3 września 2021

Od Drżącej Łapy CD Jazgoczącej Łapy

Przez chwilę stałam nieruchomo, analizując wszystko. Wszystko – a w zasadzie jedno zdanie, które wymówił, i na które nie umiałam odpowiedzieć.
Nie chciałam jego pomocy, a on mi ją zaproponował. Generalnie nie chciałam mieć z nim więcej do czynienia niż to nieuniknione. Gdybym jednak odmówiłam, wyszłabym na obrażalską idiotkę, która nie chce przyjąć pomocy „bo nie”. Chociaż w sumie zawsze mogłam znaleźć nowe hobby i poddać się mu bez reszty.
Ee… Może nie będę ryzykowała, że po tym haśle zgarnę całą wymianę mchu.
— Dobra – westchnęłam, lekko mrużąc oczy. — Zgarnij wszystkie szmatki i mech na jedną kupkę, a ja pójdę poszukać nowych.
— Pewnie są jakieś czyste kawałki — wtrącił się Jazgocząca Łapa, nasz nowy ekolog.
— Jak tam chcesz – zmęczonym tonem powiedziałam. — Ale muszą być naprawdę czyste. Bo jak nie, to podłoże zamiast nich ciebie starszyźnie pod dupę.
Te ostatnie zdanie wymówiłam w myślach, ale myślę, że i tak się zalicza do wypowiedzi.
Po cichu opuściliśmy legowisko uczniów, przenosząc się do kącika starszyzny. Nigdy nie przepadałam za tym miejscem. Starsi klanu nie byli zbyt czyści (cuchnęli jak menele), zawsze narzekali i sprawiali o wiele za dużo problemów. Gdyby ktoś ich po cichu sprzątnął, pewnie nie miałabym nic przeciwko. O ile najpierw ktoś spisałby ich wszystkie historie. Musimy mieć coś do uśpienia małolatów.
Kiedy będące pół trupami starsze suki rzucały swoje głupie uwagi, ja nosem przeszukiwałam ich ściółkę. Miałam w całkowitym poważaniu ich słowa, będąc gotowa odgryźć się za którąś z wyjątkowo dotkliwych uwag.
— Ach, ci młodzi – któryś westchnął, wpatrując się we mnie i marszcząc pysk. — Nie umieją robić nic poza imprezowaniem. Nawet nie rozróżniają czystego od brudnego mchu – westchnął, spoglądając na wydzieloną przeze mnie brudną część ściółki. — Patrzcie. Czyste chce wywalić, kiedy na tej drugiej stercie leżą najlepsze kawałki.  
— To prawda – wtórowała mu jakaś stara suka, sporo od niego wyższa. — W ich wieku to zajmowałam się szczeniakami, ot co! A nie teraz, skurwiele latają po całym obozie, niszcząc mi resztki mojego cennego życia.
Kolejny przeciągle westchnął, zgadzając się z tą myślą. Pierwszy natomiast ciągnął ją dalej.
— Ja natomiast w ich wieku zabiłem swojego pierwszego niedźwiedzia — poirytowany potrząsnął łbem, strzepując mech, który mu zasłonił ryja. — A teraz przynoszą do obozu głupie myszy! Nie ma co na ząb położyć! Ani co wypić! Zaraz wszyscy położymy się przez brak wody i już nie wstaniemy! Tak się zasłużyliśmy dla klanu, a oni taki cyrk nam odwalają na starość! — histerycznie zawodził. — To wszystko przez to, że miłość im we łbie pomieszała. Sam pamiętam, jak w ich wieku…
W tym momencie przestałam słuchać i przez przypadek rzuciłam mu jego własnym gównem w pysk.
— Ups. Przepraszam.
— Jaki brak manier! — Wrzasnęła jedna babka z oburzeniem, podnosząc jakiś ciężki przedmiot (wyglądał jak ten, który dwunożni unoszą nad sobą podczas deszczu?). — Ja już cię nauczę-
— Przepraszam? — niepewnie spytał Jazgocząca Łapa, podchodząc do towarzystwa. Zdziwionym wzrokiem obdarzył całe legowisko, kładąc przede mną szmatki i wysuszoną trawę. — Proszę… Wyściółka…
— A mech? – zawiedziony spytał gościu od niedźwiedzia. — Co z mechem?
Mchem — cicho poprawiłam. Nie usłyszał, ale ta od parasola rzuciła mi krzywe spojrzenie.
– Cóż… — Jazgot wydawał się zdziwiony. — Jest zbyt gorąco, aby mech…
– Nie pyskuj! — przerwała mu jedna z suk, nerwowo zagryzając wargę. — Przynieś mi ktoś coś do jedzenia.
Skinęłam pyskiem na brata, i zostawiając go samego, wyszłam z legowiska. Kierowałam się w stronę stosu ze zwierzyną, zastanawiając się, co mogłabym podłożyć starszyźnie i czym otruć.
Zrezygnowałam jednak zanim zdążyłam obmyślić plan, bo nie zamierzam pójść w ślady Milfowego Ogona.
Z rezygnacją spojrzałam na niemal pusty stos, i poczułam, jak głód daje o sobie znać. Wzięłam trzy porcje zwierzyny dla członków starszyzny, obiecując sobie w duchu, że zaraz po zakończeniu czyszczenia posłań wybiorę się na polowanie. Musiałam włożyć wiele starań, aby samej nie zjeść posiłku przeznaczonego dla starszych członków klanu.
Myślałam, że szczęście się do mnie uśmiechnęło. Zapewne pomyślałby każdy w ten sposób, gdyby na jego szkolenie przypadała wiosna i lato. Pewne więc było, że coś musiało pójść nie tak. W końcu co za dużo to niezdrowo, prawda? Normalnie zdechłabym z szczęścia.
— Proszę – powiedziałam, stawiając mięso przed emerytami. Odwróciłam wzrok, aby nie patrzeć, jak jedzą. — Ile już zrobiłeś, Jazgocząca Łapo?
— Dwa — oznajmił uczeń, nie przerywając pracy.
— Wyniosę to — wskazałam głową na brudną kupkę ściółki. — Zaraz potem wrócę ci pomóc.
Mój brat pokiwał głową, kontynuując brudną robotę. Ja natomiast wyszłam, z obrzydzeniem trzymając brudne szmatki w pysku. Do mojego nosa wlatywała odrażająca woń potu i gówna, na której usilnie próbowałam się nie skupiać. Nie mogłam się doczekać, kiedy nareszcie wyrzucę te ścierwa i odetchnę.
Prędko pozbyłam się nieprzyjemnego zapachu (wraz z przedmiotami go wydzielającymi). Gdy zamierzałam wrócić do brata, zagadnął mnie mój mentor.
— Zamierzam wybrać się na polowanie — oznajmił takim tonem, jak gdyby to on był przywódcą klanu. — Wezmę cię jako uczennicę, dobrze? Dołączy do nas Iskrzący Płomień i Promienna Łapa wraz z Różanym Płatkiem.
— Spory skład.
Kolejną osobą, która postanowiła przerwać mi wymianę legowisk (nie, żebym miała coś przeciwko, ale trochę mi się śpieszyło na patrol) była Puchaczka. Wyjaśnienie temu gówniarzowi, że nie może iść na polowanie, bynajmniej nie skończyło się sukcesem. Kurdupelka poszła naskarżyć swojemu tatusiowi, jaka to durna Dreszczka jest głupia, a mnie zostawiła samą wraz z czekającymi na mnie zajęciami. Nic więc dziwnego, że gdy dołączyłam do brata, ten prawie skończył czyścić legowiska.
— Miałam parę przeszkód po drodze — powiedziałam ze spokojem, nie chcąc zagłębiać się w temat. W końcu nie muszę się mu tłumaczyć.
— Zostało ostatnie. – Odpowiedział cicho. — Wyniosę mech.
— Nie, nie — szybko wtrąciłam. — Ja to zrobię. Ty idź robić sobie, co tam do roboty masz.
Nie robił cyrku, zrozumiał, że to będzie sprawiedliwe i sobie poszedł. Czasem go nawet lubię. W szczególności, kiedy nie wtrąca się w moje decyzje.
Co nie jest zbyt częste.
— Skończyłaś? – jedna z członkini starszyzny mruknęła poirytowana. — Chcę wreszcie się położyć.
— Przepraszam, to chwilę potrwa — z udawanym uśmiechem odpowiedziałam, chociaż coś się we mnie zagotowało.

***

— Bla, bla, bla — pod nosem mruczałam, gdy mój ojcmentor tłumaczył mi taktykę polowania.
— Nie interesuje cię to? — Mój mentor zadał notoryczne pytanie. — No co ty. Oczywiście, że cię interesuje. Pomyśl, jak inni będą cię szanować. Dzięki nauce ze mną będziesz najlepsza.
Nawet nie wiedział, że tym gadaniem o byciu najlepszym tylko nakręcał mojego fioła. Racja jest po jego stronie. Oczywiście, że mnie to interesuje. Chcę zyskać podziw innych. Co innego robiłabym na tych treningach?
Nie. W tym nie było sarkazmu.
Kiwnęłam głową i słuchałam go uważnie, moje znudzenie zastępując chłodną uwagą. Bez zapału, jednak z determinacją pochłaniałam jego kolejne słowa. W skupieniu przyswajałam coraz to nowsze informacje, jednocześnie wykonując i powtarzając znane już mi pozycje.
— Dobrze. Czy mogłabym poćwiczyć ten manewr, udając, że ów liść — wskazałam na przedmiot nosem — jest nornicą?
Po otrzymaniu zgody od mojego mentora wykonałam ćwiczenie najlepiej, jak potrafiłam. Swoją uwagę poświęcałam najmniejszym detalom, wiedząc, że to one stworzą całość. Chciałam wyglądać jak profesjonalista. Jak gdybym miała za sobą całe księżyce treningu właśnie tego manewru.
Ze zdziwieniem wysłuchałam jednak kolejnym rad, na temat tego, co mogę zrobić lepiej. Starając nie zrażać się, powtórzyłam ćwiczenie. Znowu. Kolejny raz. Nie dopuszczałam do siebie frustracji, czując lód, który we mnie narasta. Kiwnęłam głową i powtórzyłam zadanie.
Za dziesiątym razem nadal nie straciłam zapału, a zmysły wyostrzyły mi się. Ważne dla mnie zaczęło być jedynie, aby zrobić to, o co prosi mój mentor. Skrzydeł dodała mi myśl, że kiedy wykonam ten manewr na prawdziwym polowaniu, wszyscy popatrzą się na mnie z podziwem i będą szeptać między sobą.
Oczywiście, że mnie to interesuje. Muszę to pokazać Pustynnemu Wiatrowi.
Bezszelestnie podeszłam do listka, oczami wyobraźni widząc w jego miejscu tłustą nornicę. Jednak wyobraźnia, którą pobudziłam, nie pomogła mi, przedstawiając obraz uciekającego zwierzęcia. Potrząsnęłam głową, chcąc odróżnić rzeczywistość od fikcji, przez co szansa na idealne wykonanie ćwiczenia przeleciała mi tuż przed nosem.
— Wystarczy – powiedział mój mentor. — Spróbujmy upolować teraz coś w praktyce.
Skinęłam głową, nawet nie prosząc o pochwały. Nie zasłużyłam sobie. To, co dzisiaj przedstawiłam, było istną porażką.
Spacerowałam chwilę z Pustynnym Wiatrem, próbując wyłapać zapach zwierzyny. W powietrzu czułam jednak tylko dziwne grzybki, wczorajszą kupę jakiegoś zwierzęcia i …starą skarpetę? Nieważne, przejdźmy do konkretów.
Mój ojc…mentor wskazał mi nosem miejsce, a ja szybko przekręciłam głowę.
Jestem z Industrii, więc umiem wspinać się na drzewa.
Ten ptak nie powinien być dla mnie problemem.
Żołądek jednak skręcił mi się ze strachu, gdy pomyślałam, że mogłabym wejść na ogromny dąb (to był dąb? Chyba tak…) i nie zesrać się po drodze.
Wystarczyło, że zahaczyłam pazurami o korę, a ptak już odleciał.
— Następna lekcja będzie ze wspinaczki — z po wątpieniem stwierdził mój mentor, widząc moje nieudolne starania oddzielenia mojej zahaczonej o pień drzewa kończyny od właściwego Dębu.
Dzięki Gwiezdnym, że sam Wiatr złapał zwierzynę, dzięki czemu nie wróciliśmy do obozu z pustymi pyskami. Stos jednak, mimo nornicy przyniesionej przez mojego ojca, był w opłakanym stanie. Poczułam, że tej nocy znów pójdę spać z pustym żołądkiem.
Zaczęłam zastanawiać się, czy nie poprosić Szarą Skałę o zwolnienie lekarskie z obowiązków i przydzielenie mi przywilejów chorych psów (TAKICH JAK JEDZENIE W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI WRAZ Z KARMICIELKAMI).
Koło mnie stał mój brat, Jazgocząca Łapa. A w zasadzie stanął przed chwilą. Najważniejsze jest to, że wiedziałam, iż on też ma ten sam dylemat.
Zjeść, czy nie zjeść? Oto jest pytanie.
 
<Jazgocząca Łapo? Sorry, że tak długo, ale mi się nie chce>
[1474 słów: Drżąca Łapa otrzymuje 14 Punktów Doświadczenia oraz 3 Punkty Treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz