Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Przystąpiłem z łapy na łapę i poczułem, jak zasycha mi w gardle. Przypomniały mi się nasze rozmowy, gdy jeszcze byłem szczenięciem, a Jasna Gwiazda — Jasnym Sercem.
,,— Na Gwiezdnych! — syknąłem do siedzących obok mnie uczniów, próbując dowiedzieć się od nich czegoś ciekawego. — Ile trwa takie zbieranie się?
— Cytrynku — odpowiedział mi cicho Jasne Serce. — Poczekaj, potem zacznie się zabawa. A jak będzie nudno, to potem zabierzemy was w jakieś ciekawe miejsce, dobra? Tylko nie przeszkadzaj.’’
Gdy byłem uczniem, na każdym zgromadzeniu Jasny ze mną rozmawiał; to było całkiem miłe.
,,— Hej Cytrynek — wymruczał cicho Jasne Serce, podchodząc do mnie. — Nic się nie dzieje.
Przełknąłem nerwowo ślinę, mierząc wojownika przestraszonym wzrokiem. A co jeśli to on jest mordercą? Nie, wątpię, Poprawiłem się zaraz. Jasne Serce jest bardzo fajny. Spróbowałem coś wydukać, jednak głos uwiązł mi w gardle.
— Jeśli chcesz, możemy pójść trochę do tyłu — zaproponował Jasny. — Nic się nie stanie, a wyjdziemy z tłumu, co?’’
Zmarszczyłem brwi. Jakoś nie docierało do mnie, że ten pies — dawniej doświadczony wojownik, a teraz lider — wybrał mnie na zastępcę. Nie chciałem jednak odrzucać tej propozycji. Rodzina, a szczególnie ojciec byliby ze mnie cholernie dumni, a ja sam mam szansę zostać kimś więcej, mieć wiele nowych możliwości.
Z drugiej strony, nie jestem pewien, czy się do tego nadaję. Chyba musiałbym stanąć na głowie, by być dobrym zastępcą. Sam nie wiem, to jest tak wielka odpowiedzialność… Głupie pierdolenie. I tak mam gotową odpowiedź. Wezmę tę robotę i postaram się być dobrym wsparciem dla klanu.
Odepchnąłem na bok wszelkie wątpliwości.
***
Zająłem miejsce obok Jasnej Gwiazdy, który siedział wraz z innymi liderami (bu, że nie na gałęzi. Żarty żartami, ale zawsze myślałam, że przywódcy skakali po drzewach, tak jak w wojownikach Erinek. Byłoby fajnie. Kurwa, szkoda). Rzuciłem okiem na pozostałych zastępców, po czym rozglądnąłem się po zebranych psach. Próbowałem uspokoić walące serce i uporządkować pędzące myśli. Nie chciałem niczego zepsuć.
Psy powoli zaczęły się gromadzić; większość siedziała w czterech dużych grupach, chociaż, gdy dłużej się przyglądnąłem, dostrzegłem także trzech Bezgwiezdnych wojowników.
— Proponowałabym już zacząć. Lepiej szybciej zacząć i szybciej skończyć.
Podskoczyłem nagle, zaskoczony głosem Sowiego Pazura. Zażenowany podrapałem się za uchem, chociaż zaraz przestraszyłem się, że inni pomyślą, że psy z Tenebris mają pchły. Znieruchomiałem. Wszystkie psy utkwiły wzrok we mnie, innych zastępców, a także przywódców; z nerwów zagryzłem język i powoli się rozluźniłem. Spokojnie, spokojnie.
Jasna Gwiazda przytaknął, na co Rzepka zabrała głos.
— Słuchajcie wszyscy, mam świetnie wieści! Niedługo przyjedzie nowa dostawa mini Rzepakowych Gwiazdek!
Tłum, po krótkim milczeniu, ożywił się, a kilka psów, w tym Jazgot, Brązowa Blizna i wojowniczka z Ventus, której imienia nie znałem, złożyła przywódczyni gratulacje. Również chciałem powiedzieć parę miłych słów ciężarnej liderce, jednak jedyne, na co się zdobyłem, to delikatny uśmiech. ,,Mówiłam, że się ucieszą’’ usłyszałem szept usatysfakcjonowanej Rzepki.
Jedynie Bryzowa Gwiazda nie wyglądała na zadowoloną.
— Rzepakowa, to na pewno dobry pomysł byś miała więcej dzieci, skoro już nad tymi, które masz nie panujesz? — mruknęła, wyraźnie łypiąc okiem na silnego, nieznanego mi osobnika o nietypowej maści, który rozmawiał z łaciatym uczniem Ventusu.
Potomek Rzepakowej Gwiazdy kazał Bryzowej spierdalać, w tłumie zawrzało. Już po chwili Rzepka zmieniła temat.
— Jazgocie? — zwróciła się do Bezgwiezdnego, który z wielkim zaangażowaniem, przez wiele zgromadzeń poruszał sprawę Szyszki. — Jakieś nowe wieści? Czy sprawa została rozwiązana?
Wojownik uniósł wzrok, po czym spoglądnął na Jasną Gwiazdę. Zakręciło mi się w głowie, gdy na nowo wróciły do mnie wspomnienia o wymierzaniu sprawiedliwości na Oszronionym Pysku; co prawda odwróciłem wzrok, gdy zatopiono kły w jej szyi, jednak potem, gdy zabraliśmy jej ciało, nie mogłem nie poczuć smutku i żalu. Fakt, ostatnimi czasy zachowywała się dziwnie i zamordowała szczeniaka. Mimo wszystko zawsze widziałem ją jako dawną Oszronioną, mentorkę mojej siostry. Nie mogłem zrozumieć, że morderczyni i doświadczona wojowniczka, nauczycielka, przyjaciółka Sikorki to ten sam pies.
— Owszem — kiwnął głową. — Nowy lider dostarczył nam sprawiedliwości.
Niektóre psy szeptały między sobą, z wyraźną ulgą. Inne, których było znacznie mniej, posyłały sobie podejrzliwe spojrzenia. Większość wpatrywała się teraz we Jasnego, Jazgota, a niektóre także we mnie.
— Sprawczyni została ukarana na oczach Bezgwiezdnych — potwierdził przywódca Ciemnych.
Przez dłuższą chwilę rozmawiano jeszcze o mordercy Szyszki; kilkoro wojowników głośno skrytykowało surową karę, jaką było odebranie życia Oszronionej. W głębi duszy się z nimi zgadzałem, chociaż zdawałem sobie również sprawę, że przemawia przeze mnie sympatia do wojowniczki, która nieraz prowadziła treningi mojej siostrze i mi. Lepiej czułbym się ze świadomością, że ona, mimo zamordowania szczeniaka, żyje.
Dostrzegłem Drewnianego Pazura na czele, a za nim potykającą się o własne łapy Oszroniony Pysk.
Aronia zdążyła jeszcze posłać swojemu ojcu rozzłoszczone spojrzenie, zanim przybiegli do nas zziajani wojownicy.
— Sikorkowa Łapo, co tutaj się dzieje? — Mentorka rudej suczki żądała wyjaśnień. — Biegłaś jak burza!
— Skalny Potok, on… Cytrynowa Łapa i… — Sikorka zaczęła się tłumaczyć, jednak zaraz potem zrozumiała kolejne słowa Oszronionej. — Wow, Oszroniony Pysku…
Naprawdę tak myślisz?! Biegłam jak burza?! Leciałam jak prawdziwa Sikorka? Ojej! — zawołała i śmiejąc się, zaczęła tańczyć w miejscu.
Uśmiechnąłem się smutno, jednak zaraz potrząsnąłem głową. To nie czas na wspomnienia. Teraz jest zgromadzenie klanów.
— Nowy lider?
,,Woah, Sowi jest bardzo spostrzegawczy’’ przemknęło mi przez myśl, zanim wszystkie zgromadzone psy nie utkwiły wzroku we mnie i Jasnego. Zagryzłem język jeszcze mocniej.
— Z Białą wszystko w porządku. Postanowiła zrezygnować ze stanowiska, jest na zasłużonej emeryturze. Gwiezdni zgodzili się z jej wyborem.
Sowi Pazur kiwnął głową i nie ciągnął tematu.
— Na pewno należycie się przyłożyli do rozwiązania sprawy. Oszroniona jednak nie była jedynym czyhającym zagrożeniem — beżowo-biała Wietrzna wojowniczka, której imię dosłyszałem w tłumie, to jest: Żałobna Pieśni, zabrała głos. — Ja… Czy mogę prosić o uwagę? — wzięła wdech. Wszyscy na nią spojrzeliśmy. — Jeśli chodzi o włóczęgów… Mieliśmy w Ventusie atak na medyków. Włóczęga z Quintusu wdarł się w naszą czujność podstępem!
Przez uderzenie serca wszyscy milczeli. Chciałem się odezwać, jakoś mądrze zareagować. Dotychczas nic nie powiedziałem. Mimo wszystko siedziałem cicho, a moje szare komórki próbowały właśnie przetrawić to, co usłyszałem.
,,Czy nic się nie stało?’’, ,,Wszystko w porządku z medykami?’’ Psy szczekały, domagając się wyjaśnień.
— Podstępem! — zarechotała Bryzowa Gwiazda, świdrując swoją wojowniczkę wzrokiem. — To TY go tam wpuściłaś!
— Na szczęście nie zdążył nic... — zaczęła Żałobna, jednak zamarła, słysząc słowa swojej liderki. Widać było, że się w niej zagotowało. — Znaleźliśmy w trakcie patrolu psa, który utrzymywał, że jest ciężko chory. Że ma niesprawne tylne łapy. W mojej rodzinie... zaistniała taka choroba — w oczach stanęły jej łzy. — Myślałam, że zdążymy mu pomóc. Zabraliśmy go do medyków. Nie zostawiłabym nikogo w potrzebie. — po krótkiej chwili przerwy, kontynuowała. — Okazało się, że nie potrzebował pomocy. Przesłuchiwany przyznał, skąd przybył. Jego zadaniem było wyeliminować naszych medyków.
Skakałem wzrokiem po przywódczyni Ventusu i wojowniczce. Zacząłem się utwierdzać w przekonaniu, że Bryzowa jest pojebana.
Brązowa Blizna był wyraźnie rozdrażniony zachowaniem Bryzowej.
— Chciała pomóc! — warknął.
Przekrzykiwali się, jednak powiedziano również cenne wiadomości; członek Quintus, który zaatakował, nazywał się Kwaśny, był czarno-brązowym psem średniej wielkości. Niezbyt szczegółowe informacje, jednak każdy teraz wiedział, na jakiego psa miał zwracać uwagę, gdyby kręcił się jeszcze w okolicy.
Po omówieniu sprawy Szyszki i ataku psa z Quintus, Cynamonowa Pestka wstała z tłumu.
— Mieliśmy przepowiednię od Gwiezdnych. Widzieliśmy gwiazdy. Pięć gwiazd i... Dwie z nich spadły. Boję się, że może być to związane z tym atakiem.
— Ale jak to… spadły?
— A może jedną z owych Gwiazd była Biała? Przestała być Gwiazdą, a na powrót stała się Tęczą.
— Jeżeli to przepowiednia, to i tak się z nią nic nie zrobi.
To była dla mnie szansa. Postanowiłem się odezwać. W sumie jako zastępca idiotycznie byłoby siedzieć całe zgromadzenie cicho.
— Jestem pewien, że rozmawiałaś o tym z innymi medykami. Czy oni także otrzymali taką samą wizję? Jesteście zgodni co to znaczenia tej przepowiedni? — szczeknąłem. Nie spodziewałem się, że tak głośno. Na początku głos leciutko mi zadrżał, chociaż dokończyłem bez zająknięcia. Nikt nawet nie zauważył.
— Reszta widziała to samo — mruknęła. Zrobiło mi się jej szkoda, ponieważ widać było, że jest zestresowana. — Myślimy, że może chodzić o liderów i ich odejście z pozycji, w jeden czy inny sposób.
Było dość spokojnie, a przynajmniej w porównaniu do tego, co miało zaraz się wydarzyć. Panowało lekkie napięcie, wszyscy próbowali rozwikłać przepowiednie, wspólnie typowaliśmy liderów, o których może w niej chodzić, jednak panowała atmosfera do zniesienia. Co do sprawy Quintus, to nawet wyznaczyliśmy z każdego klanu posłańców, jakimi były najszybsze psy: Żonkil, Żałobna Pieśń, Szarakowy Obłok, Ciepła Pleśń i Wojowniczy Mróz.
A tutaj nagle Bryzowa dostała wścieklizny.
— Stul swój głupi pysk, jesteś tylko kolejnym wojownikiem — warknęła do Żałobnej, która właśnie przemawiała. — Zostałam liderką bo walczyłam o tą pozycję kłami i pazurami, nie dam komuś takiemu jak ty tego zniszczyć.
I rzuciła się na Żałobną.
— Kły i pazury to trochę za mało, żeby rozsądnie rozporządzać żywymi istotami! Kły i pazury mamy wszyscy! — krzyknęła. Prawie syczała z bólu. Przywódczyni przygwoździła ją do ziemi i stała nad nią, tocząc pianę z pyska.
— Bryzowa Gwiazdo, podczas zgromadzenia panuje pokój — Mimo szoku, jako jeden z pierwszych zareagowałem. — Zapomniałaś? Rzucanie się na członkinie swojego klanu nie jest dobrym pomysłem...
Zastępca Ventusu również zareagował.
— Bryzowa Gwiazdo! — warknął na liderkę podskakując do nich i próbując je rozdzielić. — Ogarnij się w końcu! Nie możesz atakować wojowników ze swojego klanu!
Nasza ulubiona przywódczyni zjeżyła się jeszcze bardziej, odwracając się gwałtownie w stronę Cynamonowej Pestki i Jazgota, którzy również kazali jej zaprzestać. Uniosłem pysk w górę, dostrzegając na niebie kilka pojedynczych chmur. ,,Klanie Gwiazdy, dlaczego nie reagujecie?’’
— Ta wojowniczka to same problemy! Ściągnęła na nas wojownika Quintusu, uważa się za ważniejszą niż reszta, mimo, że nie potrafiła nawet skończyć treningu — zaśmiała się.
Wszyscy zignorowaliśmy jej słowa. Kilka psów z zatroskaniem podeszło do Żałobnej, ale na szczęście nic jej się nie stało. Znaczna część ze zgromadzonych patrzyła na liderkę Ventusu z coraz większą wściekłością. Gdy zaczęliśmy omawiać ostatnią sprawę, dotyczącą rozstawionych przez dwunożnych wnyków, większość już wyłączyła się z dyskusji.
Z roztargnieniem spojrzałem w księżyc, zdając sobie sprawę, że zgromadzenie było wyjątkowo długie. Niektóre uczniaki drżały z zimna, a innym oczy się zamykały.
Powoli wstaliśmy; wojownicy rozmawiali cicho i żegnali się z przyjaciółmi z innych klanów, dotykając się nosami. Uczestnicy zgromadzenia na nowo wzbili się w grupy i zaczęli odchodzić z Płycizny, w kierunku swoich terenów.
Uśmiechnąłem się delikatnie w stronę Stokrotkowej i zająłem miejsce na końcu gromady Ciemnych, sprawdzając, czy aby na pewno wszyscy jesteśmy. Jasna Gwiazda, idący na przedzie, spoglądnął na mnie i kiwnął nieznacznie głową, uśmiechając się. Wyglądał na zadowolonego. Zaraz podbiegł do niego jego syn, Pajęcza Łapa, wesoło się szczerząc i mówiąc coś z zapałem.
Mam jedynie nadzieję, że jedną ze spadających gwiazd jest Bryzowa. Spojrzałem w górę, jednak gwiazdy nadal mrugały uspokajająco, a księżyc srebrzył się idealnie okrągłą tarczą. Gwiezdni jak na razie nie chcą nic więcej zdradzić.
Koniec wątku Cytrynowego Liścia i Jasnej Gwiazdy.
[1747 słów: Cytrynowy Liść otrzymuje 17 Punktów Doświadczenia]
[1747 słów: Cytrynowy Liść otrzymuje 17 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz