21 października 2021

Od Ciemnego Kła

Wstaję, ziewam i się rozciągam. Następnie, rozglądam się dookoła. Nie jest to Tenebris, nie, nie. Nie jest to też Ventus, Flumine, czy Industria. Odeszłam z terytorium klanów.
No i tu zapewne zaczną się pytania: ale dlaczego, Ciemny Kle, dlaczego odeszłaś z klanu? Cóż, odpowiedź jest prosta. Nie odeszłam, tylko zrobiłam sobie przerwę. Leżąc w legowisku starszyzny, wspominałam przygody, jakie przeżywałam dawniej z Leonisem, medykiem Bezgwiezdnych i doszłam do wniosku... Pal sześć, Ciemny Kle, nie jesteś już medyczką, więc na co jeszcze zdasz się swojemu klanowi?
Oczywiście, dbali o mnie, ale wczoraj poczułam, że muszę jeszcze ten jeden raz poczuć przyjemny dreszczyk adrenaliny. W tym celu, w środku nocy, opuściłam leżę starszyzny i poszłam na tereny Dwunożnych. Biała Tęcza spała mocno, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że odchodzę. Biedna staruszka. Dobrze, że odeszła ze stanowiska. Tenebris potrzebuje kogoś młodego, silnego, jak Jasna Gwiazda.
Czy jeszcze wrócę? Oczywiście. Ale czułam, że muszę oczyścić umysł. Wrócę, nim się zorientują, że mnie nie ma.
Potrząsnęłam głową, kończąc na tym swoje przemyślenia. Muszę niechętnie przyznać, że zaczynam powoli żałować swojej decyzji. W legowisku starszyzny było jednak... cieplej. A zwierzyny złapałam niedużo. Może powinnam jednak poczekać, na porę nagich liści?
Nie. Nie wiadomo nawet, czy dożyję pory nowych liści. Muszę korzystać z życia, póki jeszcze je mam.
W tej właśnie chwili usłyszałam śpiew ptaka. Uśmiechnęłam się i oblizałam pysk. Może dziś szczęście mi dopisze?
Rozejrzałam się i zlokalizowałam zwierzynę. Tak. Była tam. Mało tego, stała na ziemi. Gdyby siedziała na drzewie, byłby problem, ale tak, to już sobie poradzę. Nie byłam wojownikiem, ale polować jednak umiem.
Usiadłam w pozycji łowieckiej i podkradłam się do ofiary. Ptak niczego nie podejrzewać. Nie zwróciłam nawet uwagi, co to za gatunek. Byłam tylko głodna.
W tej chwili nadepnęłam na gałązkę. Ptak rozpostarł skrzydła i już szykował się do lotu. Już miałam skoczyć, kiedy...
Siup.
Obcy mi pies skoczył na moją zdobycz i zabił ją, tuż przed moim nosem. Odsłoniłam zęby.
— Co ty sobie wyobrażasz? — warknęłam. — Polowałam na tego ptaka.
Nieznajomy, duży, biały samiec, odwrócił się w moją stronę z dziwnym błyskiem w oku. Zawahałam się, zauważając, że jest w moim wieku. I wciąż tak dobrze poluje, mimo że nie jest psem z klanu? Polowanie polowaniem, złapał tego ptaka dosłownie w ostatniej chwili. To w takim razie nie może być pieszczoch. Jest dobrze umięśniony i dumny. Wygląda na najedzonego, jak na porę nagich drzew.
— Oddaj mi to i zapomnimy o całej sprawie — kontynuowałam tym samym tonem.
— Mam inny pomysł — uśmiechnął się pies. — Podzielmy się nim. Starczy dla nas obu, a nikt nie powinien głodować. Jestem Snow.
— Ciemny Kieł — przedstawiłam się. W pierwszej chwili chciałam zaprotestować i kazać sobie oddać całą zwierzynę, ale zrezygnowałam.
— Dość specyficzne imię — powiedział Snow, kładąc się obok ptaka.
— Jestem psem z klanu — powiedziałam. — Włóczęga? — spytałam, po czym dodałam, widząc jego zagubienie. — Opiekują się tobą Dwunożni, czy żyjesz na własną łapę? — Usiadłam obok niego i sama zaczęłam skubać zdobycz.
— Raczej jestem sam — powiedział biały pies, spuszczając głowę. — Urodziłem się w dziczy, ojca nigdy nie poznałem, a matka odeszła, gdy skończyłem drugi księżyc.
— A nie chciałbyś dołączyć do klanu? — Zaproponowałam. Nie wiem, skąd mi się wziął taki pomysł. Działałam pod impulsem. — Oczywiście, jeśli nasz przywódca, Jasna Gwiazda się zgodzi.
— Za późno, aby zmieniać stare przyzwyczajenia — zaśmiał się. — Ty też chyba nie odeszłaś od klanu na dobre?
Skinęłam głową, po czym znowu skupiłam się na ptaku. Coś jednak nie dawało mi spokoju.
— Ładnie go upolowałeś — zauważyłam. — Przepraszam, że na ciebie naskoczyłam. Sama bym go nie złapała. Był już prawie w górze. Jak to zrobiłeś?
Nieznajomy oblizał się i wstał. Rzucił mi spojrzenie mówiące „Reszta dla ciebie” i odwrócił się do mnie plecami. Już myślałam, że zamierza odejść, nie odpowiedziawszy mi na pytanie, kiedy jeszcze jeden raz się do mnie odwrócił.
— Jestem włóczęgą — powiedział, dziwnie akcentując nowo poznane słowo. — Żyjąc na własną łapę, pies, uczy się wielu sztuczek, których nie nauczyłby się w... klanie — ostatnie słowo wypowiedział z zabawną manierą. — I odwrotnie. — Zrobił kilka kroków do przodu. — Żegnaj, Ciemny Kle. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. 
 
[704 słowa: Ciemny Kieł otrzymuje 7PD]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz