17 sierpnia 2021

Od Słonecznego Pyska CD Opalowego Promyka

Trochę rozmawiali, trochę chadzali na spacery. Odkąd Opal otworzył się trochę przed Słoneczkiem, ona otworzyła się trochę przed nim. Rozmawiali o lesie, o klanie. Oboje byli do niego bardzo przywiązani. Lubili być przydatni, więc czasem wybierali się razem na polowania. Lubili też trochę poleniuchować, pooglądać ładne miejsca, poleżeć pod drzewem. Tak minęło im sporo czasu.

~*~

Nastał kolejny dzień i prezentował się on nie najgorzej. Słońce robiło, co mogło, by ogrzać świat, a chmury postanowiły się nie pokazać. Podobnie zresztą stwierdził wiatr. Po porannym patrolu z Rozżarzonym Językiem, Słoneczko miała wolne. Cały, piękny dzień tylko dla siebie. A ta w ogóle nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Chodziła cała jak na igiełkach. Po kolejnym ułożeniu swoich kamyków, wysprzątaniu posłania i przyniesieniu sobie do niego świerkowych gałązek, dla zapachu, ułożyła się w nim wygodnie. 
Nie minęło jednak uderzenie serca, a wstała i ruszyła do Iryski. Spytała, czy może do czegoś się przydać. Bardzo chciała coś robić. Nie wiedziała, co ją tak nagle wzięło. Z jednej strony cieszyła się, bo w końcu taka powinna właśnie zawsze być, pomocna i skora do pracy, a nie zaszywać się gdzieś i tracić czas na rozmyślania czy szukanie nikomu niepotrzebnych kamyków. Z drugiej jednak strony ten stan był nie do zniesienia. Jakby coś ją miało rozsadzić, jeśli zaraz nie przebiegnie całej ulicy w tę i z powrotem i przy okazji nie upoluje przynajmniej dziesięciu gołębi. Nie, piętnastu. Zastępczyni nie miała dla niej żadnej specjalnej roboty, więc pozostało jedynie zadeklarować przyniesienie kilku zdobyczy. Irysowe Serce przytaknęła jej i zajęła się swoimi sprawami. Wydawała się dzisiaj zajęta, co trochę zirytowało Słoneczko. Akurat dzisiaj! Świat był jednak czasem naprawdę niesprawiedliwy. Chciała z nią porozmawiać, ale ktoś tu miał swoją pracę do wykonania. Kiedy ona nie miała nic, w takim stanie! Aż przysiadła na chwilę, przy wyjściu z obozu. Musiała się uspokoić. Spojrzała na szczeniaki bawiące się radośnie na dziwnych podłużnych głazach, które układały się w wygodne wejście do ich nowego domu. Właściwie to po prostu domu, bo nikt już nie wspominał lasu. Ach, cudownie pachnący las. Rzeka, w której pływali. Dużo, dużo wspomnień. Oddech się jej wyrównał i ruszyła dziarsko w stronę portu. Nabrała ochoty na rybę, a spędzenie dnia na taszczeniu ich tutaj, brzmiał dziś nader dobrze.
Już w połowie drogi złapały ją wyrzuty odnośnie swoich myśli o Irysowym Sercu. Przecież to nie jej wina, że ma swoje obowiązki i że nie miała dla niej dziś żadnych zadań. Było jej teraz bardzo głupio. Może chociaż tymi rybami zadośćuczyni światu i poczuje się lepiej po przyniesieniu klanowi zdrowej porcji jedzenia. 
Na miejscu rozejrzała się uważnie. Jak zwykle było tłoczno, a zdobycze pilnowane przez Dwunogów. Nieopodal stało kilka skrzyń, z których można by porwać trochę makreli, ale nie była pewna, czy da radę to zrobić niezauważona. Gdyby tylko jakoś odwrócić ich uwagę! Siedziała jeszcze trochę, ukryta za śmierdzącymi beczkami, ale doszła do wniosku, że póki co lepszej szansy nie będzie. Podkradła się do nich, jak najbliżej mogła i czekała. Kręciło się tutaj trzech Dwunogów, w dość nieregularnych odstępach odwracających się i dorzucających coś do skrzyni. Raz próbowała się wychylić, ale szybko wróciła na swoje miejsce i czekała. 
Jeden z wielkich potworów zdążył przypłynąć. Nieopodal zauważyła innego psa. Nie wyglądał jak nikt, kto mógł należeć do klanów. Był śmiesznie puchaty, jego futro miało dziwne kształty, nigdy takiego nie widziała. Był dosyć mały, a na łbie miał jakąś szmatkę. Wyglądał co najmniej pociesznie, żeby nie powiedzieć, że jak kompletny bałwan. Słoneczku aż zachciało się śmiać, ale tylko trochę. Skupiła się na swoim celu. Ów niewielki jegomość jednak nie miał co do niej tak neutralnego stosunku. Kiedy tylko wypatrzył suczkę, zaczął do niej krzyczeć:
— Co ty tu robisz?! Próbujesz zwędzić rybę mojego Dwunoga?! To moje ryby, uciekaj stąd, dzikusko!
Piesek biegł w jej stronę, robiąc większy hałas, niż można by go podejrzewać. Skupiło to uwagę Dwunożnych, a z tej chwili z kolei skorzystała złocista suczka. Chwyciła trzy ogony w pysk i puściła się biegiem. Za sobą słyszała jeszcze krzyki tego śmiesznego psa, ale to nie miało znaczenia. Miała wartościową zdobycz. Teraz tylko musiała odpowiednio zaplanować trasę powrotu do domu, by przypadkiem nikt nie chciał odebrać jej łupu. Dwunogi źle reagują na widok psa ze zdobyczą, ale ich najlepiej jest unikać cały czas.
Po bezpiecznym powrocie, pełnym przemykania się bocznymi uliczkami i umykania spojrzeniom Dwunożnych, Słoneczko dumnie złożyła swoje zdobycze na szczycie stosu. Był on zadziwiająco duży, jak na obecną porę, a ona jeszcze dodała swoje. Ponadto wymęczyła się już trochę, miała poczucie, że coś zrobiła, więc nie czuła już tego nieznośnego rozpierania od środka. Podniosła łeb i jej oczy spotkały się z oczami Opala. Właśnie podszedł do stosu i układał na nim gołębia.
Ostatnio jakoś się mijali. Teraz gdy stanęli nos w nos, Słoneczko poczuła śmieszny skok w żołądku. Uśmiechnęła się do niego.
— Polujesz dzisiaj? — zagadnął. 
— Nie, ale stwierdziłam, że nie zaszkodzi. 
— Ładny łup. Mnie wleciał tylko ten. — Wskazał na stos i drapnął się za uchem.
— Możemy pójść razem po kolejny! Natknęłam się na niezłego rozpraszacza w porcie. Jeśli dalej tam jest, możemy się dziś obłowić w świeże ryby. Jak dawniej! — Machnęła ogonem z entuzjazmu. Nagle czuła, jakby znikąd pojawiło się u niej dwa razy więcej energii niż poprzednio, ale tym razem było to milsze, już nie męczące, a wręcz dodające energii.

<Opalek?>
[879 słów: Słoneczny Pysk otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz