4 października 2021

Od Jaśniejącej Łapy (Jaśniejącego Światła)

Jaśniejąca Łapa obudził się dość wcześnie. A właściwie obudził go jego mentor. Biały uczeń sennie zamrugał oczami.
— Jaki jest sens wstawania tak wcześnie?
Brązowa Blizna nie odpowiedział, uśmiechając się tylko. Jaśniejąca Łapa nabrał podejrzeń. O co mogło chodzić? Jakieś polowanie? Patrol? A może, może w końcu jego test? Tak, w końcu ma już te trzydzieści księżyców.  Czas, żeby zostać wojownikiem, dawno minął. Przeciągnął się i ruszył w kierunku sterty zwierzyny. Wybrał jakiegoś chudego szpaka. Zjadł szybko, mniej więcej otrzepał się z kawałków siana i ruszył w kierunku mentora.
Brązowa Blizna, upewniwszy się, że uczeń jest gotowy, kazał mu iść za sobą. Ruszyli w kierunku jakiegoś lasku na obrzeżach miasta.
— Spróbuj coś złapać — powiedział zastępca.
Chciał zobaczyć jego umiejętności. Tak, to test. Chyba. Raczej. Tak czy siak, musi się postarać. Była zima. Śnieg, szron i cała reszta. Większość zwierzyny – jeśli w ogóle wyściubiała nosy ze swoich norek – była chuda, mizerna, i ogólnie, nieciekawa. Dobrze, musi się skupić. Przykucnął i zawąchał. Nic. Poszedł parę kroków dalej – jedynie gołębie, obserwujące go z bezpiecznie wysokiego drzewa, bądź wzbijające się w powietrze z hałasem uderzających o siebie piór. Miasto. Ludzie, ich smród. W pewien sposób zima wyostrzyła te zapachy. Tym łatwiej powinno mu być coś znaleźć. Rozejrzał się, żeby się upewnić, że w pobliżu nie ma żadnych innych psów, kotów, meneli, czy jakikolwiek elementów otoczenia, które mogłyby przeszkodzić mu w polowaniu.
W końcu, kiedy już myślał, że nic nie znajdzie, natknął się na kosa. Ptak był dość dobrze odżywiony – pewnie napasł się jakimiś rzeczami od ludzi. Dwunodzy, z niewiadomych przyczyn, lubili karmić zwierzęta, i to nie tylko te należące do ich stada.
Jaśniejąca Łapa upewnił się, już po raz kolejny, ze śniegowej pokrywy nie wystają żadne badyle, trawy, liście czy gałęzie, o które mógłby zahaczyć. Zaczął się skradać. Skoczył – i zabił ptaka jednym ugryzieniem. Mentor pochwalił go. Potem razem wrócili do obozu. Jaśniejąca Łapa odłożył kosa na stertę.
— Teraz zaprezentujesz, jak walczysz. Chodź — szczeknął Brązowa Blizna. Ruszył, a razem z nim parę innych wojowników. Z grupki wyłonił się jeden. Jaśniejąca Łapa ocenił przeciwnika. Nieco młodszy, ale większy od niego. Zaczęli krążyć wokół siebie. Każdy z nich czekał, aż drugi zrobi pierwszy ruch.
Oczywiście, to Jaśniejąca Łapa popełnił błąd. Drugi pies od razu wykorzystał jego chwilową słabość. Chwycił za luźno zwisającą skórę i sierść na szyi, i zacisnął szczęki. Jaśniejąca Łapa czuł, że się dusi. Pies nie zrobi mu nic poważnego, w końcu to tylko test. Walka na niby.
Przeciwnik postanowił, że poluzuje uścisk. Może nie chciał go udusić? Głupio by było, udusić ucznia w dzień jego – prawdopodobnego – mianowania. Tak więc szczęki nie zacieśniały się tak na jego szyi. Jaśniejąca Łapa odruchowo chciał wziąć głęboki oddech – jednak wpadł mu do głowy pewien pomysł. Udawał, że dalej się dusi. Kiedy wywrócił białkami oczu, zaczął się zastanawiać, czy nie przesadził, jednak widocznie przedstawienie odniosło swoje skutki. Zdezorientowany pies puścił zupełnie i odsunął się nieznacznie. Na ten moment czekał biały uczeń. Skoczył na nic niespodziewającego się psa i przewrócił go na łopatki. Przycisnął jego barki do ziemi.
— Starczy — szczeknął Brązowa Blizna — Jaśniejąca Łapo, za mną.
Przeciwnik pogratulował Jaśniejącej Łapie skinieniem głowy. W jego oczach było widać niechętny podziw.
— Gwiezdni, stawiam tu przed wami ucznia. Przebył bardzo długą i ciężką drogę, aby nauczyć się waszego szlachetnego Kodeksu, i żyć według jego zasad. Ręczę, że nie zmarnował żadnego momentu treningu, i jest godny miana wojownika. Jaśniejąca Łapo – od dziś będziesz znany jako Jaśniejące Światło.
Pomieszczenie wypełniły okrzyki. Wojownicy witali Jaśniejące Światło jego nowym imieniem. Potem kiedy już wszyscy się rozeszli, nowo mianowany wojownik wyszedł na zewnątrz. Dzisiejszej nocy będzie czuwać.
Uniósł wzrok w gwiazdy. Gdzieś tam, może jest Migoczące Światło. Może tam jest. Patrzy na niego teraz. I może nawet... Może nawet jest z niego dumny? Może mieć tylko nadzieję, pewności raczej nigdy nie uzyska. Jednak, siedząc na trawniku, i gapiąc się w migoczące punkciki, poczuł, że sama nadzieja mu starczy.


[640 słów: Jaśniejący otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia oraz nowe imię pog]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz