19 września 2021

Od Rzepakowej Gwiazdy CD Szarej Skały

Pora Opadających Liści? Ostatnio widziana kilkanaście księżyców temu, jednak stale wspominana przez głos, mieszczący się w głowie pewnej suki, zastanawiającej się, kiedy to ostatnio widziała tak piękny kolor drzewnych koron o tej porze roku. Uznawała je za błyskotliwsze, niż zazwyczaj, bardziej zdrowe, nasycone ciemnożółtą barwą — nie z przypadku, albowiem ostatni czas odznaczał się swoistą wyjątkowością; Rzepakowa Gwiazda posiadała mniej energii, jednak nie wpływało to na jej humor, czy zdolność do radzenia sobie z problemami, podobnie do czasu, w którym starała się przezwyciężyć uczucie straty, wręcz przeciwnie! Cała promieniała z radości, wydawała się cieszyć z jeszcze drobniejszych błahostek, niż miała w zwyczaju, przykładała większą uwagę do spraw klanowych, chociaż częściej dopadało ją zmęczenie. Zachowywała się w sposób podobny do małego dziecka — posiadała w sobie całą siłę świata, aczkolwiek stawała się senna w mgnieniu psiego oka. A wtedy nie zawsze otulały ją świecące na niebie miliony gwiazd, lecz jedna, ocieplająca deszczowe dni. Co może nikogo nie zdziwić to fakt, iż każdy w jej otoczeniu zaakceptował zmianę w zachowaniu, jakby była to naturalna kolej rzeczy po tym, co suka przeszła. I może mieli rację, może Sowi Pazur słusznie odetchnął z ulgą, widząc, że jego życiowa wybranka nie nęka go już o zabranie jej na nuggetsy, czy nie błaga o długi spacer po łące, żeby tylko znaleźć tamtą wiewiórkę, która akurat zabrała ostatniego orzecha spod korzeni drzewa, jednakże sama Rzepakowa nie uznawała swojego zachowania za normalne. Gdyby przebić się przez wszelkie warstwy dobrej zabawy i tysiąca myśli na minutę, które tworzą kopalnię procesów myślowych Rzepakowej, można by znaleźć skrywany lęk, co do zmiany jej wybuchowego charakteru. Bądź co bądź, postanowiła ignorować ten sam wewnętrzny głos, opowiadający kolorowe historie, czy przygody z dawnych lat, starając się jak najszybciej przyzwyczaić do nowej wersji własnego ja. Dla dobra klanu. No i Sowiego, ponieważ ten był wniebowzięty.
Jak na odpowiednik naszej polskiej jesieni przystało, mijanym dniom towarzyszyły częste, nieraz gwałtowne ulewy, pozostawiające po sobie obfitej strugi cieknącej ku ujściu wody. Czasami zdarzało się, że spadający z nieba deszcz tworzył błotne kałuże, w których niegdyś Rzepka miała w zwyczaju taplać się niczym niedorozwinięty płód, który nie widzi w tym nic złego. Teraz jednak kroczyła wolniej, starając się przypadkiem nie pobrudzić swoich łap. Obserwowała każdy swój ruch, jakby podwójnie pilnowała, czy aby na pewno znajduje się w wystarczającej odległości od najbliższego mokrego błota. Ktoś mógłby zapytać „Ależ dokąd Rzepakowa się właśnie wybierała?” — otóż, droga widownio, zmartwiona bólem brzucha, utrzymującym się bodajże od trzech dni, dokładnie po zjedzeniu jednego ze znalezionych dzikich owoców, zmierzała w stronę miejsca zamieszkania najlepszego medyka w historii wszystkich medyków klanu Industria — Petera, znaczy Szarej Skały. Liczyła na realne wyjaśnienie, dlaczego tak bardzo dokucza jej ten dyskomfort, choć w głębi duszy trzymała swoje nieistniejące kciuki w nadziei na to, że medyk znajdzie przyczynę jej braku energii, że przy okazji zaradzi coś na jej psychologiczny dylemat. Dlatego starała się stąpać z największą możliwą prędkością, która przypominała bardziej chód ślimaka, niż bieg psa.

— Ból brzucha i brak energii? — potwierdził, kiwając do siebie głową, co pomogło mu poważniej zastanowić się nad przyczyną występowania dolegliwości.
— Tak, ból brzucha i brak energii… Pewnie tamte różowe kropeczki były zdradliwe, prawda? A Sowi mówił, żeby nie dotykać — westchnęła cicho, besztając siebie w myślach za nieposłuchanie rady partnera. Mogłaby teraz leżeć z nim pod wierzbą i zastanawiać się, kiedy zjeść następny posiłek.
— Gwiazdo, mieliście ostatnio ze sobą dobrą zabawę? — Zignorował pytanie, dalej stojąc nad wszelkimi lekami i naparami, równocześnie wpatrując się w nie nieustannie, co zastanawiało Rzepakową — przecież nie stałby tak bez powodu, prawda?
— Dobrą zabawę? Hmmm… na pewno było przyjemnie, jak ostatnio szliśmy brzegiem jeziora po zachodzie słońca… Albo wtedy, gdy opowiadałam mu o szyszce, która uderzyła mnie w głowę! Tylko chciało mi się strasznie spać… — mamrotała zadowolona powrotem przyjemnych wspomnień ze wspólnych chwil spędzonych z partnerem, na co Szara Skała jedynie prychnął. Śmiał się z niej, czy coś mu w gardle stanęło?
— Nie o taką zabawę mi chodziło, Rzepakowa Gwiazdo — powiedział pod nosem, zapewne próbując nie wybuchnąć śmiechem po jej słowach.
Odwrócił się do niej przodem, stanął naprzeciw, ustawiając się w taki sposób, żeby patrzyli sobie prosto w oczy, co z kolei łatwe nie było ze względu na różnicę wysokości. Na jego pysku utworzył się zwiastujący dobrą nowinę mały uśmiech, osładzający stresującą dla liderki sytuację, a sama chora wstrzymała na sekundę oddech, próbując unormować swoje pędzące, jak babcie do sklepów o siódmej rano serce.
— Chciałaś mieć kiedyś córkę? — zapytał, na co suka pokiwała głową twierdząco. — No, to teraz będziesz mieć na to szansę.

<Peterek?>
[740 słów: Rzepa otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz