Jesień była ciężką porą roku zarówno dla Pogrzybka jak i całego Flumine. Ostatnimi czasy medyk miał wrażenie, że każda taka jest.
Począwszy od zimy, kiedy to odbyła się niechlubna bitwa z Industrią. Ranni już zdążyli się wylizać, ale pamięć o tym wydarzeniu jak i o Pajęczym nadal wirowała gdzieś w drobnym psie. Dla tego nieszczęśnika nie mógł już nic zrobić, nie ważne, jak bardzo by się nie starał. Nawet czasu na żałobę nie było wiele, gdyż leczony w tym okresie Dynia bardzo przeżył stratę. W skład opieki nad nim weszło także podnoszenie go na duchu, a to z kolei ograniczyło wylewanie smutków. Wszystkie pozostały ukryte szczelnie za uśmiechniętym pyskiem.
Tak czy inaczej, ten trudny czas minął, a z klęski pozostało jedynie wyciągnąć wnioski. Większa wiara w słowa Gwiezdnych, którzy na pewno nie pochwaliliby tego ataku. Wiadomo jednak, że widzą oni więcej, niż jakikolwiek pies byłby w stanie. Skoro do tego wszystkiego doszło, taka musiała być ich wola.
Kolejna była wiosna, która naznaczona została piętnem swojej poprzedniczki. Za błędy musiał ktoś odpowiedzieć. Podgrzybkowa Sierść nie miał zbyt dużo czasu, by monitorować wysnuwane przez liderkę wnioski ani jej kolejne postanowienia. Musiał skupić się na chorych, a także samym sobie. Jak to się mówi starość nie radość, nawet jeśli nie przekroczyło się jeszcze groźnie wyglądających stu księżyców. Większość pory nowych liści bolące biodra dawały psu się we znaki. Chciałoby się powiedzieć — jak na złość. Nic bardziej mylnego. Sam ich właściciel chciał wierzyć, że to sami mieszkańcy Coelum próbują dodatkowo go zahartować.
Jedynie po cichu podejrzewał, że może być to zapowiedź czegoś złego, ale póki nie objawiła mu się prawdziwa wizja, starał się zachować pozytywne nastawienie i co najważniejsze, dawać wsparcie innym. Głównie podejrzewał, że przyda się ona małemu, wówczas jeszcze, Popiołkowi, który walczył o życie po spotkaniu ze straszną bronią Dwunożnych oraz Szkwałowi, wciąż jeszcze liżącemu poważne rany. Gdzieś krótko przewinął się przez pokój medyków Brzozowy Kieł, ale jego zadrapania nie wydały się zbyt poważne. Samiec szybko wyszedł z poleceniem pokazywania się co jakiś czas na oględziny.
Najgorsze okazało się dopiero zakończenie wiosny, kiedy z klanu odeszła Irysowe Serce, a jej miejsce zajął Klementisowy Korzeń. Był to duży cios dla wszystkich.
Latem przyszła susza. Nie dość, że czystą wodę trzeba było zbierać w beczkach za domem Flumine, to czasem nawet wykradać. Rzeka ledwo nadawała się do pływania, a co dopiero czerpania z niej czegokolwiek. Morza nikt nawet nie brał pod uwagę, poziom jego zasolenia był absurdalnie wysoki. Zresztą, nawet jeśli do czyjegoś łba wpadłoby napicie się z tych źródeł, musiał mieć na uwadze słowa medyka, który zarzekał się, że pomysł ten jest fatalny i nie zamierza leczyć nikogo, kto tego spróbuje. Oczywiście były to tylko słowa rzucane na wiatr, a pomógłby im bez wahania, jednak po niektórych było widać, że inna droga perswazji niż groźba nie zadziała.
Podgrzybek mimo całego zła, jakie otaczało ostatnimi czasy Flumine, starał się widzieć w tym plusy. Jedyny, jaki odnalazł to większa ilość zwierzyny. Kręciło się przy mieście coraz więcej spragnionych myszy, a czasem nawet zająców. Była to niestety mała wysepka pośrodku oceanu beznadziei.
Sporo ziół uschło, dlatego Rumianek musiało wypuszczać się po nie coraz dalej, kiedy jejgo mentor czuwał nad poważnie rannymi. Starszy wolał nie oddalać się zbyt daleko, w razie gdyby ich stan krytycznie się pogorszył, a ostatnimi czasy miał taką tendencję. Poza ograniczoną ilością zasobów naturalnych część zbiorów musieli także odsyłać Industrii. Nakrapiana jakiś czas temu wpadła na pomysł odcięcia ich od targu, czemu medyk był skrajnie przeciwny, ale oczywiście nikt nie zamierzał go w tej sprawie słuchać. No i masz ci los. Na zgromadzeniu postanowiono jako zadośćuczynienie oddawać im straty aż do następnej pełni. Kolejna rzecz pod górkę. Podgrzybek zastanawiał się nawet nad wysłaniem prośby do innych kolegów po fachu, na przykład Manaciego Olbrzyma, z którym zawsze starał się utrzymywać dobre stosunki o jakąś pomoc, ale wiedział, że w ich stronach sytuacja może wyglądać równie źle. Myślał o tym wciąż jako o planie B. W końcu zdrowie jego pacjentów było tutaj najważniejsze.
Codzienna modlitwa stała się dla Podgrzybka mantrą, bez niej już dawno straciłby siły, a także wiarę w swoje umiejętności. Wizje przysyłane przez Gwiezdnych były niewyraźne, zawiłe, ale oznaczały, że są w kontakcie. Poza pracą medyk starał się wkładać wszystkie siły w nauki Rumianku, które poza bieganiem po najdalej położone rośliny, asystowało przy każdym zabiegu oraz pomagało w sprzątaniu. Najważniejszym jednak, co chciał jejmu w tamtym momencie przekazać mentor była dbałość o samopoczucie chorych. Wierzył on, że rude zna zioła, radzi sobie z drobnymi urazami, poradzi sobie pod tym względem technicznym. Tym bardziej że ostatnio medycyna prawie na każdym kroku zdawała się dawać im pstryczki w nos. Właśnie z tego powodu ich radość związana z poprawą stanu Popielatej Łapy, który powoli dochodził do siebie po długiej walce z zainfekowaną raną, sięgała prawie nieba. Tak, zdecydowanie ostatnie tygodnie były pełne roboty.
Gdzieś pod koniec Pory Zielonych Liści znów wodni otrzymali kopniaka od losu. Rumianek zostało zaatakowane przez inny klan. Oznaczało to, poza toną zmartwień, jednego leczącego mniej. Mentor starał się o to nie obwiniać, w końcu robił ciągle to, co uważał za najlepszy wybór, ale jakiś ciemny głos z tyłu głowy, który wykiełkował w nim wraz ze śmiercią Pajęczego Odwłoku, podszeptywał do jego uszu coraz to gorsze rzeczy. Przez chwilę zastanawiał się nawet czy to nie jakaś mara z samego Infernum go opętała, ale ostatecznie odrzucił tę opcję.
Wraz z pierwszymi spadającymi liśćmi trafił do nich w coraz gorszym stanie Brzozowy Kieł. Drobne ranki wyglądały o wiele gorzej, a sam wojownik był cały rozpalony. Od tego momentu przez pokój medyków często przewijała się jego rodzina. Muszelkowy Nos, gdy tylko mogła, starała się go doglądać. Nie raz przychodziły także jego dzieci.
Przez te wszystkie wydarzenia Podgrzybek liczył na jesień lekką, spokojną, ciepłą i przyjemną. Za nic miał sobie stwierdzenia o chandrze, która często dopadała innych w tej porze roku. On zaczął cieszyć się z coraz mniejszych rzeczy. Z wyleczonego zęba Mżystej Łapy, z otrzymanej od jednego z odwiedzających chorego myszy, z odnalezionych zapasów, dzięki którym nie musiał udawać się w daleką podróż, a przede wszystkim z Rumianku wracającego do zdrowia po ataku. Dzięki tym małym znakom utrzymywał swoją pogodę ducha i trzymał się ich jak tonący brzytwy.
Na domiar złego. Jak to w życiu niestety bywa, nieszczęścia trzymały się grupą. Okazało się, że porozstawiano w polnej części terenów wodnych wnyki. Wpadły w nie aż dwa nieuważne psy — Leszczynowa Łapa oraz Rozżarzony Język. Uczennica, dzięki Gwiezdnym za to, wyzdrowiała dość szybko.
Tak czy inaczej, ta istna plątanina zdarzeń na przestrzeni ostatniego roku sprawiła, że Podgrzybek nie sypiał zbyt dobrze. Wiedział jak ważne było, żeby trzymał się w pełni swoich sił, ale sytuacja zwyczajnie mu na to nie pozwalała. Przeważnie jadł coś w czasie sprzątania, a drzemał w każdej wolnej chwili. Nic dziwnego, że w pierwszym momencie, gdy w drzwiach stanęła kolorowa suczka, nie zauważył, że jest ranna.
— Dzień dobry, Muszelkowy Nosie — przywitał się z uśmiechem, stwarzając pozory, że wszystko jest w porządku.
Czy było w istocie? Ani trochę. Jej partner nadal gorączkował, a drobny pies nie był pewny, jak pacjent przeżyje noc. Rokowania wydawały się coraz gorsze.
— Dzień dobry, Podgrzybkowa Sierści. Pomógłbyś mi z tym? — mówiąc to, zbliżyła się do niego i pokazała swoją łapę.
Brakowało jej jednego z pazurów, rana jeszcze lekko krwawiła. Medyk od razu zaczął się krzątać, przyciągając bliżej potrzebne rzeczy. Oczyścił problematyczne miejsce, następnie nałożył na nie zioła oraz je zabezpieczył.
— Jak on się czuje? — zapytała szeptem opatrywana.
Podgrzybek odruchowo podniósł łeb w kierunku Brzozowego, by później znów wrócić do rannej.
— Nadal gorączkuje — wyznał, nie chcąc negatywnie wyrokować.
Mimo niegroźnego urazu wojowniczka zdecydowała się zostać i doglądać Kła. W nocy jego stan się pogorszył, dlatego do rana próbowano mu pomóc. Niestety następny dzień przyniósł Flumine jedynie kolejny powód do żalu. Kolejny z ich członków pożegnał się ze światem żywych. Opuszczając nie tylko swoją miłość, ale także dzieci, które musiały pogodzić się ze stratą ojca.
[1303 słów, Podgrzybkowa Sierść otrzymuje 13 punktów doświadczenia, Rumiankowa Łapa otrzymuje 1 punkt treningu, wyleczona Muszelkowy Nos, umiera Brzozowy Kieł]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz