18 lutego 2022

Od Bryzowej Zamieci CD Łasiczki

Bryzowa Łapa- znaczy Bryzowa Zamieć, cieszył się właśnie z nie bycia już uczniem. Nadal nie mógł się w pełni przestawić na swoje nowe imię, zbyt długo był Łapą, by tak nagle przestać nią być. Oczywiście uczucie samodzielności było świetne, nikt go nie budził przed wschodem słońca, by zaklepać miejsce na trening, zanim ktokolwiek to zrobi przed nimi, mógł sobie do woli wychodzić z obozu, nie był zmuszany do interakcji z jakimkolwiek stanem skupienia wody, nie musiał babrać się w śmierdzącej i starej warstwie legowisk. W sumie naprawdę spoko, pozwolił sobie stwierdzić Bryzek. Spacerował właśnie wzdłuż Rzeki, zerkając na nią krytycznie, jakby mówił jej niewerbalnie, że nie ma ochoty z nią rozmawiać, bo jest teraz wojownikiem i może robić co chce. W oddali zaczął słyszeć ciche, ale straszliwie charakterystyczne odgłosy Dwunożnych. Nie miał ochoty dziś ich widzieć ani żeby oni widzieli jego. Skoro już mógł robić co chciał, to chciał, by nikt go dziś nie zaczepiał, nie próbował z nim rozmawiać, a najlepiej, żeby wszyscy zostawili go samego. Powszechną wiedzą jest, że Bryzek nie lubi towarzystwa i świetnie sobie bez niego radzi. Zaczął powoli wracać do obozu, chociaż wcale nie chciał. Był wczesny ranek, więc prędzej czy później ktoś by zauważył jego brak. Może jeszcze przespaceruje się po parku, blisko obozu, żeby przypadkiem za szybko nie wrócić? Towarzystwo Dwunożnych było zawsze lepsze niż innych psów. Nie oceniali, zwykle nawet nie zwracali uwagi, najwyżej coś krzyknęli albo chwilę pogonili, ale nic więcej. Wojownik uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie, jak podczas zwiedzania terenu z mentorką, Tulipanowym Płatkiem, suczka ukradła jednemu bułkę. Właściwie, poczuł, jak w brzuchu coś mu wibruje. Chyba jednak przecierpi ich towarzystwo i poćwiczy popisową sztuczkę Tulipanowej. Wszedł na deptak, trzymając się jak najbliżej ścian budynków, by zwracać na siebie jak najmniej uwagi. Ze skupieniem kontrolował otoczenie, by w razie niebezpieczeństwa, przygotować się do ucieczki. Na jego szczęście, dobrze mu szło unikanie czyjegoś wzroku. Był mały, w sporej części czarny, a jego charakter w jakiś sposób pomagał w pozostawaniu niezauważonym. I nagle zauważył coś… dziwnego. Na samym środku drogi, jak gdyby kompletnie gdzieś miał swoje życie, leżał szczeniak. Może już nie miał co szanować życia, bo leżał na plecach i wyglądał niepokojąco martwo. Niewiele myśląc, Bryzowa Zamieć podbiegł do kałuży, w której wegetował piesek i zorientował się, że ma on na sobie zapach jego klanu. Przypomniał sobie, że ostatnio Tulipanowa przygarnęła jeszcze jakiegoś dodatkowego dzieciaka. Bryzek przyjrzał się dokładnie tej malutkiej suczce i poczuł nieodparte wrażenie, że widział kiedyś wojownika niesamowicie podobnego. Chciał szturchnąć ciałko szczeniaka łapą, ale nie zdążył, ponieważ sama zdążyła się podnieść wcześniej. Otrzepała się z błota i wody, obryzgując przy tym zniesmaczonego Bryzka.
— Skąd się tu wzięłaś — wojownik spróbował panicznie odkopać z pamięci jej imię. Był pewien, że już je słyszał — Łasiczko? 
 
<Łasiczko?>
 [460 słów: Bryzowa Zamieć otrzymuje 4PD]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz