12 grudnia 2021

Od Gołębiej Łapy

dzieje się to podczas powodzi
— Hej Gołąbku, jesteś dzisiaj wolny? — uczeń usłyszał za sobą znajomy pomruk, loczkowatego współczłonka Ventus. W jego głosie słychać było to znajome ciepło.
Gołąb oderwał się od swojego zadania, które w teorii powinno być przynajmniej minimalnie ciekawe. Może nie w swojej definicji, jednak kontakty ze starszymi potrafiły być interesujące. Ich historie, które opowiadały, wywoływały uśmiech na pyskach wielu, lub przynajmniej zaciekawiony błysk w oku. Teraz jednak, wszyscy byli chyba zbyt markotni z powodu tej przeklętej powodzi, by mieli jakąkolwiek chęć na choćby otwarcie pyska, a co dopiero jakąś opowieść z ich młodych i ciekawych lat. Dlatego w ciszy, wymieniał po prostu na wskroś przemoknięte legowiska. Tu szmata, która waży chyba tonę, tam mech, który aż ciężko chwycić w zęby.
Poczuł się aż głupio, stojąc tak ze śmierdzącym kawałkiem starego koca w pysku, tuż przed swoim przyjacielem. Palił się w środku ze wstydu. Z wrażenia, aż upuścił kawałek starego posłania na podłogę. Wydała z siebie mokry, obrzydliwy chlupot.
Robienie tego niezbyt przyjemnego zadania i bycie złapanym w niezbyt korzystnej, to jednak nie wszystkie powody, dlaczego Gołębia Łapa chętnie zapadły się pod ziemię. By zniknąć już na zawsze i nie musieć czuć oceniającego wzroku każdego na siebie. Wciąż był "łapą", był uczniem, mimo pracowania tak długo i starania się ponad swoje siły. W tym samym czasie jego przyjaciel ledwo ukończył te przeklęte 12 księżyców, a już został mianowany wojownikiem. Kijankowa Kałużo... Jak to zrobiłeś?
— Coś ci wypadło — uśmiechnął się pod nosem, dotykając łapą skrawka koca.
Gdyby mógł, Gołąb już dawno byłby czerwony ze wstydu. Prawdopodobnie był, pod tą kupą futra. Przełknął głośno ślinę, ubierając na pysk nerwowy uśmiech i wydając z siebie coś na wzór chichotu. Miał ogromną gulę w gardle. Dlaczego takie rzeczy zawsze musiały go spotykać? Czym sobie zawinił dla Gwiezdnych, że ci go pokarali takim losem? Cała ta sytuacja była tragedią, kolejnym upokorzeniem. Jakby już wywalenie się pyskiem prosto w błoto, tuż przed oczami Kijankowej Kałuży nie wystarczyło. Ten świat go nienawidził, a on nawet nie wiedział, dlaczego i co mu zrobił i jak może to naprawić. Miał ochotę wcisnąć się w najciemniejszy kąt stajni, zostając tam już na zawsze.
— Ta... Dzięki Kijankowa Kałużo — posłał mu kolejny nerwowy uśmiech, wzdychając.
— To odpowiesz mi na moje pytanie? — wyszczerzył zęby.
— Co?
— Pytałem się, czy jesteś dzisiaj wolny. Więc?
Gołąb zaśmiał się pod nosem, przeklinając się w myślach. Kretyn.
— Dzisiaj? Dzisiaj... Dzisiaj nie, nic nie robie poza wymianą posłań u starszych więc..
Przerwał mu.
— Więc nie będziesz miał nic przeciwko wspólnemu wypadowi nad kanion?
Kanion? Kanion... Cholera jasna, kanion! Nie, nie, nie ma mowy, przecież tak niedawno Brunatny Horyzont tam zginęła, rozszarpana na kawałki przez niedźwiedzia! Przecież to jest tak cholernie zły pomysł. Nie chciał skończyć tak jak ona, lub nawet gorzej. Tak jak jej syn. Ciężko się patrzyło na Bolesnego Barka, jak ledwo dawał radę chodzić, pomimo tak wielu prób medyków, by mu w jakikolwiek pomóc, ulżyć. Widział jak Manaci Olbrzym i Cynamonowa Pestka się starali, a mimo to, cała ta chęć do życia z niego uszła. Gołąb wiedział, że już-nie-Rozmaryn chciał dać z siebie wszystko. Wręcz na siłę pchał się do patroli czy polowań, mimo że za każdym razem przełykał łzy.
Nie chciał skończyć w ten sposób, miał całe swoje życie przed sobą.
— Nie wiem, czy to bezpieczne Kijankowa Kałużo... — powiedział powoli.
— Nie przesadzaj, gdzie indziej możemy pójść? Wszystko jest zalane, przemoknięte do cna. Jak chcesz brodzić w błocie to okay — cicho prychnął, zerkając znacząco na Gołębia.
Czuł, jakby serce mu na chwilę stanęło.
To była jego szansa.
Nie zepsuj jej.
Przełknął ślinę i spojrzał znowu na Kijankową Kałużę, starając się nie uciekać wzrokiem na boki, co było trudniejsze, niż się wydaje. W końcu zdołał wydusić z siebie ciche "dobrze, możemy iść".
Czuł się, jakby było to najtrudniejsze co miał w swoim życiu do powiedzenia. Ledwo przeszło mu to przez gardło, a teraz czuł, jak gdyby paliło go od środka. Wziął głęboki wdech, chcąc uspokoić swoje biegnące na zabój serce.
Na pysku Kijankowej Kałuży pojawił się zadowolony uśmiech.

* * *

Gdy tylko tam stanął, jego łapy zadrżały. Słońce chyliło się już zachodowi, a on, stał tam, patrząc się w bezkresną otchłań. Nie mógł nawet dostrzec dna, ciemność kompletnie je zalała. Zmrużył swoje oczy, wytężając wzrok i zbliżając się delikatnie.
Zaczął spadać w dół. Coraz niżej i niżej, w tę ciemną otchłań, która go pochłaniała. Grawitacja przyciągała go do siebie, a podłoże się zbliżało szybciej, niż mózg Gołębia mógł to pojąć. Z jego gardła wydobył się krzyk, który przerwał ciszę dookoła. Wiedział, że wszyscy to usłyszą. Wiedział, że jego mama, tata, że jego rodzeństwa to usłyszy i potem zainteresuje się tym, co się stało. Załkał głośno, rozumiejąc, że był to ostatni moment w jego życiu. Potem zrozumieją, że ich członek rodziny umarł, zginął, roztrzaskał się o ziemię. Otworzył swoje oczy, wziął ostatni oddech i zderzył się z ziemią.
— Yo, Gołąb, wszystko okay? — Kijankowa Kałuża zaśmiał się, trącając nosem starszego psa.
Gołębia Łapa podskoczył, spoglądając w jego stronę. Otworzył swój pysk, przerażony, wręcz gotowy do krzyku mogącego rozwalić bębenki uszne.
— Weź, nie patrz się tak na mnie, jakbyś zobaczył ducha — parsknął śmiechem, wskakując na jeden z kamieni blisko urwiska.
Serce mu się na moment zatrzymało. Gdzieś z tyłu głowy bał się, że jego loczkowaty przyjaciel zaraz spełni los jego wyobrażenia. Nie wybaczyłby sobie gdyby coś takiego się stało. Jednak ta pewność siebie, która biła z Kijankowej Kałuży niszczyła to wyobrażenie. Kruszyła je w drobny mak, uświadamiając dla ucznia, że jego przyjaciel tryska zapałem i nie boi się każdego kroku, który musi postawić. Nie boi się każdego poranka, prosząc Gwiezdnych o łaskę.
Pies odwrócił się i wbił w Gołębią Łapę wzrok, posiadając złotą aureolę słońca za sobą. Światło rozświetlało jego futro, dodając mu tak ogromnego mistycyzmu. Wyglądał jak niebiański anioł, który miał właśnie przekazać mu swoją przedwieczną wiedzę.
— Chodź, zabiorę cię w podróż na koniec świata — coś błysnęło w jego oku.
I wtedy Gołąb zrozumiał jedną rzecz — jest gotowy oddać dla niego całego siebie. 
 
[1003 słowa: Gołębia Łapa otrzymuje 10PD oraz 3PT]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz