21 września 2021

Od Cynamonowej Pestki CD Białej Łapy

Cynamonka kochała tego malucha tak bardzo, jakby był jej. Nie widziała problemu w jego pochodzeniu, czuła do niego taką ogromną miłość, mimo to. To był tylko niewinny dzieciak, który wydawał się tak zagubiony w tym wielkim świecie klanów, przepełniony zasadami, uprzedzeniami i dyscypliną. Świecie, który potrafił być okrutny i brutalny dla tych, którzy całe życie trwali w jego murach. A Biały? Biały po prostu... Pojawił się tutaj jednego dnia, wyziębiony. Nie wzięcie go ze sobą nie było nawet opcją. Teraz musiał to wszystko wbić do swojej malutkiej główki, wszystkie imiona i ważne psy we wszystkich klanach, będąc przy okazji wystawionym na szepty i pomruki psów, które nie są, aż tak pozytywnie nastawione do pieszczochów w swoich szeregach. Nawet dla niej by to momentami byłoby za dużo, a co dopiero dla takiego malucha... Musiała go obronić, za wszelką cenę, nawet jeśli miałoby to znaczyć konsekwencje skierowane w jej stronę. Była gotowa się poświęcić dla niego, poświęcić dla niego wszystko. Dla tego małego szczeniaka, któremu nie raz ciężko było wydusić choć jedno słowo. Dla swojego małej Białej Łapy. Nie widziała w tym wypadku innego wyjścia.
Polizała kropkowanego ucznia w czoło, poprawiając swoim ciepłym językiem kępkę futra na jego głowie. Biały mruknął na to cicho, jakby zadowolony, i zwinął się w jeszcze ciaśniejszą kuleczkę. Pestka nie potrafiła się na to nie uśmiechnąć, wyglądał jak mały aniołek.
Był padnięty, że gdy tutaj przyszedł, ledwo trzymał się na łapach. Malucha tak bardzo wykańczał każdy dzień treningu z Bananką, że przychodził tylko do legowiska medyków, rozmawiał parę chwil z Owsianką czy Manatem i zasypiał w mgnieniu oka. Nie raz brała dłuższe przerwy między wypowiedziami, a gdy na niego zerkała, ten już smacznie chrapał, pogrążony w snach. Oh jak ona by tak chciała. Ostatnio ciągle nad głową gęgały jej gwiezdne pieski, nie pozwalając dla medyczki zmrużyć oka. Jakby mieszanie w jej głowie podczas snów im nie wystarczało...

* * *

Właśnie pożegnała Promienną Łapę, posyłając mu ciepły uśmiech. Biedak jako kolejny trafił w te okropne wnyki, raniąc swoją łapkę między metalowymi ostrzami pułapki. Dzieciak na szczęście był młody, silny, więc jego powrót do zdrowia nie zajmie długo. Teoretycznie powinien zostać razem z medyczką, jednak tak bardzo naciskał, mówiąc, że ma coś do zrobienia, że Pestka nie dała rady go powstrzymać. Czasami jej serduszko było zbyt miękkie. Nie uważała się jednak za nieodpowiedzialną. Ot, chciała po sprawić, żeby dzieciak się uśmiechnął, a to chyba grzech nie był. Chciała odetchnąć. Tak dużo czasu ostatnio spędzała w legowisku medyka, zakopana w ziołach i maściach, nie wyściubiając nawet nosa poza boks. Wyczerpana, ciągłym zajmowaniem się rannymi, których w tegorocznej Porze Spadających Liści przybywało o wiele więcej, zasługiwała na chwilę spokoju i możliwość nacieszenia się tymi małymi rzeczami, o których czasami zapominała. A było przecież ich tak wiele! Poranna rosa, która wiązała się z wilgotnymi poduszkami łap, zapach słońca, tak słodki i ciepły, bieg z końmi i te nieporadne próby prześcignięcia ich. W sercu wciąż wierzyła, że było to możliwe. To właśnie te małe rzeczy, sprawiały jej tyle szczęścia, że całe światełko w głębi Cynamonowej Pestki od razu odżywało, wywołując uśmiech na jej pysku. Kto by wiedział, że to takie proste?
Z uśmiechem wyszła na tereny Ventus, jej ogon machał się na prawo i lewo, jak małe śmigiełko. Ten dzień zapowiadał się świetnie. 
"I co Cynamonko, jak się czujesz?" koło niej pojawiła się suczka o głosie jak śpiew ptaków. Jej futro wyglądało jeszcze piękniej w promieniach słońca, gwiazdy w nim migotały świetle. Nigdy nie widziała tego w półmroku boksu.
— Naprawdę dobrze! Choć no, jestem trochę zmęczona, moje łapy śmierdzą jak te cierpkie leki, a w nosie kręci mi zapach szczawiu. Ale już czuje, że będzie lepiej!
Gwiezdna suczka pokiwała powoli głową. "Jesteś naprawdę pozytywnie nastawiona do dzisiejszego dnia... To urocze." 
— Czemu miałabym nie być? — suczka przekrzywiła głowę. — Spójrz tylko jak dzisiaj jest pięknie!
Miała rację. Złote liście przykrywały nieskończone pola wiejskich terenów jej klanu. Pasące się kawałek stąd konie, powoli żuły trawę, a chmury leniwie spacerowały po błękitnym niebie. Słyszała gdzieś śmiech szczeniaków, to pewnie dzieciaki Szramy, musiały się gdzieś bawić, ciesząc się z pogody.
Jej wzrok przykuły dwa złote psy. 
— O patrz! To Makowe Wzgórze i Jaskółcza Burza!  
"Będziesz tak stać czy pójdziesz się z nimi przywitać? Zasługujesz na miłą rozmowę, po tym harowaniu między lekami."  
— Miło mi się rozmawia z tobą — zmarszczyła lekko brwi.  
"Miłą rozmowę z kimś żywym" doprecyzowała. "Idź, bo Jaskółczy zaraz ukręci kark dla swojej siostry, za to, że ta nie daje mu jeść w spokoju." 
Cynamonka biegiem ruszyła w stronę bliźniaków, z których jeden z nich zaczął już powoli przeklinać swoją siostrę.
— Hejka! — zawołała. — Jak twoja łapa Makowe Wzgórze? Już sama chodzisz i wygląda lepiej, ale dobrze pamiętasz jak kiedyś Jaskółcza Burza blefował o swoim wypadniętym zębie, by być "bardziej męskim".
— Ja tu jestem i to kurwa słyszę — mruknął Jaskółcza Burza, przeżuwając w pysku królika.
Medyczka tylko zachichotała wraz z jego siostrą.
— Dzięki, że pytasz, to serio kochane — Makowa posłała jej uśmiech. — I jest już lepiej. Może wciąż nie biegam jak wcześniej, ale! Z twoją pomocą jest tylko coraz lepiej.
— Przeceniasz mnie — mruknęła Cynamonka. — Robię to co do mnie należy, to tyle.
— Przestań. Wiesz jak- 
— Cynamonowa Pestko?
Rozmowa nawet się na dobre nie rozkręciła, a przerwał ją Brązowa Blizna.
Zaczekał, aż suczka skieruje na niego swoją uwagę i znowu zaczął mówić. 
— Bryzowa Gwiazda chce cię widzieć, mówiła, że to ważne.
— Oh no, tylko skończę rozmawiać, nie pali się.
— Dobrze wiesz, że nie będzie czekać — Brązowy westchnął.
Młoda medyczka zerknęła tylko na Makową i Jaskółczego, starając się ich przeprosić wzrokiem i ruszyła truchtem za zastępcą Ventus. 
Na miejscu czekała na nią Bryzowa Gwiazda i... Biała Łapa. To nie mogło się skończyć dobrze. 
— Nareszcie — mruknęła liderka. — Skoro zaszczyciłaś nas swoją obecnością, Cynamonowa Pestko, może zechcesz mi coś wyjaśnić?
Otoczyła ich gromada psów, które oskarżając, patrzyły na Bryzową, warcząc gardłowo. Niektóre posuwały się nawet do szczerzenia zębów.
— Bryzowa Gwiazdo, masz całkiem rozwalone futro... 
— Czy możesz mi wyjaśnić, dlaczego do cholery ta przybłęda śpi razem z tobą i Manacim Olbrzymem w legowisku medyka? Nie widzę, żeby był chory, chyba że na głowę — parsknęła.  
"To ty kurwa jesteś chora na głowę, jebana zdrajczyni!" warknął jeden z nich, pobudzając burzę okrzyków od innych. Pokój wypełnił się obelgami skierowanymi w stronę niedorobionej liderki, która swój wściekły wzrok kierowała na medyczkę własnego klanu.
Skuliła się, nie mogąc wydusić z siebie słowa. 
 
 <Biały? Uratujesz swoją mamusię od strasznej pani?>
[1074 słowa: Cynamonowa Pestka otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia + Promienna Łapa wyleczony]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz