Odkąd na świecie pojawiły się szczeniaki, praktycznie w ogóle od nich nie odchodziła. Nie tylko z obawy, że coś mogłoby im się stać, ale również z potrzeby przebywania przy nich. Miała rodzinę. Swoją rodzinę. Ukochanego partnera. Najdroższe dzieci. Czego mogła chcieć więcej? Chyba tylko tego, aby jej najbliższa siostra wróciła do pełni zdrowia. Bardzo na to liczyła, a w swoich modlitwach do Gwiezdnych błagała ich o to, by przywrócili jej świadomość. Nie wiedziała, czy przodkowie nie są obrażeni na nią za jej wyskok i miała nadzieję, że jeśli już mieliby ingerować w negatywny sposób w jej życie, to na niej samej, a nie jej najbliższych. Zawsze, kiedy odbiegała myślami do tego, czy na pewno dobrze zrobiła, starała się usprawiedliwić niesprecyzowanym kodeksem. Nigdzie tego nie zabroniono. W takim razie skąd pojawiało się poczucie, że zdradziła klan?
Wietrzni różnie przyjmowali tę informację. Część wojowników zdystansowała się bardzo i mimowolnie unikała towarzystwa Żałobnej, nie mówiąc o pogardliwych spojrzeniach posyłanych przebywającemu z nimi Ciepłemu. Byli nawet tacy, którzy głośno wyrażali swoje niezadowolenie, co niestety udzieliło się Wieczorynce — pierworodna, mimo ogromnych starań swojej mamy, nabierała coraz więcej niechęci zarówno do rodziców, jak i rodzeństwa. Martwiło to bardzo Żałobną Pieśń. Wyobrażała sobie bowiem swoje szczeniaki jako dobry powód do zacieśnienia relacji między klanowych, a może nawet zjednoczenia z Ognistymi?
Rosnąca niechęć własnego dziecka sprawiała, że suka obwiniała się o niewłaściwe wychowanie potomstwa i mimo ogromnej miłości, którą darzyła szczenięta, nie uważała się za dobrą matkę. Ciepła Pleśń nie przywiązywał do tego szczególnej wagi powtarzając partnerce, że to tylko taki okres buntu i na pewno jej przejdzie. Mimowolnie Pieśń zaczęła się zastanawiać, czy o Omszonej Krtani mówił to samo, a wtedy jej niepokój wzrastał znacząco. Nie mówiła jednak o tym partnerowi. Nie wiedziała tylko, czy nie chce denerwować tym jego, czy siebie samej.
Neutralne stanowisko było najczęściej spotykanym. Większość klanu albo to nie obchodziło, albo zwyczajnie nie miało znaczenia, jakiego pochodzenia są szczenięta. Równie dobrze mogły być to przybłędy, może nawet byłyby traktowane lepiej. Ale przybłędami nie były. Żałobna nie rozumiała, czym właściwie różni się rodzic szczeniąt swoich od tego, który dzieci poniekąd adoptował. Albo jakie znaczenie ma to, czy dzieci były planowane i wyczekiwane, czy powstały kompletnie przypadkowo, skoro finalnie miały kochających rodziców. Pod tym względem stawiała siebie na równi z Brązową Gwiazdą.
Na szczęście znaleźli się również entuzjaści małych kulek, chociażby wspomniany wcześniej lider, któremu serce zmiękło przy pierwszym “wujku Brązowa Gwiazdo”, które wypłynęło z pyska Różyczki. Manaci Olbrzym także miłował trójkę sióstr i z radością witał je na badaniach, które (przez nadopiekuńczość młodej mamy) odbywały się odrobinę częściej, niż się odbywać powinny. Nie było jednak tego złego, tym samym odwiedzały ciocię Cynamonową. Gwiezdni musieli zlitować się nad rozpaczającą siostrą, bowiem stan Pestki zaczął się nieznacznie poprawiać. Żałobna popłakała się, kiedy Owsianka odpowiedziała jej jednym słowem na rzucone w przestrzeń pytanie. Starała się nie być natrętna i nie zamęczyć siostry i chyba właśnie dzięki szczeniakom udało się jej nie ślęczeć przy niej nieustannie. Cieszyło ją bardzo to, że przy Wieczorynce rozkwitała i nie miała problemu z tym, aby spędzały czas sam na sam. Miała nadzieję, że dzięki temu córka odrobinę bardziej polubi swoją rodzinę.
Martwiło ją natomiast to, że nieubłaganie zbliżał się czas opuszczenia terenów Wietrznych. Obawiała się, że Wieczorynka utraci więź z ciocią. A szczenięta rosły i rosły, aż dobiły do wieku trzech księżyców. Wiedziała, że niedługo będą przechodzić do klanu Ognistych. Zdążyła porozmawiać już o tym z Szeptem i Różyczką, które wykazały się zrozumieniem. Obawiała się natomiast reakcji Wieczorynki, dlatego zdecydowała się z nią porozmawiać o tym oddzielnie.
— Kochanie? — zwróciła się do czarno-białej suni.
Młoda powoli przeniosła na nią swoje spojrzenie, wbijając w matkę zniecierpliwiony, wyczekujący wzrok. Pieśń uśmiechnęła się do niej ciepło.
— Jesteście już dosyć duże, poznałyście zwyczaje mojego rodzinnego klanu, niebawem przyjdzie czas na to, abyście poznały również klan, z którego pochodzi wasz tato — odparła.
— Po co? — spytała, a na jej pysku ukazał się grymas niezadowolenia.
Żałobna obawiała się, że tak właśnie będzie.
— Żebyś mogła poznać swoją babcię, innych wujków i ciocie, zobaczyć, z jakimi tradycjami dorastał tato. Kiedy dorośniesz, od ciebie będzie zależało, gdzie wolisz zostać — tłumaczyła cierpliwie.
Wieczorynka zamilkła na moment. Przyglądając się jej Pieśni wiedziała, że nawet, jeśli zdecyduje się pozostać z Płomiennymi, będzie robiła wszystko, aby kontakt z córką nie umarł. Jakby nie patrzeć robiła wszystko, żeby jej dzieci czuły się chciane, kochane, potrzebne i szczęśliwe. Poświęcała im czas. Bawiła się razem z nimi mając w pamięci to, jak okropnie czuła się, kiedy Złota nie chciała mieć z nią nic wspólnego. Uczyła, dbała i cierpliwie odpowiadała na wszystkie pytania dokładnie tak, jak robiła Biała Zamieć. Otaczała troską, ale nie rozpuszczała ich. Dawała z siebie wszystko, żeby być najlepszą matką, jaką szczenię mogłoby sobie wymarzyć. Ale czy to było wystarczające? Nie wiedziała. Jedno było pewne. Żałobna Pieśń kochała swoje dzieci najbardziej na świecie.
— Co z ciocią Cynamonową? — zapytała w końcu.
— Będziemy ją odwiedzać. Jestem pewna, że ona także chętnie spotka się z tobą na terenach neutralnych. Na pewno zrobimy tak, żebyś mogła się z nią widzieć.
— Aha. — Mruknęła tylko po chwili namysłu.
— W porządku? — dopytała Żałobna, której ta odpowiedź najwyraźniej nie wystarczała.
— I tak nie mam wyboru — oznajmiła.
Oczy Pieśni przygasły odrobinę, jej uśmiech zaś zdawał się być odrobinę smutniejszy.
— Nie traktuj tego jako karę, Skarbie. Nasze przenoszenie się jest właśnie po to, żebyś miała wybór, gdy podrośniesz. Będziesz mogła zdecydować, gdzie chcesz się uczyć, które zwyczaje są ci bliższe. — Mówiąc to liznęła ją czule po czółku.
<Wieczorynko? Może mama wcale nie jest taka okropna? ♥>
[900 słów, Żałobna Pieśń otrzymuje 9 punktów doświadczenia + 9 punktów doświadczenia za event]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz