Mijały dni, a szczenięta Dmuchawcowego Lotu rosły, jak na drożdżach. Otworzyły oczy i nauczyły się mówić, choć znaczenia wielu słów musiały dopiero poznać. Również chodzenie szło im coraz łatwiej i dochodziło do mniejszej ilości potykania się o własne łapy. Kluseczki nabrały zapału do zabawy, przez co były wszędzie na raz.
W szczególności latem, kiedy pogoda dawała popalić. Nie były one w stanie wysiedzieć w żłobku, kiedy słońce gotowało im piekło na ziemi, więc przez większość czasu bawiły się na dworze. Oczywiście, pod czujnym okiem matki czy też innych opiekunów.
Akurat tego dnia rozrabiały przy matce, wyżywając się na biednym, niewinnym motylku. Skrzydlaty próbował znaleźć sobie miejsce do wylegiwania się, acz nie było to łatwe, kiedy jakieś dzieciaki stwierdziły, że chcą go złapać. Czasem wydawało się, że sam prowokuje psinki, siadając im na nosach.
W szczególności obrał sobie za cel nos Bluszczyku. Teoretycznie suczka nie chciała się włączyć do zabawy, ale owy motyl zbyt ją rozdrażnił, żeby nie chcieć go dorwać.
— Ruszasz się jak kaleka! — zadrwił Lisek z siostry.
— Lisek! — warknęła Dmuchawcowy Lot, zwracając uwagę na słownictwo syna.
Bluszczyk puściła to, mimo uszu i kontynuowała zabawę. I kiedy wydawało się, że dorwała tego przeklętego motyla, została staranowana przez Bergamotka, który dosłownie opadł z sił. Podniósł się, dysząc ciężko i usiadł z boku.
— Tylko odsapnę i zaraz do was dołączę — powiedział, choć bardziej do siebie, gdyż cała reszta rodzeństwa była zajęta zabawą.
Tymczasem zabawka zdziczałych szczeniąt znudziła się drażnieniem ich i zaczęła odlatywać ze strefy dziecięcej rozrywki. Tłum wściekłych psów rzucił się w pogoń za motylem. Galopowi małych łap towarzyszyły krzyki, których reszta klanowiczów miała dosyć, w tym Krzemienny Pazur — ojciec tych małych demonów. Na swoje nieszczęście, Bluszczyk miała przyjemność wpaść na niego, zagapiwszy się na obiekt pogoni. Suczka nie zdążyła się nawet podjąć hamowania i tak obiła się o ciało dorosłego psa.
Po upadku wstała leniwie, unikając kontaktu wzrokowego z rodzicielem. Spuściła ze wstydem łepek i wymamrotała tak, że ledwo było ją słychać.
— Przepraszam, nie chciałam…
<Krzemienny Pazurze?>
[325 słów, Bluszczyk otrzymuje 3 punkty doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz