Nabrałam głęboko powietrza w płuca, szczerząc się szczęśliwie.
Od księżyca nie spałam już w żłobku! Zadowolonym wzrokiem przejechałam po całym pomieszczeniu, napawając się rozłożonymi na ziemi mięciutkim posłaniami i zapachem uczniów unoszącym się w powietrzu. Moje nowe legowisko było super! Plusem dla mnie było również to, że samemu można było je sobie dekorować i wymieniać. Taka prywatna kryjówka przed światem.
Oczywiście nie miało to samych plusów. Mówiłam coś o prywatności? Cóż, w Industrii jest sporo uczniów. Dokładnie szesnaście; brakuje trochę miejsca, a gdy się budzi rankiem, powietrze przesycone jest potem, a posłania są wypierdziane.
Ten ranek był jednak fajny, ciepły, słoneczny. Przez okno wpadały gorące promienie, a ja z zadowoleniem przesunęłam moje legowisko, by leżało w plamie światła. Przeciągnęłam się, z radością wygrzewając plecy.
— Ej... Kurwa!, ...przesuń tą jebaną dupę!...
Niemiłe zaskoczona zauważyłam, że, delektując się słońcem, niechcący dotknęłam Kruczą Łapę, ucznia, który miał posłanie niedaleko mnie. Użył w moją stronę brzydkich słów. Bardzo. Brzydkich. Słów.
— Och... Nieładnie, nieładnie... — wyszeptałam, przestraszona nie na żarty. Wstałam, unikając wzroku ucznia. — Ja już pójdę! Cześć!
Kruczy westchnął, a mi przebiegł po skórze dreszcz. Niewychowany piesek.
Lekko zasmucona wyszłam z pokoju dla uczniów, szukając mojej nowej mentorki. Wczoraj, podczas naszego pierwszego treningu nic się nie działo. Jedyne, co robiliśmy, to rozmawiałyśmy o klanach i poszłyśmy zwiedzać nasze tereny. I tyle chyba. A nie! Widziałam małą kaczuszkę, która pływała po jeziorze! Miło, że mamy jezioro na naszym terenie.
Kolorowy Wiatr obiecała mi wtedy, że dzisiaj potrenujemy walkę, a w zasadzie samoobronę. Dodała, że bardzo mi się to przyda.
Mam nadzieję!
W pomieszczeniu przeznaczonym na stos zwierzyny i dzielenie się językami oraz przemowy liderki roiło się jak zwykle od psów. Widać było siłujące się szczeniaki, czy zaczepiające dorosłych psów (czyli nudzące się niezmiernie, jak jeszcze niedawno ja!). Wojownicy gromadzili się w grupy, by wyjść na patrol czy polowanie. Wiele głosów znanych mi psów, miłe pyski mojej rodziny i przyjemne zapachy w powietrzu zalały moje zmysły.
Po paru sekundach rozróżniłam w powietrzu zapach mojej mentorki, więc z radością za nim podążyłam. Zobaczyłam ją, upstrzoną kolorowymi plamkami i w sercu poczułam respekt i ekscytację. Wspomnienie o przeklinającym uczniu wypadło mi doprawdy z pamięci; no i dobrze w sumie. Nikt nie chciałby zaśmiecać sobie takim Kruczym Łapą myśli. Nie jest tego wart, a świat jest zbyt piękny na niego. Oj, przykre.
— Kolorowy Wietrze? — podeszłam skocznym truchtem do suczki. — co z dzisiejszym treningiem? Miałam poćwiczyć samoobronę! Ale, powiedz mi jedną rzecz, która nie daje mi spokoju!; Czy ty umiesz się bronić? W końcu nazywałaś się Autumn i byłaś... Włóczęgą? To prawda...?
Kolorowy Wiatr uśmiechnęła się do mnie, z lekkim smutkiem i krztyną zdziwienia, po czym odparła: „Tak, to prawda, jednak umiem się bronić".
Wytrzeszczyłam oczy. Nie wiedziałam, że w klanie mamy tyle interesujących psów!
— Serio? To tak, jakbym właśnie rozmawiałam z włóczęgą! Ekscytujące! — nagle dotarło do mnie, że to nieuprzejme. Z strachem szybko przeprosiłam. — Wybacz mi... Jesteś utalentowaną wojowniczką! A powiedz mi proszę-
Kolorowy Wiatr cicho się zaśmiała. Jej oczy były pełne ciepła.
— Potem będzie czas na pytania. Skarbeczku, chodź za mną. Zaczynamy trening!
<Kolorowy Wietrze?>
[504 słów, Jaśminowa Łapa otrzymuje 5 punktów doświadczenia i 2 punkty treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz