14 sierpnia 2021

Od Żałobnej Pieśni (Nieuchwytnej Łapy) CD Cynamonowej Pestki

 Słyszałam kiedyś, że czas leczy rany.
Nie wiem, ile właściwie czasu potrzeba na to całe „leczenie ran”, ale póki co uważam, że to największa ściema, jaką kiedykolwiek mi powtórzono. W końcu gdyby te rany leczył, medycy nie byliby potrzebni. A niestety lub stety, udawać się do nich również należało.
Wszystko zaczęło się przez treningi, które zaniedbałam. Do Aksamitkowej Chmury udałam się po tym, jak Migoczące Światło przyszedł do mnie we śnie. Pełna skruchy, żalu i wypełniona mieszanymi uczuciami stanęłam przed suką, która wydała mnie na świat.
— Aksamitkowa Chmuro, jestem gotowa odłożyć na bok swoje lęki i obawy, aby podejść należycie do czekającego mnie treningu. Wiem, że wiele jeszcze przede mną, a czas goni i…
— Nieuchwytna Łapo — przerwała mi, spoglądając na mnie z pewnego rodzaju dumą i czułością.
Poczułam się nieswojo. To było coś, czego zawsze pragnęłam od Złotej Gwiazdy. Czego nigdy od niej nie dostałam. Teraz była przede mną moja druga mentorka, która patrzyła na mnie w ten sposób tylko dlatego, że wreszcie, po księżycach walk sama ze sobą, przyznałam się do błędów i gotowa byłam odłożyć na bok przeszłość. 
— Przyszłaś do mnie, chociaż jest ci bardzo ciężko. Stanęłaś przede mną, przyznając się do winy. Wszystko inne miałaś już, Nieuchwytna Łapo. Zawsze byłaś zdolną, dzielną uczennicą. Bardzo wiele nauk przyjęłaś od Złotej Gwiazdy, twoje starania nie poszły na marne. Szybko przychodziło ci pojąć rzeczy nowe, których wiele nie było, kiedy przeszłaś pod moje skrzydła. Potrzebowałam jedynie tej skruchy, by wiedzieć, że jesteś gotowa przyjąć miano wojowniczki. Jestem z ciebie dumna, Nieuchwytna Łapo. Pójdę zawiadomić liderkę, a ty udaj się kontrolnie do medyków, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku i będziesz mogła podejść do ceremonii mianowania. Nie mogę się doczekać! — nim udało mi się jej odpowiedzieć, pognała radośnie szukać Bryzowej Gwiazdy, zostawiając mnie w pewnym osłupieniu.
Nie ukrywam, że wolałabym następnych dziesięć księżyców odbywać karne, niesamowicie ciężkie treningi, niż w ogóle udawać się w stronę medyków. Na samo wspomnienie tego słowa, przed oczami stawał mi widok ciała Płomiennego Zachodu, a moje łapy robiły się jak z waty. Stawiałam bardzo niewielkie, niemalże milimetrowe kroczki, a i tak znalazłam się tam jakimś cudem, robiąc wszystko, aby tylko wzrokiem nie trafić na miejsce, gdzie leżał.
— Nieuchwytna Łapo! — usłyszałam od razu po przekroczeniu progu.
— Witaj, Cynamonowa Pestko — mruknęłam z dziesięciokrotnie mniejszym entuzjazmem.
Liczyłam na to, że spotkam Manaciego Olbrzyma i uniknę konfrontacji z nielubianą, przemądrzałą siostrą, ale najwyraźniej się przeliczyłam.
— Strasznie chuda jesteś, jadłaś coś w ogóle? Kiedy ostatnio mi się pokazywałaś? Jeszcze chwila i pomyślałabym, że mnie unikasz.
Przemilczałam tę wypowiedź. W zasadzie to trochę unikałam.
— Chodź, opowiesz mi zaraz, gdzie tak zniknęłaś. O Gwiezdni, ile to księżyców minęło od naszego ostatniego spotkania? A przecież jesteśmy siostrami, żyjemy w tym samym kla—
— Bardzo chciałabym, ale przyszłam w konkretnej sprawie — wcięłam się jej w słowo. — Aksamitkowa Chmura przysłała mnie, żeby upewnić się, że mogę przystąpić do ceremonii mianowania.
— Ceremonii Mianowania? No! Czas najwyższy, Nieuchwytna Łapo! Strasznie wolno szedł ci ten trening, chyba tylko Sosnowa Łapa zwleka bardziej, niż ty!
Spoglądałam na nią spode łba. Jak zwykle wie wszystko najlepiej i lepsza jest od wszystkich. Jak ona mnie bardzo drażniła! Oczywiście musiała wspomnieć o tym, że bardzo zaniedbałam trening, jakbym sama tego nie wiedziała!
Widząc moją minę, chyba zreflektowała się odrobinę, bo zaraz przestała gadać na mój temat i zaczęła opowiadać coś o jakimś swoim śnie, badając mnie jednocześnie. Nieszczególnie jej słuchałam, po prostu przytakiwałam w odpowiednich momentach. Co mnie obchodzi jakiś głupi sen mojej głupiej, przemądrzałej siostry.
— ...i kiedy się obudziłam, zdecydowałam się zjeść mięso z przepiórki, a nie sarny, tak jak widziałam we śnie. I wiesz co? Wszyscy, którzy zjedli sarnę, mieli potem problemy żołądkowe! Niesamowite, prawda?
— Tak. Owszem. Niesamowite.
— Gwiezdni musieli mnie przestrzec, w końcu zatruty medyk nie będzie w stanie dobrze pomóc innym. No… To tak, powinnaś zdecydowanie więcej jeść i ruszać się też trochę więcej. Jestem pewna, że poradzisz sobie z całonocnym czuwaniem. Tylko na litość Gwiezdnych, nie zabieraj się od razu za duże porcje i wielki wysiłek, małymi kroczkami wróć do dobrej diety! Nie mogę się doczekać ceremonii twojego mianowania! Wpadniesz potem porozmawiać, prawda?
— Tak, tak. Pewnie. Po czuwaniu. Może. Zobaczę. Dzięki. — Podniosłam się i opuściłam to okropne miejsce, nie czekając, aż znowu będzie ode mnie czegoś chciała.
Myślałam, że ta wizyta będzie moim jedynym koszmarem tego dnia. Ale nie. Czekało mnie coś o wiele gorszego, na co kompletnie nie byłam przygotowana. 
Nadszedł wieczór, a wraz z nim czas na moje mianowanie. Nie spodziewałam się go tak wcześnie. Byłam zestresowana, ale wiedziałam, że nie mogę zawieść Migoczącego. Liczył na mnie. Cały klan zebrał się w jednym miejscu, poświęcając całą uwagę Bryzowej Gwieździe, Aksamitkowej Chmurze i mi.
— Ja, Bryzowa Gwiazda, liderka Wietrznych, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tego ucznia. Ciężko… a na pewno bardzo długo... — czułam na sobie pełne wyrzutu spojrzenie — ...pracował, by zrozumieć wasz szlachetny kodeks, więc polecam go wam jako wojownika. Nieuchwytna Łapo, czy obiecujesz przestrzegać kodeksu wojownika, chronić i bronić go nawet za cenę życia?
— Obiecuję. — Odparłam stanowczym, lecz nieco drżącym z emocji głosem.
Kątem oka widziałam podekscytowaną Aksamitkową. Naprawdę była ze mnie dumna.
— A zatem mocą Coelum nadaję ci imię wojowniczki. Nieuchwytna Łapo, od dziś będziesz znana jako Żałobną Pieśń...
Serce zatrzymało mi się na moment. Byłam pewna, że się przesłyszałam. Że mi się zdawało. Spojrzałam z niedowierzaniem wpierw na moją mentorkę, równie zaskoczoną, a następnie na liderkę, na której pysku malował się podły uśmiech. Napięcie można było wyczuć pośród całego klanu. Wszyscy wpatrywali się w tę scenę z niedowierzaniem, zaskoczeniem, niektórzy oczywiście z obojętnością. Poczułam, jak palące rumieńce wstydu malują się na moich policzkach.
— Żałobną? — zapytałam zduszonym, przestraszonym głosem.
— Zaniedbałaś klanowe życie, Żałobna Pieśni. Twój trening trwał o wiele dłużej, niż powinien. Nie pamiętam, abyś w jakikolwiek sposób, poza podbieraniem zasobów, przyczyniła się dla dobra klanu. Niech ten dzień będzie dla ciebie nauczką.
Zamarłam. Resztkami sił wstrzymywałam łzy.
— Bryzowa Gwiazdo, myślę, że zbyt surowo podeszłaś do niej. Straciła bardzo wiele i… — wstawiła się za mną Aksamitkowa.
Nie spodziewałam się tego z jej strony. Zazwyczaj przymilała się do każdego i nie kwestionowała niczyich decyzji. A na pewno nie liderki.
— Słowo lidera klanu stanowi prawo. — Ucięła Bryzowa. — Znaj jednak moją litość. Jeżeli zależy ci na godnym członie, na zachowaniu miana Nieuchwytnej, pozwolę ci pod jednym warunkiem. Pomyślnie wesprzesz młode pokolenie, z powodzeniem przeprowadzając przez trening przynajmniej trójkę młodych uczniów. Masz szczęście, że niebawem najmniejsi Wietrzni znajdą się w wieku odpowiednim do rozpoczęcia swoich nauk. Czy wyraziłam się jasno? — obdarzyła mnie wyjątkowo nieprzyjemnym spojrzeniem.
— Tak jest, Bryzowa Gwiazdo. — Wydusiłam.
Położyła wtedy głowę na mojej głowie, a ja posłusznie liznęłam ją po barku, chociaż w tamtej chwili miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Klan oniemiały milczał, wbrew zwyczajowi wykrzyknięcia imienia. Dopiero Cynamonowa Pestka oprzytomniała.
— Żałobna Pieśń! — wykrzyknęła, a Wietrzni powtórzyli za nią.
Wiedziałam, że Bryzowa Gwiazda nie zrobiła tego ze względu na trening. Widziałam to w jej oczach. Nie lubiła mnie. Tak, jak nie lubiła Złotej Gwiazdy, mojej matki i poprzedniej mentorki. Chciała mnie złamać. Upokorzyć. A ja chciałam, żeby nagle piorun ją trafił i zginęła. Pragnęłam, żeby coś się jej pozbyło.
Całonocne czuwanie nie było niczym trudnym. Dzięki niemu nikt z Wietrznych nie zaczepiał mnie, a ja, tak czy siak, nie byłabym w stanie zasnąć po takim wydarzeniu. Miałam całą długą noc, żeby myśleć o tym, co się stało. Płakałam, kiedy nikt nie słyszał. Jak mogła tak mnie upokorzyć! Przed całym klanem! Nienawidziłam Bryzowej Gwiazdy. Nienawidziłam jej całym sercem. I gdyby nie to, że obiecałam we śnie sprostać wszelkim trudnościom, uciekłabym z klanu jeszcze dziś. Ale musiałam być dzielna. Musiałam robić dobrą minę do złej gry. Musiałam pokazać, że wcale nie zabolało mnie to, co zrobiła. Musiałam udowodnić tej starej wiedźmie, że nie złamie mnie tak łatwo. Tylko jak tego dokonać, skoro właśnie tak łatwo mnie złamała?
Nim się obejrzałam, był świt. Świt, po którym na dobre przylgnęło do mnie miano Żałobnej Pieśni. Przekonałam się o tym boleśnie przez Cynamonową Pestkę, która jak na złość zjawiła się przy mnie od rana. Pokazała się w bardzo niefortunnym momencie, po emocjonalnej nocy, kiedy to miałam ochotę wyżyć się na czymkolwiek.
— Żałobna Pieśni, tak mi przykro! — zaćwierkała na dzień dobry. — Miałam dziś sen, w któ—
— Co mnie obchodzi twój głupi sen! — podniosłam głos. — Wcale nie jest ci przykro! Przyszłaś po prostu, bo nikt już nie chce słuchać twojego przemądrzania się! No dalej! Stój nade mną i nabijaj się w duchu, że byłaś lepsza, pod fałszywą maską współczucia! Udawaj, że naprawdę ci mnie żal, kiedy myślisz tylko o tym, że skończyłaś szybciej i dostałaś przyjemne miano! No słucham, po nazywaj mnie dalej Żałobną, no, dalej! Nabijaj się ze mnie, ile wlezie, taka właśnie jesteś i zawsze byłaś! — wykrzyczałam, po czym się rozpłakałam.

<Cynamonowa Pestko? DRAMA TIME!>
[1432 słowa: Żałobna Pieśń otrzymuje 14 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz