4 stycznia 2022

Od Cedrowego Deszczu

Cedrowa zachłysnęła się powietrzem. Otwartymi oczami obserwowała, jak koń okłada kopytami nieruchome ciało jej partnera. W momencie, gdy zrobił to po raz pierwszy, zapanowała cisza, ciągnąca się do teraz. W swoich uszach słyszała dzwonienie. Mogła tylko patrzeć, jak to się dzieje. I nic nie mogła z tym zrobić, będąc jedynie biernym obserwatorem.
Kiedyś, gdy była jeszcze młoda, matka powiedziała jej, by spróbowała nie płakać, a być szczęśliwa. Cieszyć się z dobrych rzeczy i wierzyć, że złe przestaną się dziać. Cedrowa była wtedy tylko małym szczeniakiem, i z racjonalnego punktu widzenia, wcale nie powinna o tej chwili pamiętać. Jednak pamiętała. Narysowała sobie znaki symbolizujące to zdanie na piasku, i powtarzała je tyle razy, by móc odtworzyć je z zamkniętymi oczami. Pomagało jej to szczególnie po śmierci matki. Wierzbowy Zając twierdził, że nic takiego nie słyszał. Specjalnie pytał się Rubinowej Pustułki, gdy ta jeszcze wędrowała po tym świecie, czy coś takiego miało miejsce. Również zaprzeczyła. Wydawałoby się więc, że Cedrowa sobie coś wymyśliła.
Czasem sama zastanawiała się, czy to jej się tylko nie przyśniło w późniejszym wieku. Mimo wszystko nadal pamiętała dotyk miękkiego futra matki i komplet symboli. Jeżeli to nie było dowodem na istnienie tamtej chwili, takowy nie miał prawa istnieć.
Usłyszała krzyki dochodzące z obozu. Nadal jednak stała bez ruchu. Nie musiała podejść do Pokrzywowego, by wiedzieć, iż nie żyje. Pozostali członkowie Ventusu podbiegli do plotkarza, próbując mu pomóc. Medycy nie zdążyli. Już był wśród Gwiezdnych.
Cedrowy Deszcz kochała Pokrzywowego Nosa. Kochała go tak, jak tylko kochać go mogła, patrząc na najważniejszy powód istnienia ich związku. Rzecz jasna, iż dokonała tego dla swojej rodziny. I dla szczeniąt, którym mogła dać kochający dom. Dać im dom, w którym dorosną wraz z matką, i pożegnają się ze swoimi rodzicami, gdy będą na to gotowi. Czy już teraz nadchodzi na to czas?
Nigdy nie zastanawiała się, co zrobiłaby bez Pokrzywowego. Być może miał swoje wady i być może pozbawiona zewnętrznych czynników nigdy by się z nim nie związała. Nawet jeżeli nie połączyła ich miłość, to zrobiło to przywiązanie. Równie mocno, jak mogłaby to zrobić nienawiść, lecz w pozytywny i promienny sposób. Tak naprawdę nie myślała o tym, kto z nich pierwszy umrze. Ona, on, czy może ich potomstwo. Byli jedną rodziną. A fakt, że musieli się rozłączyć, był przykładem dla niesprawiedliwości tego świata.
Pamiętała, jak bardzo starał się, by ona sama go pokochała. Zależało mu na niej. Był gotowy zrobić wszystko, by ich drogi się połączyły. Cedrowa nie zrobiła tego być może bezpośrednio po to, by dać mu szczęście, lecz również dla radości innych psów. Oboje ich uszczęśliwili. Wojowniczka jest mu za to bezwzględnie wdzięczna.
W ciszy odeszła z miejsca zdarzenia. Żałowała, że nie mogła podążyć do miejsca, w którym pożegnała swoją matkę. W końcu znajdowało się ono w Starym Domu. Musiała jednak poradzić sobie z tym, czym miała. A miała bardzo dużo. Chociaż mogłoby wydawać się jej, że wszystko już straciła.
Czy życie miało być dla niej jedną wielką stratą? Gwiezdni przecież doskonale wiedzieli, jak gorzko poradziła sobie z odejściem rodziców. Pamiętali też, z jakimi emocjami zniosła to oddalenie się od siostry. A przecież zdarzyło się ono właśnie przez Pokrzywowego Nosa. Cedrowy Deszcz wybrała. I po nocach modliła się, by okazało się to słuszną decyzją.
Czy było? Trudno stwierdzić. Być może przeżyła z nim wiele pięknych chwil, ale takowe się skończyły. Teraz została sama sobie, ze swoim złamanym sercem, pustymi myślami i niewypełnioną szparą w jej umyśle. Szczerze wątpiła, że cokolwiek będzie w stanie zmienić jej stan.
Kawałek piasku. Wystarczy. Nadal pamięta to zdanie, więc nic nie jest stracone.
To wydawało się żałosne. Cedrowa uświadomiła sobie to z kamiennym wyrazem pyska. Zamierzała odsunąć się do tyłu, ale mimowolnie wykonała to, po co tu przyszła.
 
⨯ ⨯ ⨯
 
Ten sen przyśnił jej się dawno.
Widziała wiele psów, z sierścią utkaną z gwiazd. Biegały one, rozmawiały i polowały razem. Były różne, ale tworzyły Klan Gwiazdy. Piąty z klanów utworzonych z nocnego nieba.
Zobaczyła swoich rodziców. Chcieli jej coś powiedzieć. Wyglądali na smutnych, lecz też z litością patrzyli na córkę. Szeptali o czymś między sobą. Wiedziała, że nie powinna wiedzieć, o czym rozmawiają. Czekała więc spokojnie, nieśpiesznie, aż ci do niej podejdą.
Jej cierpliwość została nagrodzona. Zbliżyli się do niej, trzymając coś w pysku. Wahali się widoczne, rozważając, czy nie wybrać czegoś innego. Tylko zamiast czego?
Położyli przed nią wiele małych i czarnych ziaren.
Cedrowa posłała im zdziwione spojrzenie. Co to miało symbolizować?
Wizja zniknęła tak niespodziewanie, jak się pojawiła.

⨯ ⨯ ⨯
 
— Och, cześć, Cedrowa — Jaskółcza Burza podrapał się z zakłopotaniem. — Ee… To musi być straszne, tak stracić partnera.
Spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem.
— Tak — sucho odpowiedziała. Spróbowała go wyminąć, ale ten szedł wciąż obok niej.
— Wiesz… Ja… — ewidentnie rozmyślił się nad tym, co początkowo zamierzał powiedzieć. Zatrzymał się w miejscu, pozwalając jej odejść. — Jakbyś doszła do siebie… To moglibyśmy pójść razem na patrol, dobra? Fajnie, no to ustalone.
To było dość miłe jak na tego osobnika. Nie można było oczekiwać, że Jaskółczy najzwyczajniej zagada do niej i zaproponuje, że może przejąć jej uwagi i rozmyślania.
Cedrowa zamierzała pójść do swojego posłania, lecz zatrzymał ją Manaci Olbrzym.
— Mogę dać ci ziarna maku — zaproponował z łagodnym uśmiechem. — Pomogą ci zasnąć i może poprawią humor. Nie musisz robić nic wbrew sobie. Najważniejsze jest to, byś czuła się dobrze.
Nie musisz robić nic wbrew sobie?
— Że… Nie muszę… Chodzić… Tylko mogę spać — urywanym tonem powtórzyła za nim wojowniczka.
— Tak. To dać ci je? — medyk znowu się odezwał.
Cedrowa popatrzyła na niego zaskoczonym wzrokiem. W jej oczach pojawiły się łzy.
Najważniejsze jest to, byś czuła się dobrze.
Tak. Dziękuję.

[915 słów, Cedrowy Deszcz otrzymuje 9 punktów doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz