25 kwietnia 2022

Od Kłaczastej Łapy do Szarej Skały

— Kurwa, czy ten dupek niczego cię nie uczy? — zawarczał wściekle Sowi Pazur.
Jego brązowy syn jednak nie zważając na agresję zawartą w tych słowach, nadal patrzył na niego całkiem beznamiętnie. Wiedział swoje i nie potrzebował jakiejś „moralizatorskiej” zdaniem zastępcy gadki. Nie, żeby wątpił w jego „dobre intencje” albo miał gdzieś jego zdanie, ale trochę tak to właśnie było. Z dnia na dzień im lepiej dogadywał się ze swoim mentorem, tym gorsze relacje miał z ojcem. Tym razem poszło o jakieś zmasakrowane szczurze zwłoki przy magazynie.
— Kodeks wojownika, mówi to coś twojemu małemu móżdżkowi? — Kolejne pytanie wyrwało go z zamyślenia. — Nie możesz tak po prostu zabijać zwierzyny, bo ci się… ja pierdole zwyczajnie nudzi.
Uczeń westchnął tylko cicho, nadal nie racząc odezwać się ani słowem. Zdecydowanie wolałby w tym momencie być z Peterem, którego jakby mottem było „Nie rób tego, tak by inni widzieli”. Kiedy tłumaczył mu kodeks, tym komentarzem obarczał prawie każdą zasadę. Kłak wiedział, że łamanie zasad postrzegane jest jako złe, ale niezbyt go to obchodziło. Trzymanie się wersji Szarego było dla niego wygodne, dużo bardziej lubił też spokojny sposób tłumaczenia sznaucera. Medyk, nawet kiedy zdawał się być na niego zły, próbował mu wytłumaczyć, co zrobił źle. Nie darł mordy dla samego darcia mordy, jak to miał w zwyczaju Sowi.
Notabene kodeks medyka był o wiele krótszy niż to wojownicze pierdolenie, które powinien znać przy okazji. 
Nie odmawiaj nikomu pomocy — bo może jeszcze ci się przydać, ale lepiej zrezygnuj, jeśli ci to jakoś zagraża. 
Emerytura po wyszkoleniu ucznia, tu nawet nie było, co wyjaśniać. 
A co do pozostałych punktów… Brązowy często słyszał od swojego mentora te same słowa — najprościej po prostu tego nie rób, a jak musisz, to tak by nikt cię nie przyłapał.
— Technicznie rzecz biorąc, to go nie upolowałem. Węgorzowy Całun mi go przyniosła — przerwał wywód zastępcy. — I kto powiedział, że jeszcze nie zostanie zjedzony?
 — Kurwa, oczywiście. Jakbyś po prostu nie mógł grzecznie siedzieć na dupie, bawić się tymi swoimi roślinkami i nikomu nie szkodzić — toczył nadal pianę z pyska Pazur.
Uczeń już myślał, co mu na to odpowiedzieć, kiedy usłyszał zbawienne:
— Kłaczku?
Wywołany podniósł się jak na komendę, by chwilę później stanąć koło swojego mentora. Wymienił on z zastępcą ognistych wzrok tak niechętny, że łatwo byłoby nazwać go nienawistnym.
— Jeśli już skończyliście, to będę cię potrzebował — zwrócił się w końcu znów do swojego ucznia sznaucer.
— A kto niby posprząta ten syf? — zaprotestował ojciec delikwenta.
— Może ktoś, kto lepiej radzi sobie z mięsem? — odparł mu bez zastanowienia Kłaczasty, brzmiąc przy tym, jakby wręcz samym tonem mówił „ojej, mogę sobie nie poradzić, jestem głupiutkim medykiem, który zna się tylko na roślinkach, hihi”. — Na przykład Agatowa Łapa?
Partner liderki wyglądał, jakby dosłownie milimetry dzieliły go od wybuchu. Medycy jednak przyjęli ten jego stan jako coś normalnego, czym nie warto się przejmować.
— Nie masz jakiś innych dzieci do wychowania? — zawtórował swojemu uczniowi Peter, po czym podniósł wzrok na brązowego. — Kłaczek, chodź, musimy pozbierać Jaskier.
Zastępca nie ukrywał nawet, że najchętniej zagryzłby oba psy, które szybko opuściły magazyn. Natomiast jego syn zastanawiał się coraz bardziej, czy aby na pewno nie jest adoptowany. Gdyby nie Węgorzowy Całun już dawno uznałby to za prawdę. Sowi go irytował, Rzepy medyk za nic nie rozumiał. Większość rodziny wydawała mu się strasznie naiwna. Jedynie jego mentor zachowywał się względem niego uprzejmie, jednocześnie nie będąc skończonym idiotą. Nic dziwnego, że z każdym dniem nie tylko coraz bardziej go lubił, ale także szanował. Intuicyjnie, to w jego oczach szukał aprobaty.
<Peter?>
[572 słowa, Kłaczasta Łapa otrzymuje 5 punktów doświadczenia i (na szczęście) 1 punkt treningu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz