczaiła się do tego co się ostatnio wokół niej zmieniło. To było trudne, widzieć te wszystkie psy i słyszeć dookoła siebie ich głosy. Gdyby chodziło o ich samo gadanie, może i dałaby radę, ale gdy połączy się te dwie rzeczy, stawało się to wręcz zbyt ciężkie do przeżycia. Przynajmniej nie działo się to na okrągło, dzięki czemu miała czasem, choć chwilę na odetchnięcie. Teraz jednak nie miała ani chwili, by o nich rozmyślać, wbrew pozorom miała ważniejsze rzeczy na głowie niż kogoś gadającego koło jej ucha.
— Cynamonowa Pestko, ale my się tylko bawiliśmy, przysięgam! — pisnęła suczka.
Zza jej pleców wyłonił się pies o złotych oczach, które zmrużone patrzyły na Spalone Życzenie. Mogła przez niego przejrzeć, a iskierki na jego futrze mrugały, wręcz jak gwiazdy na nocnym niebie, w które tak często patrzyła, szukając odpowiedzi czy drogowskazu.
"Nie trać w nią wiarę, Gwiezdni już ułożyli na nią plan" powiedział powoli, zerkając na Cynamonową.
"Nie trać w nią wiarę, Gwiezdni już ułożyli na nią plan" powiedział powoli, zerkając na Cynamonową.
— Spalona, bawić się naprawdę możesz, ale musisz przy tym uważać — mruknęła. — Niedawno dołączyłaś do klanu, a to już trzeci raz jak jesteś u nas.
Nie przesadzała, choć ten jak dotąd był najpoważniejszy. Wcześniejsze dwa wiązały się z małymi skaleczeniami, na które odrobina szczawiu i parę miłych słów, wystarczyłoby, Spalona poczuła się lepiej. Czasem naprawdę zastanawiała się, w jaki sposób ona jeszcze się nie zabiła.
Spalone Życzenie tylko spojrzała na nią i westchnęła, widocznie lekko zraniona słowami Cynamonowej Pestki, która od razu się speszyła. Mimo wszystko przytuliła się do medyczki i ruszyła do wyjścia, z ogonem schowanym między nogami. Owsianka wiedziała, że nie mogła tego tak zostawić.
— Hej no! Młoda! — zawołała. — Nie bierz tego tak do siebie, po prostu się o ciebie martwię głuptasie — posłała dla wojowniczki uśmiech.
Młoda wojowniczka spojrzała na nią, wręcz od razu się rozweselając i wychodząc w podskokach. Jej śmiech słyszała przez jeszcze parę minut, wsłuchując się w to jak dźwięcznie i niewinnie brzmiał. Otrząsnęła się w końcu i zaczęła zbierać wszystkie medykamenty, które nagromadziły się po kątach. Coś się przyniosło i nie odłożyło, czegoś innego użyło i nie odstawiło na miejsce... A potem się zbiera i nie ma gdzie nawet łapki postawić. Jeszcze chwila i by ona potrzebowała pomocy medycznej.
Co chwilę chłeptała wodę, którą wcześniej przyniósł dla niej Manata, dysząc pod nosem. Upał ją dobijał. Dopiero wtedy ją olśniło. Pręgowana Skóra i jej szczeniaki.
Pędem ruszyła w stronę żłobka, wpadając tam jak poparzona. Prawie nadepnęła na jeden z siedmiu cudów, które wesoło biegały dookoła.
— Pręgowana! — zaśmiała się. — Jak tam twoje maluchy?
Nim jednak ta zdążyła jej odpowiedzieć, po stajni rozległ się huk i krzyk, dobrze znanego jej głosu.
— Kurwa! — wydarł się Biała Łapa, po uderzeniu nosem o drewnianą ścianę, tuż obok żłobka. Szczeniak chyba próbował dogonić młodą medyczkę. — Mamo, tu jesteś — mruknął, uciszając swój głos delikatnie przy pierwszym głosie.
Gdyby Pestka mogłaby się zrobić jeszcze bardziej biała, pewnie tak by się stało. Jej oczy wytrzeszczyły się, wbijając w swojego przybranego dzieciaka.
— Biały! — powiedziała, lekko się unosząc. Szybko się jednak uspokoiła. — Biały, nie możesz tak mówić — mruknęła i polizała go po głowie, by poprawić mu futro, przytrzymując jego plecy łapą, na wszelki wypadek, jakby chciał się odsunąć. — Znowu się chowasz przed Bananką?
Uczeń speszył się, odwracając wzrok.
— Wcale nie — wymamrotał pod nosem, marszcząc lekko brwi.
"Jest taki uroczy gdy kłamie..."
"Ta, bo o to chodzi w kłamaniu. Bycie kurna uroczym. Myśl realistycznie Błękitny Świcie. Od razu widać, że coś kręci, nie przeżyje nawet dnia samemu."
"Nie przesadzaj, to maluch. Nauczy się."
"Jasne i co jeszcze? Nic nie będzie z takiego imbecyla."
Cisza!
— Biały, idź na trening, to ważne — westchnęła. — Proszę — spojrzała mu w oczy.
Dalmatyńczyk przez chwilę się wahał, jakby próbując wymyślić jakąś wymówkę. Kręcił oczami, liżąc się nerwowo po pysku.
— Dobrze — burknął.
Pestka tylko się uśmiechnęła i pchnęła go nosem do wyjścia. Dopiero jak obróciła się do Pręgowanej Skóry i zobaczyła jej minę, poczuła ten cały wstyd. Żeby jej podopieczny...
— Pręgowana, prze-
— Owsianko, a co jeśli moje dzieci też zaczną przeklinać?
Pręgowana? ten odpis mi szedł jak krew z nosa
[1192 słów: Cynamonowa Pestka otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia + Spalone Życzenie została wyleczona]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz