Mlecz kojarzył mu się z ciepłem. Ze słońcem i popołudniowym wiatrem. Pachniał jak kwiaty i był pierwszym psem, poza matką i Klemem, którego imię zapamiętał. Uśmiechał się szeroko, śmiał głośno i spał bez koszmarów. Był promyczkiem, który chodził między tymi szarymi blokami.
Czasem tylko, gdy Jazgot na niego patrzył, czuł ucisk w brzuchu. Taki chwilowy, nie wiedział, z czego się brał. Wystarczyło, że Mlecz uśmiechnął się inaczej albo przytulił go jakoś mocniej. Wrażenie równie szybko pojawiało się jak i znikało.
Nie lubił go. Nie lubił ucisków i motylków. Kręcił wtedy łbem i siadał, by szukać na zachodzie wracającej sylwetki matki.
[100 słów: Jazgot otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz