Jazgocząca Łapa obdarzył siostrę zdziwionym spojrzeniem, próbując ukryć swoją złość. O co jej znowu chodzi?
Jak nie jest wredna, to obrażona i czepialska; parska, syczy, przewraca oczami, a przy tym zachowuje się, jakby wszyscy oprócz niej mieli mysie móżdżki. Czy tym razem wkurzyła się na to, że poszło mu lepiej, niż jej? Ojciec kazał mu powtarzać jej słowa. Czy miał to robić bezmyślnie? A może od razu zachowywać się jak debil, tylko dlatego, żeby podnieść jej samoocenę?
Może i by to zrobił. Oczywiście dla Piasek i także dla Promyczka. Możliwe, że też dla Kruczka, w końcu na co dzień, w cztery oczy, rozmawiali normalnie; nie była to bliska relacja, ale dość cenna i nie chciałby jej stracić.
Ale nie dla Dreszczki.
W zasadzie nie wiedział, kto to wszystko zaczął, ale to było bez znaczenia. Jeżeli ona myślała, że on zrezygnuje ze swoich ambicji na rzecz tego, by ona nie miała bólu dupy, to się myliła. Zawsze na jej złośliwości starał się odpowiadać uśmiechem, wzruszeniem ramion czy milczeniem, chociaż czuł się, jakby siostra orała mu pysk pazurami.
— Hm — mruknął, widząc oddalającą się siostrę. — A nie uważasz, że to trochę niesprawiedliwe?
— Niesprawiedliwe? — Drżąca zmrużyła oczy. — Co znowu nie tak? Nie rób z siebie ofiary.
„Że co”.
„Że co”.
— Nic — mruknął, odwracając się na pięcie.
Co niby mogło być niesprawiedliwe? On ma obrobić z trzydzieści parę posłań, podczas gdy ona zrobi maksymalnie kilkanaście. Rzeczywiście, sprawiedliwie.
Poczłapał w stronę legowiska wojowników, po drodze rozglądając się za Piaskiem, Kruczkiem bądź Promyczkiem; miał nadzieję, że może któryś z nich by mu pomógł. Niestety, jego rodzeństwo najpewniej właśnie trenowało pod okiem mentorów czy wyciągało kleszczy starszyźnie.
Wszedł do części magazynu przeznaczonej na legowiska wojowników; na niższych półkach i podłodze rozciągały się legowiska z mchu, szmatek oraz miękkich liści, przesiąknięte zapachem klanowych psów. Jazgocząca Łapa ze zrezygnowaniem rozglądnął się po pomieszczeniu, próbując znaleźć w sobie pokłady chęci i energii, by zacząć tą niewątpliwie długą pracę. Westchnął cicho, podchodząc do jednego z pierwszych legowisk.
Gdy dotknął nosem wyściółki, otoczył go miły zapach Stopowej Ścieżki. Wyciągnął łapę przed siebie, rozdzielając czyste szmatki od tych brudnych; w powietrze uniosła się mgiełka kurzu. Uczeń kichnął, zagarniając zabrudzoną ściółkę do kąta pomieszczenia, a na miejscu legowiska Stopowej zostawiając małą kupkę niezanieczyszczonych szmatek i mech zbity w kulkę.
Po wyczyszczeniu pierwszego legowiska pies przeszedł do drugiego, które obrobił w tej sam sposób, rozdzielając czyste fragmenty od tych brudnych.
Trzecie legowisko należało do Kolorowego Wiatru; zapach unoszący się w powietrzu nasiąknięty był wonią włóczęgi.
Trzecie legowisko należało do Kolorowego Wiatru; zapach unoszący się w powietrzu nasiąknięty był wonią włóczęgi.
„Po co ją przyjęli?” — zastanowił się, przebierając łapą mech. — „Przecież mamy wystarczająco dużo psów w klanie”.
Uważał ją za miłą osobę, jednak wiadomość, że ma zostać członkiem Industrii, nieźle go zaskoczyła. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw i czuł się dziwnie z myślą, że jest to już drugi dorosły pies, który dołączył do ich klanu w ciągu tak krótkiego czasu. Oczywiście był dla suczki uprzejmy i z cierpliwością tłumaczył jej zasady życia w klanie, chociaż sam był dopiero uczniem; mimo wszystko uważał, że przyjmowanie obcych psów do Płomiennych jest trochę dziwne. Inne klany na pewno nie będą zachwycone, gdy się o tym dowiedzą, zresztą, wśród nich samych z pewnością znajdą się osobniki, które się o to rozgniewają. Z drugiej jednak strony Kolorowy Wiatr mogłaby być ważną i cenną wojowniczką.
„Mam tylko nadzieję, że się szybko przyzwyczai do naszego życia” — mruknął w myślach uczeń, przechodząc do kolejnego legowiska.
— O, Jazgocząca Łapo!
Trzykolorowy uczeń drgnął, gdy rozpoznał głos Promyczka. Zastrzygł uszami.
— Co robisz? — Promienna Łapa zaglądnął mu przez ramię. — Ojej, czyścisz legowiska. Pomóc ci?
— Co robisz? — Promienna Łapa zaglądnął mu przez ramię. — Ojej, czyścisz legowiska. Pomóc ci?
— Jeżeli chcesz — szczeknął Jazgotek, z wyraźną ulgą. — Możesz wynosić pobrudzone szmatki i kawałki mchu, a potem przynosić nowe — westchnął, marszcząc nos od nieświeżego zapachu posłań.
— Ja na razie sprawdzam, czy w starych legowiskach są jakieś czyste fragmenty ściółki, które można by ponownie wykorzystać; nie jestem pewien, czy zdołalibyśmy znaleźć tak dużo mchu, by wyścielić je zupełnie od nowa.
Promienna Łapa zamyślił się przez chwilę, po czym otrząsnął się, machając ogonem. Jego pysk znów rozjaśnił uśmiech, chociaż oczy pozostawały nieobecne.
— Taak… — zaczął — Jasne.
— Dziękuję — wymruczał uczeń Ognistego z wdzięcznością. Przekrzywił głowę, obserwując brata. — Z twoją pomocą na pewno będzie szybciej.
Promienna Łapa wyniósł brudną ściółkę, zadowolony merdając ogonem. Jazgotek odprowadził go wzrokiem, po czym wrócił do swojej pracy. Automatycznie rozdzielał ściółkę na dwie kupki, by następnie jedną z nich oddać do wyniesienia bratu; ten po chwili przynosił świeży, pachnący mech, którym razem uzupełniali legowiska.
Mimo że pracowali we dwójkę, praca zajęła im półtorej godziny, która dłużyła się niemiłosiernie; ostatecznie jednak wszystko było zrobione. Jazgocząca Łapa odetchnął, ze zmęczeniem wodząc wzrokiem po wyczyszczonych legowiskach wojowników.
— Gotowe — westchnął, wstając. Porządnie rozciągnął łapy, w których mu strzyknęło. — Jeszcze raz ci dziękuję, Promienna Łapo.
Beżowy uczeń Różanej zamrugał oczami, otrzepując się; w powietrze poleciały strzępki szmatek i kawałki mchu.
— Nie ma za co — uśmiechnął się i przejechał łapą po pysku, próbując go doczyścić. — Mam nadzieję, że wojownicy będą zadowoleni.
Jazgotek pokiwał wolno głową, zgadzając się z bratem. Minąwszy ucznia, pożegnał się, kierując swoje kroki w stronę legowiska starszyzny; postanowił, że zobaczy, jak poradziła sobie ze swoim zadaniem Księżniczka.
Zaglądnął do pomieszczenia, mrugając oczami; w powietrzu unosił się kurz, rozmazujący sylwetkę uczennicy; jej niegdyś śnieżnobiałe futerko było całe w sierści innych psów, mchu i nitkach ze szmatek. Siostra poruszyła uszami, po czym uniosła głowę, chcąc sprawdzić, kto przyszedł; jej pogodny wzrok w sekundę stwardniał, gdy dostrzegła Jazgoczącego.
— Och — parsknęła, przybierając lodowaty ton. — To ty.
Trzykolorowy pies otworzył pysk, jednak Dreszczka kontynuowała.
— Zrobiłam już legowisko uczniów — stwierdziła sucho. — A ty? Nie mów, że skończyłeś pracę — zmrużyła bladobłękitne oczy. — Ktoś ci pomagał, czy robiłeś to byle jak?
Szczeniak przeleciał wzrokiem po legowiskach, dostrzegając, że każde z nich jest czyszczone znacznie dokładniej, niż te, które robił z Promyczkiem. Uszy zapiekły go ze wstydu, gdy raz za razem próbował złapać z Księżniczką kontakt wzrokowy.
— Hm — mruknął, gdy siostra kolejny raz uciekła od jego spojrzenia, ponownie pochylając się nad posłaniem. — Tak, Promienna Łapa mi pomógł.
Drżąca Łapa milczała, poduszkami łap uklepując mech. Jej tempo pracy nie było powalające.
„Czy ona czegoś ode mnie oczekuje?” Jazgoczący zmarszczył brwi i przystąpił z łapy na łapę.
— Jak chcesz… — wydusił z siebie, niepewnie wlepiając wzrok w kupkę mchu leżącą w rogu pokoju.
— To mogę ci pomóc.
<Drżąca Łapo?>
[1020 słów: Jazgocząca Łapa otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia i 3 Punkt Treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz