Duży, błyszczący kamień przeturlał się przez ruiny, popychany co chwilę, przez łapy Smużki. Sunia miała misję. Czuła się, jak posłaniec Gwiezdnych, jakby w jej łapkach spoczywał los klanów, albo nawet całego świata. Podeszła aż pod wejście do biblioteki, zostawiła tam swój kamień i westchnęła ze zmęczenia. Odwróciła się i zaczęła niestrudzenie dreptać z powrotem, po jakieś kwiaty lub coś innego, co by jej wpadło w łapy. Na drodze, siedział jej już inny pies, zajadając się jakimś martwym zwierzęciem. Smużkę to wzburzyło, ponieważ usiadł akurat obok bardzo ładnej, suchej gałęzi, która płonęła będzie świetnie, a niekulturalnie było się przepychać, więc suczka będzie musiała poczekać, aż wojownik skończy. Głowa blokady na drodze do zbawienia suczki odwróciła się tak nagle, jakby w jej głowie zaczęła grać boss muzyka, zaraz, gdy tylko Smużka weszła do pomieszczenia. Okazało się, że tą blokadą była Aroniowa Gałąź. Jej niebieskie oczy przeszyły szczeniaka na wylot. Gdyby nie duma, Smużka spojrzałaby na swoją pierś, by zobaczyć, czy nie ma w niej dziur po tym spojrzeniu. Ale nie mogła, musiała zachować kontakt wzrokowy i nawet jeśli wojowniczka była od niej dużo większa i straszniejsza, a sunia najchętniej by uciekła z powrotem do żłobka. Nie spuszczając zmrużonych oczek z biało-rudej suczki, co zamiast groźnie, wyglądało raczej śmiesznie i uroczo, Smużka przeszła obok i bez słowa chwyciła patyk, niemal dwa razy dłuższy niż ona sama, odwróciła się od wojowniczki, po czym wróciła do biblioteki. Aroniowa Gałąź, zakłopotana, zdziwiona lub niedowierzająca, albo czująca się w tej sytuacji jeszcze inaczej, zajrzała do pokoju, w którym szczeniak przygotowywał swoją ofiarę.
— Co ty tak właściwie tu robisz? — zapytała Smużki, która właśnie strąciła z pułki jakąś wiekową księgę, która wyglądała, jakby miała się zaraz rozsypać i zaczęła wyrywać z niej kartki, rozrzucając je wokół.
Mała suczka spojrzała na wojowniczkę niewinnym wzrokiem, po czym zaczęła się drapać tylną łapką, jakby nagle zaatakowali ją mieszkańcy całego mrowiska.
— Chciałam przekazać Gwiezdnym mój ulubiony kamień — powiedziała ze śmiertelną powagą – tata powiedziała mi, że to byłoby bardzo miłe z mojej strony i że na pewno to docenią. Myślę, że dzięki temu, może pozwolą nam pójść z powrotem do lasu.
Aronia oceniła ją krytycznym wzrokiem. Smużka nie umiała odczytać wyrazu jej pyska, więc założyła, że uważa jej pomysł za bardzo dobry i po prostu pomyślała, jak świetnie by było wrócić na ich stare tereny. Albo uznała ją za szurniętą i już nie do odratowania. Dla szczeniaka nie było to żadną różnicą. Zerwała trochę mchu spod ściany, ugniotła łapkami i dorzuciła na szczyt stosu. Z doświadczenia miała przygotowaną też korę brzozy, która była świetną podpałką. Przecisnęła się za stary, ledwo trzymający się regał, przy okazji drapiąc się po grzbiecie, wyciągnęła puszkę po ohydnie pachnącym napoju, znalezioną kiedyś na zewnątrz oraz takie śmieszne szkiełko, na drewnianym patyku, które ukradła Dwunożnemu, który kiedyś przyszedł z kamerą, której działania suczka nie znała do dziś, w okolice obozu i zaczął pokazywać do niej jak rozpalić ognisko. Smużka, niewiele myśląc, skorzystała z tego poradnika, a gdy nauczyła się już wszystkiego, co musiała wiedzieć, pożyczyła kilka rekwizytów na zawsze. Przy okazji mogła stać się przypadkiem sławna. Chwyciła w ząbki swoje narzędzia, po czym wybiegła przed ruiny. Nie zwracała uwagi, co robi Aronia. Może krzyczała na nią gdzieś w tyle albo kompletnie olała i wróciła do swoich zajęć. Szczeniak przygotował miejsce pracy. Położyła puszkę na kamieniu, swój perfekcyjny patyk, obok, na trawie, przykrytej śniegiem by przypadkiem go nie podpalić za wcześnie i chwyciła mocno w zęby szkiełko, próbując nakierować przez nie promienie słońca. Nie minęło dużo czasu, a puszka zajęła się ogniem. Podekscytowana suczka chwyciła patyk i zanurzyła jego końcówkę w płomieniach, by móc przenieść go na swój ołtarzyk. Gdy i to wyszło pomyślnie, z ogonem w górze podreptała do biblioteki, po drodze mijając Aroniową, kompletnie ignorując, co miała do powiedzenia na temat jej rytuału. Przecież jej dar jest w tym momencie najważniejsza! Ostrożnie przeniosła patyk do pomieszczenia, uważając, by nie zgasić płomienia. Tak, ogień był zdecydowanie jej ulubionym elementem takich ofiar. Właściwie, to robiła coś takiego po raz pierwszy, ale planowała od jakiegoś czasu, więc w wyobraźni, robiła to już raz przynajmniej kilkunasty. Gdy tylko przybliżyła się do łatwopalnego stosu ze swoją palną laską, coś złapało ją za kark i podniosło w powietrze. Jak ktoś mógł przerwać coś tak ważnego!? Przecież teraz Gwiezdni nas znienawidzą – zdenerwowała się Smużka. Zaczęła się wiercić, ale pysk, który ją złapał był silny. Powoli i ostrożnie, ale stanowczo przeniósł ją poza obóz, wrzucając do wielkiej kupki śniegu. Szczeniak nie chciał wypuścić swojego trofeum, ale niewiele to dało, bo i tak ogień już zgasł, zasypany przez biały i zimny puch. Zdenerwowana wystawiła główkę i strząsnęła z niej śnieg, a później podrapała się w brodę. Jej puszka była cała czarna i dymiąca, ale ugaszona, a Aroniowa Gałąź, która ją tu przyniosła, patrzyła z mieszaniną rozczarowania, zdziwienia, złości i cholercia wie czego jeszcze.
— Jak tylko twoja mama dowie się, co ty tu robisz… — zagroziła, nie kończąc zdania, bo jak powszechnie wiadomo, takie groźby są najstraszniejsze.
<Aroniowa Gałązko?>
[818 słów, Smużka otrzymuje 8 punktów doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz