Było straszliwie zimno. Krótkie futerko Sikorki nie zapewniało odpowiedniej ochrony przed chłodem, ale jej to nie przeszkadzało, bo śnieg był na tyle zajmującym zjawiskiem, że nawet nie miała czasu zwracać uwagi na problem odmrożonych łap. Właśnie próbowała obrzucić białym puchem swoją śpiącą siostrę, niczego niespodziewającą się Puchaczkę, doskonale zdając sobie sprawę, że to bardzo głupi pomysł. Po prostu lubiła ten przypływ adrenaliny, gdy musiała uciekać przed rozzłoszczonym rodzeństwem, które bardzo pragnęło obedrzeć ją ze skóry. Ona przecież chciała się tylko pobawić, to ich wina, że oni byli przeciwni. Tę właśnie ważną czynność przerwał jej głos przywódczyni, wołający wszystkie psy, na zebranie klanu. Suczka szturchnęła łaciatą siostrzyczkę łapą. Puchaczka ziewnęła i spojrzała na nią podejrzliwie. Sikorka bez słowa podreptała za głosem Rzepakowej Gwiazdy, pozostawiając ją samą. Nie było szans, że nie pojawi się na zebraniu klanu. Była przecież prawie dorosła! A Puchaczka niech robi, co chce. Czarno-biała przywódczyni siedziała już na wielkim kartonowym pudle, górując nad stłoczonymi na ziemi psami Industrii.
— Lelku, Droździku, Sikorko oraz Puchaczko — imiona wymieniła powoli i dokładnie wypowiadając każdą sylabę, jakby przypominała sobie je na bieżąco — podejdźcie, proszę.
Serce Sikorki podskoczyło jej aż do gardła. A to niespodzianka! Lelek i Droździk wygramolili się z różnych stron psiego tłumu, jakby tylko czekali, aż Rzepakowa Gwiazda ich zaprosi. Puchaczka również przepchnęła się obok, zajmując miejsce pomiędzy braćmi. Sikorka jako ostatnia, stanęła po prawej stronie Lelka i wlepiła oczy w Rzepkę.
— Wasza czwórka jest już z nami od sześciu księżyców, od dziś rozpoczniecie swój trening — oznajmiła i uśmiechnęła się pogodnie do szczeniąt — Droździku, od teraz, aż do czasu, gdy zdobędziesz swoje imię wojownika, nazywać się będziesz Drozdowa Łapa. Twoim mentorem będzie Jagodowa Mgła. Klan ceni jej wytrwałość, a ja mam nadzieję, że przekaże ją swojemu nowemu uczniowi.
Drozdowa Łapa zetknął się nosami ze swoją matką, która z jakiegoś dziwnego powodu została jego mentorką i cofnął się, zostawiając pod kartonem przywódczyni tylko trójkę rodzeństwa. Rzepakowa Gwiazda w ten sam sposób zamieniła Puchaczkę na Puchaczą Łapę, przydzielając ją do Ciepłej Pleśni, a Lelek stał się teraz Lelkową Łapą, zostając przydzielony do Iskrzącego Płomienia. Sikorka tak bardzo im zazdrościła! Właściwie to nie miała czego, bo już zaraz i ją pani przywódczyni przemieni w ucznia. W końcu usłyszała te wyczekiwane słowa:
— Sikorko, od teraz, aż do czasu, gdy dostaniesz swoje wojownicze imię, nazywać się będziesz Sikorkową Łapą. Twoim mentorem zostanie Omszona Krtań. Cenimy jego umiejętności, a ja mam nadzieję, że przekaże je tej młodej uczennicy.
Sikorkowa Łapa zesztywniała. Omszona Krtań? Ten zrzędliwy pan, którego szczerze mówiąc, trochę się bała? Po prostu świetnie. Może jednak ta cała ceremonia nie była najszczęśliwszym momentem w jej życiu. Odwróciła się w poszukiwaniu swojego nowego mentora. Niechętnie podszedł do niej i dotknął nosem jej własnego. Nie wyglądał na zbyt szczęśliwego. Właściwie to ciężko było wyczytać z jego pyska jakiekolwiek pozytywne emocje. Rzepakowa Gwiazda ogłosiła koniec zebrania i zeskoczyła na ziemię, znikając gdzieś, pomiędzy masą wojowników i uczniów Industrii. Omszony spojrzał na Sikorkę ponurym wzrokiem i zaklął pod nosem.
Kolejne dni nie należały do najprzyjemniejszych, ale niewiele się też działo. Sikorkowa Łapa wyszła poza obóz ze swoim nowym mentorem może z raz, na zwiedzanie terenu klanu i przez całą drogę musiała znosić jego zrzędliwy humor, a on ciągle używał bardzo brzydkich słów, co trochę bulwersowało suczkę, bo zawsze ją uczono, że nie powinno się tak mówić. Jej matka nie rzadko co prawda wypowiadała się wulgarnie, ale nic to nie zmieniło w postrzeganiu świata przez Sikorkę. Dzisiaj, jeszcze przed wzejściem słońca, Omszona Krtań zawitał w legowisku uczniów, co oznaczało, że w końcu przejmie się swoim uczniem. Sikorka tylko na to czekała. Gwałtownie podniosła łeb i spojrzała z nadzieją w oczy psa.
— Chodź gówniaku, idziemy na trening — oznajmił.
Przynajmniej ruszył swoją pupę, by po nią przyjść – uznała. Uczennica
podreptała za Meszkiem, nie chcąc zostać w tyle, bo tereny poza obozem były wciąż dla niej niemal nieznane, a chciała jeszcze kiedyś wrócić do domu. Obóz był zaskakująco cichy. Nie widać było w okolicy żadnego, nawet najmniejszego ruchu. Jasne, kto by chciał wychodzić na śnieg o tak wczesnej porze? Miała wielką ochotę trochę ponarzekać, ale jakoś nie miała odwagi zaburzyć tej ciszy. Gdy tylko weszli pomiędzy drzewa, pyszczek otworzył się jej natychmiast.
— Proszę pana? Czemu wychodzimy tak wcześnie? Zimno mi! — pisnęła.
Mentor westchnął.
— Im szybciej zamarzniesz, tym krócej będziesz gadać — burknął.
Uczennicy na moment zawiesił się system. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Musiała chwilę przemyśleć, jak to skomentować.
— A czy jeśli zginę, to Rzepakowa Gwiazda pana nie ukarze? — zapytała.
— Nie sądzę, pewnie nawet nagrodzi, za wyeliminowanie takiego denerwującego gnojka.
Jako iż suczka nie miała pomysłu na odpowiedź, sprawnie zmieniła temat.
— Wie pan, że podobno żaby jedzą robaki? To strasznie obrzydliwe, prawda? — Sikorka postanowiła podzielić się swoją najcenniejszą wiedzą.
Mech już nawet nie odpowiedział. Suczka dała mu kilka minut na zastanowienie się nad swoją wypowiedzią, ale on dalej wytrwale milczał. Musiał być bardzo zszokowany jej interesującym faktem z życia.
— Znam jeszcze wiele takich ciekawostek! — zapewniła. — Wiedział pan, że ptaki mają swoje domki na drzewach? Wyglądają jak takie kępki mchu, ale zrobione z patyków i trawy. Ciekawe, prawda? Albo, że woda tak naprawdę nie jest niebieska, ale przezroczysta? Mógłby pan mi odpowiedzieć! Albo, chociaż kiwnąć głową. Bo teraz to nie wiem, czy mnie pan słucha, czy nie.
Omszona Krtań wytrzymywał to bombardowanie wiedzą bardzo dobrze, ale gdy Sikorka zaczęła opowiadać o tym, jak kiedyś widziała pszczołę i była taka śmieszna, malutka i mięciutka, wyczerpała się jego cierpliwość.
— Czy mogłabyś zamknąć ryj, chociaż na pięć minut!? — warknął.
Suczka często spotykała się z taką reakcją, gdy zaczynała cytować swoją autobiografię. Czasem to zdanie wypowiadane było mniej lub bardziej emocjonalnie. Przekaz zawsze był ten sam.
— Przepraszam pana! Motyla noga, znowu się rozgadałam.
Mech parsknął i ponownie ruszył w drogę. Czas płynął dużo wolniej niż przy Sikorkowej opowieści, ale cel ich podróży był już blisko. Po męczącej wędrówce, w końcu dotarli nad brzeg jeziora. Słońce zaczynało już powoli odbijać się w tafli lodu, spowijającego wodę. Wyglądało to wyjątkowo. Sikorkową Łapę bardzo kusiło, by przejść się po zamarzniętym zbiorniku wodnym i zbadać go dokładniej, ale jej mentor wyraźnie dał jej wzrokiem do zrozumienia, by nawet o tym nie myślała. Uczennica więc postanowiła dziś się go słuchać, by mogła wrócić bezpiecznie do domu i opowiedzieć o tym treningu swojemu rodzeństwu. Ale będą zazdrośni!
<Omszona Krtani?>
[1056 słów: Sikorkowa Łapa otrzymuje 10PD oraz 3PT]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz