Przebudził się w środku nocy, zaabsorbowany do tego stopnia akcją swojego przerwanego snu, że nie było doprawdy nic dziwnego w fakcie, iż uspokoił się dopiero po kilkunastu uderzeniach serca. Czas ten przeznaczony został na przede wszystkim przyzwyczajenie się do aż nadto silnych emocji — w drugiej zaś kolejności na wewnętrzną walkę Nagietka z jego nagłą potrzebą rozmowy. Wiedział bowiem, że pora na to była raczej nieodpowiednia i okoliczności co najmniej niesprzyjające. Nie widział też nikogo znajomego, kto mógłby z nim porozmawiać i byłby przy tym już obudzony. Sam szczeniak miałby mocne wyrzuty sumienia, gdyby przyszło mu obudzić kogoś bardzo zmęczonego ubiegłym dniem.
Pomyślał przez bardzo krótką chwilę o Agatce, ale zmieszany odrzucił możliwość przerwania jej wypoczynku taką głupotą. W głębi duszy wiedział, że nawet gdyby Górka, Węgorzyk, Lipieńka, Kłaczek czy nawet wcześniej wspomniana Agatka, nie śpiąc, wpatrywaliby się w któreś z pudeł, nie byłby w stanie podejść do żadnego z nich z tym, co ciążyło mu na sercu. Żadne z nich nie mogło przecież znać odpowiedzi na nurtujące go pytania... i nie ze wszystkimi dogadywał się dobrze, mimo najszczerszych chęci.
W lekkim poprzebudzeniowym zamroczeniu pomyślał o swojej rodzicielce. Rzepakowa Gwiazda zawsze wzbudzała w nim pozytywne emocje. Nawet przy mocnych staraniach nie był w stanie wyobrazić sobie lepszej mamy. Wiedział, że w razie obudzenia jej, odpowiedziałaby mu na każde z później zadanych pytań — nawet z nadprogramowymi wyjaśnieniami. Z pewnością chciałaby rozwiać wszelkie wątpliwości swojego najmłodszego dziecka, aby później mogło ze spokojem oddać się w objęcia snu. Zawsze była dla Nagietka oparciem, dlatego teraz też wiedział, że może na nią liczyć, ale...
Odwrócił wzrok, a zmieszane spojrzenie ulokował na swoich czarnych łapkach. Wiedząc, jak wiele spraw na głowie miała wczoraj Rzepakowa, westchnął tylko cicho. Niewątpliwie była padnięta. O Sowim nawet nie myślał, jego ojciec cenił sobie odpoczynek i pewnie tylko kazałby mu wrócić rano ze swoimi głupimi pytaniami (prosząc go o to w dość wulgarny sposób). Nagietek nie zamierzał się narażać na jego zły humor.
Został niespełna jeden księżyc, do długo wyczekiwanej przez Nagietka ceremonii ucznia. Jego głowa przepełniona była marzeniami, ale też... obawami na temat dorosłości, która zbliżała się do niego nieubłaganie, aby w końcu stanąć z nim oko w oko. Czy to dobrze, że bał się tego spotkania? Nie wiedział, ale biorąc przykład z taty oraz Mcha postanowił stawić czoła problemowi i z całą stanowczością napluć na niego. W jak najgrzeczniejszy sposób, bo Nagietek nie należał raczej do osobników ordynarnych. W tej kwestii brał raczej przykład z mamy i Ciepłej Pleśni.
W taki oto sposób wreszcie zebrał się w sobie i wstał. Po cichu przemierzył odległość, którą musiał pokonać, ale gdy zdenerwowanie dało o sobie znać poprzez trzęsące się łapy szczeniaka, był już przed nosem śpiącego starszego brata. Co jeśli... on też jest zmęczony?
Był sobą zawiedziony. W najważniejszym aspekcie tej arcyważnej wyprawy zabrakło mu samozaparcia. Postanowił sobie na szybko w duchu, że nie da się sparaliżować strachowi. Wziął głęboki oddech, który wypełniając jego płuca, przesłał mu minimalne pokłady spokoju. Spojrzał ponownie na Ciepłą Pleśń i wyszeptał kilkukrotnie jego imię, tak zatrważająco cicho, jakby nie był pewny, czy faktycznie chce lub potrzebuje go budzić. Jęknął cichutko — jakby płaczliwie — przestępując z łapy na łapę. Zwykle Ciepły miał bardzo lekki sen. Czemu nie obudził się od razu?
— Ciepły... — Nagietek przybliżył się do niego jeszcze trochę, a w końcu zamknął oczy i szturchnął go lekko noskiem. Postanowił sobie coś, więc trzymał się tego, ale obawiał się, czy jego brat nie jest przypadkiem zbyt zmęczony na rozmowę z nim. Może nie powinien do niego podchodzić? Lepiej było czekać do rana? Niestety było już za późno. Nakrapiany poruszył się lekko.
Bojąc się konsekwencji, Nagietek odsunął się troszkę, a potem myśląc o tym, jak powinien się zachowywać w stosunku do wojownika, spróbował stanąć prosto, jednak jego łapki ze stresu uginały się do jakiś czas, sprawiając, że mały drżał. Było mu z tym strasznie głupio, co samo w sobie potęgowało problem, a sam wstyd z tego płynący sprawiał, że oddech i bicie serca wprost proporcjonalnie przyspieszały. Jedyne, nad czym miał kontrolę to nad własnymi łzami, które, mimo że zbierały się w jego brązowych oczach, były usilnie powstrzymywanie przez szczeniaka. Maluch, mimo że mama mówiła mu, iż płacz nie jest niczym złym, pamiętał jeszcze, jak niektórzy z rodzeństwa naśmiewali się z niego z tego powodu. Przed Ciepłą Pleśnią co prawda mógłby uronić kilka łezek bez zagrożenia byciem wyśmianym, ale zraził się do płaczu dostatecznie już wcześniej.
— Nagietku...? — Heterochromatyczne oczy psa otworzyły się, prześwietlając wzrokiem najbliższe otoczenie, a w szczególności stojącego przed nim szczeniaka. — Coś złego ci się śniło?
W pierwszej chwili wyglądał na bardziej zaspanego niż zmartwionego, ale niedługo zmieniło się to. Przyszły uczeń tylko pokręcił łebkiem w obie strony, zaprzeczając, jakoby doświadczył koszmaru sennego. Miał zacząć mówić o powodzie, dla którego przyszedł, ale Ciepły wstał i usiadł bliżej niego, po czym polizał go po głowie i zalecił mu położenie się bliżej niego. Powiedział, że nie zaszkodzi mu wzięcie kilku uspokajających wdechów i wydechów, aby łatwiej mu się mówiło. Nagietek skorzystał z rady i po chwili spokojnie wtulał głowę w sierść Ciepłego.
— Skąd ty wiesz tyle rzeczy... Tego wszystkiego cię nauczyli, kiedy byłeś uczniem...?
— Wiesz... w dużej części tak, ale musisz wiedzieć, że psy uczą się całe życie. Nawet wojownik może nauczyć się czegoś nowego... podobnie, jak ty uczysz się na błędach, przez obserwacje i to, co mówią ci inni. Mimo że jesteś jeszcze szczeniakiem.
Nagietek w ciszy skinął głową, przyswajając słowa starszego, jakby były to najważniejsze informacje w jego życiu.
— Powiesz mi teraz, co się stało, że byłeś do tego stopnia roztrzęsiony? — mówił cicho, przez co jego głos miał lekko mrukliwe brzmienie.
Młodszy Płomienny zmieszał się widocznie, chowając pyszczek przed błękitno-brązowym spojrzeniem. Ciepły jakby znając jego intencje — odwrócił wzrok, aby go niepotrzebnie nie stresować.
— Martwiłem się, że będziesz się źle czuł po obudzeniu... — przyznał w końcu nieśmiało, wiedząc, że Ciepły najprawdopodobniej uzna to za niezbyt mocny powód.
— Nie gniewałbym się na ciebie, Nagietku...
— Wiem, że nie... chodziło mi tylko o to, że czułbyś się niewyspany jutro. — Ciepły słysząc te słowa, po raz kolejny uświadomił sobie, jak emocjonalny jest jego najmłodszy brat. — Jesteś wojownikiem i pewnie miałeś dużo obowiązków...
— Nawet jeśli jednego dnia miałbym mniej energii, nadrobiłbym to, kładąc się szybciej jutro, to nic złego, że raz czy więcej mnie obudzisz. — wytłumaczył cierpliwie. — Nie martw się tym tak bardzo, dobrze?
— Spróbuję...
Ciepła Pleśń przez chwilę nie odzywał się, dając młodszemu moment dla siebie na przyswojenie potrzebnych informacji. Kiedy jednak brązowooki położył łebek na łapkach tuż przy nim, postanowił odezwać się znowu:
— Więc dlaczego chciałeś mnie obudzić? — tym pytaniem wojownik przeszedł wreszcie do sedna całego problemu, z jakim przybył do niego Nagietek. Młodszy i teraz wydał się speszony, jednak kontynuował wątek, zanurzony już w potoku własnych myśli.
— ...za niecały księżyc mam zostać uczniem i... chciałem wiedzieć, jak to jest, czy myślisz, że sobie poradzę i czy będę dobrym wojownikiem tak jak ty — wyrzucił z siebie na jednym wydechu.
Ciepły wydał się dość zaskoczony faktem, iż uważany jest za tak dobrego wojownika przez swojego brata. Przez chwilę analizował jego słowa w ciszy, jednak co chwilowe przerwy w swoich wypowiedziach zaczął nagle traktować jak pełnie rodzaju błędu gramatycznego. Gdy ta myśl przeszła mu przez głowę, jego wypowiedzi stały się o wiele płynniejsze.
— Jestem pewny, że dasz sobie radę. — Jego ton wskazywał na absolutną pewność w stosunku do wypowiedzianego zdania. — ...Tak jak wszyscy wielcy wojownicy przed tobą. Zupełnie jak Rzepakowa Gwiazda i Sowi Pazur i tak samo jak Omszona Krtań, ja i inni. Wiem, że masz wielkie serce i silny zapał, które na pewno przydadzą ci się podczas treningów, a jako że już dzisiaj uczysz się nowych rzeczy... jedyną istotną różnicą będzie to, że zyskasz kogoś, kto będzie cię przez to wszystko prowadził oraz... niedługo będziesz musiał przyzwyczaić się do tego, że inni będą mówili do ciebie „Nagietkowa Łapo”.
Na pyszczku młodszego zawitał promienny uśmiech, poszerzający się z każdym kolejnym słowem. W końcu zaśmiał się cichutko:
— Dalej będziesz mógł na mnie mówić „Nagietek” — powiedział, po czym pomachał lekko ogonem. Ciepły w opiekuńczym geście przytulił go po tym do siebie.
— Myślę, że będziesz świetnym wojownikiem, Nagietku... Masz jeszcze jakieś pytania, braciszku? — Gdy ten pokręcił głową, nakrapiany kontynuował. — Spróbujesz zasnąć?
Maluchowi nie trzeba było długo powtarzać. Zasnął przy starszym bracie niedługo po jego zapytaniu. To był dla niego, a właściwie dla nich obu długi i męczący dzień. Na szczęście zakończył się on spokojnie w świetle pełnego porozumienia. Tego właśnie dnia najmłodszy syn Rzepakowej zapałał do brata większą niż dotychczas sympatią.
< Jeśli Ciepły chce może odpisać. Chyba że ma zbyt wiele na głowie >
[1396 słów, Nagietkowa Łapa otrzymuje 13 punktów doświadczenia i 1 punkt treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz