13 listopada 2021

Od Lisiego Wrzasku — zgromadzenie medyków

 Spojrzał na swojego ucznia, musiał z nim iść do zatoczki. Po pierwsze było spotkanie medyków, po drugie nie chciał zawieść Ciemnego Kła, pomimo że była w starszyźnie to dalej czuł obowiązek duży pokazywania innym psom, że ona go dobrze nauczyła, potrzecie i najważniejsze mógł, dzięki temu posłuchać od innych psów, czy tylko u niego jest tak dziwnie w klanie. Jasna Gwiazda wydawał mu się podejrzany, od kiedy został liderem, a teraz od kilku księżyców jego syn był jego uczniem. Nawet nie mógł pokazać młodszemu, że ma się podporządkować w pełni, bo szybko by się pożegnał z klanem.
— Choć Pajęcza Łapo, pokaż, że krzywdzisz zwierząt, od których masz imię i umiesz szybko chodzić —  powiedział niezadowolony do brązowego. Nie podskakiwał zdaniem czarnego mu, co czyniło go dobrą ofiarą na jego wszystkie chamskie komentarze. Ucznia medyka nie słuchał dalej i wyszedł z legowiska. —  Nie możemy się spóźnić, bycie ostatnim byłoby hańbą.
— To się ścigamy! —  Usłyszał głos ucznia, który podbiegł do niego i zaczął robić zdaniem medyka dziwne rzeczy. Zaczął biegać wokół niego, na co się skrzywił. Musiał przez brązowego zatrzymać się.
— Nie będę się ścigać, znajdź sobie kogoś do biegania. Medyk nie biega, medyk kroczy.

***

Doszli do miejsca spotkań i ku uciesze Lisiego Wrzasku nie byli ostatni. Podczas drogi co prawda miał nadzieje, że jego uczniowi zamknie się pysk. Nie rozumiał słów do końca, że nie będzie się ścigał. On jako dorosły pies nie po to uczył się tyle księżyców, by biegać jak jakiś wojownik.
—  Witajcie —  przywitał się zresztą medyków. —  Pajęcza Łapo, zachowuj się, pamiętaj —  warknął ciszej do ucznia swojego. 
Nie chciał wstydu z jego zachowania. Psy rozmawiały o czymś, nie słuchał ani nie obserwował. Zakładał, że jego uczeń słuchał, gdyby potrzebował informacji. Zaciekawiło go w jego myślach tylko to, jaki sen dostaną. Czy przodkowie dadzą im jakieś szczegółowe informacje? Czy tylko dadzą im szczątkowe informacje? Myślał na ten temat coraz głębiej. Podczas jego rozmyśleń wszyscy się zgromadzili. Zauważył, że większość psów zaczęła iść do zatoczki, więc sam wstał i podążył za nimi. Położyli się i dotknęli nosami wody. Syn Białej Tęczy czekał na sen spokojnie, który po dłuższej chwili pokazał się. Nie widział prawie nic. Po chwili zaczęły spadać kulę ognia, spiął się zaniepokojony. Rozglądał się w poszukiwaniu jakieś informacji, czegoś, co mi pomoże. Ogień zaczął robić krąg wokół niego. Panicznie zaczął rozglądać się. Nie rozumiał, co to miało pokazać, a ogień wydawał mu się prawdziwy. Nie miał dokąd uciec.
Ocknął się, czując walenie swojego serca. Spojrzał po innych, którzy też się budzili. Treść snu była dla niego zagadką, pożar? Śmierć psów? Niebyła to dokładna informacja.

***

Po powrocie do obozu chciał przemyśleć wszystko, tylko musiał coś zrobić najpierw. Musiał pochwalić swojego ucznia, zachowywał się nie najgorzej. Nie zdobił najgorszej zadymy, a by umiał.
— Pajęcza Łapo, nie zasługujesz na ochrzan, więc gratulacje. Pamiętaj, że sny od przodków czasami są dziwne.

[467 słów: Lisi Wrzask otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz