17 listopada 2021

Od Drżącej Łapy (Drżącego Szeptu)

– Tatuś! Tatuś!
Dreszczka podbiegła w stronę Pustynnego Wiatru, z rozwianą sierścią i szerokim uśmiechem przemierzając kolejne kroki. Jej małe łapki nieporadnie pląsały w tę i we w tę, wpadając do każdej dziury i rozchlapując brunatną wodę z każdej kałuży; zostawiały brązowe piętna na delikatnej powłoce śniegu, która przykryła ziemię i była świadectwem nadejścia Pory Nagich Drzew, która ukazywała się coraz widoczniej wraz z dorastającym miotem w klanie Płomiennych.
Wyniosły wojownik rozejrzał się na boki, powoli wstając ze swojego legowiska. Na widok swojej córki począł machać ogonem. Kiedy odwrócił się w jej stronę, śnieg chrupał pod jego łapami. Na jego pysku zaś, podobnie jak u córki, malował się uśmiech.
— Tak? — spytał przyjemnym dla ucha głosem, zniżając swój łeb, by zrównać się z potomkinią.
— Tato, tato, czy możemy pójść do młodych dwunożnych?! Proszę?! – rozemocjonowana Dreszczka wykrzyczała, pytająco świdrując swojego opiekuna spojrzeniem. Mina wojownika natomiast mówiła „Ach, te dzieciaki!”.
— Nie możemy zbliżać się do dwunożnych — rzeczowo stwierdził Pustynny Wiatr, przyjmując pełen pewności głos. — Nie jesteśmy ich pieszczoszkami, a ci mogą zrobić nam krzywdę. Przecież ci już to-
— Tato, tato, ale oni lepią dwunożnych ze śniegu! — sunia przerwała mu niegrzecznie, wciąż nie mogąc ustać w miejscu.
— Co robią? — pies zmarszczył brwi.
— Lepią dwunożnego ze śniegu! Dlaczego my nie możemy ulepić wojownika? Prooszę! Tak bardzo ładnie proszę! Będę grzeczna cały dzień, nie będę się kłócić, będę…
Jej opiekun westchnął, gdyż za sobą miał już poranny patrol. Patrząc w roziskrzone oczy szczenięcia, jednak nie potrafił odmówić, dlatego powiedział tylko:
— Zawołaj swoje rodzeństwo.
I począł przygotowywać się na kolejną mękę.
Dreszczka natomiast, bardzo zadowolona, zaczęła szukać swoich braci i siostry. Dobrze wiedziała, że zapowiada się wspaniała zabawa; i chociaż w taki piękny dzień wolałaby nie oglądać Kruczka na oczy, szczęście na lepienie wojowników ze śniegu okazało się silniejsze od niechęci.
Kiedy szczeniak biegł przez obóz, krzątające się wokoło psy nie zwracały na niego większej uwagi. Tylko pojedyncze oczy odwracały się, a na pyskach starszyzny zakwitały uśmiechy, chociaż wydawałoby się, że o tej porze roku nie zakwitnie nic; starsi członkowie klanu mieli koło siebie krąg uczniów, którym opowiadali swoje historie z lat młodości, śmiejąc się wesoło — po krótkiej zaś chwili wśród towarzystwa uczniaków dostrzec można było jednego szczeniaka, jakim był Jazgotek. Brat Dreszczki z otwartymi oczami słuchał niestworzonych bohaterstw byłych wojowników, zapewne bojąc się, że on sam może takich nie dokonać. A to równałoby się z klęską. 
— Jazgotek! — krzyknęła Dreszczka, która przerwała właśnie historię o zabiciu borsuka i uratowaniu klanowych szczeniąt. — Tato woła! Będziemy się bawić!
Beżowy szczeniak poruszył się niespokojnie. Obdarzył swoją siostrę zdziwionym spojrzeniem, pełnym nieufności i niechęci. On również na co dzień nie dogadywał się z Dreszczką zbyt dobrze, a teraz ta dodatkowo przerwała mu pełną ekscytacji historię. Zgromadzone psy zachichotały cicho, chociaż niektóre wydawały się walczyć z chęcią pozbycia się białej kupki sierści. Nie każdy tolerował wtrącanie się i przerywanie ze spokojem.
— A w co? — spytał ostrożnie Jazgotek.
— W lepienie wojowników ze śniegu — wesoło oznajmiła Dreszczka, nie zrażając się postawą swojego brata. Ów osobnik, po tej odpowiedzi, wydawał się zdziwiony i bliski wesołej paniki.
— Powiecie mi potem, jak to się skończyło? — spytał się starszyzny, a ci z pobłażliwym uśmiechem potaknęli głową. Natychmiast wrócili do opowieści.
Oba psy odeszły z miejsca zdarzenia, i podskakując w zaspach śniegu, postanowili poszukać reszty rodzeństwa. Tych znaleźli w magazynie, w żłobku: suki rozmawiały miękkimi głosami, liżąc dwoje obecnych szczeniąt. Wśród dorosłych samic znajdowała się Fenkułowa Plamka, która swoim językiem myła Promyczka, obok którego siedziała Piasek. Pierwszy z tej dwójki wyglądał na zadowolonego, jednak druga przeciwnie. Wierciła się niespokojnie, cicho zawodząc, gdy przyjaciółka jej matki delikatnie pielęgnowała jej sierść. Widocznie nie każdy przepada za byciem czystym.
— Och, Jazgotek i Dreszczka — matka szczeniąt podniosła zdziwiony wzrok. Jej czarny ogon delikatnie się podniósł, aby zaraz ponownie opaść. — Co tutaj robicie?
Oba szczenięta przekrzykiwały się w tłumaczeniu, w co będą się bawić, przez co ich rodzicielka niewiele zrozumiała. To jednak nie przeszkodziło jej w wypuszczeniu swoich podopiecznych z pogodnym uśmiechem, rozjaśniającym zimową pogodę.
— Bawcie się dobrze — powiedziała tylko, kiedy czwórka z pięciu szczeniąt wybierała się do wyjścia.
Prawie skompletowane towarzystwo ruszyło raźno odnaleźć Kruczka, którego — o dziwo — nie znaleziono w żadnym z legowisk. Pewnie zachodziliby głowy jeszcze przez długi czas, gdzie się znajduje, gdyby nie to, że ten sam do nich podbiegł, ewidentnie niezadowolony.
— Wiecie, co się stało ze zwierzyną? — markotnie spytał — Pustka! A ja myślałem, że szczeniaki mają pierwszeństwo!
— Ale przecież my dopiero zaczęliśmy ją jeść — zdziwiony Jazgotek powiedział — Nie mieliśmy czasem korzystać ze stosu tylko pod opieką kogoś dorosłego?
— Nieważne — Dreszczka przerwała tę interesującą dyskusję, wybawiając Kruczka, chcąc lub nie, z kłopotu. — Zaczynają mnie boleć nogi od tego chodzenia, a my nawet nie zaczęliśmy się bawić!
— Bawić? — Kruczek leniwie się przeciągnął. — No nie wiem, czy mi się-
— No weź się pobaw — warknęła niezbyt miło Piasek — Jak tata każe, to każe, nie?
Najmłodszy z rodzeństwa nie odezwał się, lecz powlókł za pozostałymi, mimo iż wciąż zostawał na końcu, jak gdyby czyhając na okazję, by czmychnąć czym prędzej.
Piątka psów zatrzymała się na chwilę, wdychając zimowe powietrze. Im oczom ukazał się Pustynny Wiatr, który wyszedł swoim szczeniętom na spotkanie; jego trzykolorowa sierść mieniła się w słońcu, wyglądając, jak gdyby sam pies miał zaraz spłonąć. Szedł on zmęczonym, ociężałym krokiem, chociaż gdy dotarł do szczeniąt, ożywił się nieco.
— Śnieg! — wrzasnęła Dreszczka, nie czekając dłużej.
Pobiegła w stronę największych zasp, a za sobą słyszała tupot łap rodzeństwa. Ich wesołe okrzyki mieszały się ze sobą, tak, że Księżniczka nie była w stanie odróżnić głosów; jedynie donośny krzyk Pustynnego Wiatru odcinał się na tle wrzasków młodzików, gdy dorosły pies próbował nie pogubić żadnego z nich. Ci jednak nie przejmowali się staraniami opiekuna, wciąż rozbiegając się na wszystkie strony i atakując z całą siłą, na jaką było ich stać — niewielką.
— A masz! — wydarł się wniebogłosy Kruczek, atakujący Promyczka.
— Ała — cicho pisnął beżowy szczeniak, jednak prędko oddał swojemu bratu. Kiedy czarna kępka sierści nie poruszyła się, Promyk szeroko otworzył oczy.
— Kruczku? — zapytał przerażony, szturchając brata nosem. Jak można było przewiedzieć, Kruczek przewrócił Promyczka, śmiejąc się z wesołym szaleństwem.
Dreszczka obserwowała wszystko z daleka, gdyż zatrzymała się na chwilę, aby objąć swoim wzrokiem całe swoje rodzeństwo. Biały płatek spadł jej na nos, uderzając zimnem, jednak sunia się nie poruszyła.
— Jest wspaniale — powiedziała drżącym szeptem.
To wspomnienie na zawsze pozostało w mojej głowie.

***

— Ja, Rzepakowa Gwiazda, przywódczyni Industrii, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tę uczennicę. Ciężko pracowała, aby zrozumieć wasz kodeks, a że jej się to udało, polecam wam ją jako wojownika.
Odwróciła się w moją stronę.
— Drżąca Łapo, czy obiecujesz bronić kodeksu wojownika i przestrzegać go?
— Obiecuję — odparłam z uśmiechem. – Czy mogę nazywać się Drżący Szept?
— Ale emo — ktoś z tłumu skomentował.
Rzepakowa zamrugała parę razy oczami. Kontynuowała z uśmiechem:
— Mocą Coleum nadaję ci imię wojownika. Od tej chwili, Drżąca Łapo, będziesz się przedstawiała jako Drżący Szept. Gwiezdni honorują twoją zawziętość i pracowitość, a my witamy Cię jako pełnoprawnego członka Płomiennych.
Poczułam, jak liderka kładzie głowę na moim pysku, a następnie polizałam ją w bark. Do uszu dotarły mi krzyki klanu, spośród których rozróżniłam głos mojej rodziny. Jak przez mgłę zdawało mi się, że w tłumie widzę również Fenkułową Plamkę. Podeszłam do grupy psów, czując ich spojrzenia na sobie.
— Dziękuję — odezwałam się zarówno do Pustynnego Wiatru, jak i Fenkułowej Plamki, stojącej obok niego.
— Nie ma za co — oboje zgodnie powiedzieli, uśmiechając się.
[1204 słów, Drżący Szept otrzymuje 12 punktów doświadczenia i 3 punkty treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz