— Możemy zacząć jutro rano, jeżeli to nie będzie dla ciebie problemem — Sarni Tupot zaśmiała się z tylko jej wiadomego powodu oraz trochęniezbytpsio objęła ogonem swoją uczennicę, szczebiocąc jej o poszczególnych etapach treningu, jakie będzie musiała przejść: zaczynając od nauki samoobrony oraz kodeksu wojownika, kończąc na teście, a następnie opisywała ona szczenięciu, jak wygląda mianowanie na wojownika. O tym ostatnim Różyczka, w zasadzie już Różana Łapa, słuchała z największym zainteresowaniem, natomiast jej mentorka opowiadała o nim niemal z obawą. Pamiętała ona wszystkie szczegóły dotyczące jej własnej ceremonii, co nie przyniosło jej spokoju. Zamiast tego uświadomiło jej to, że jeszcze nie tak dawno ona sama była w roli Różyczki. Czy aby na pewno zdobyła wszystkie umiejętności, które pozwolą jej szkolić uczennicę? Albo chociażby pewność siebie.
Jednak wydawało się, że zmartwienia naszły ją bezpodstawnie. Sarni Tupot nie była może szczególnie wymagającą czy stanowczą mentorką (zdecydowanie zbyt często urządzając dni wolne od treningu, podczas których zachęcała Różaną Łapę do zbierania kwiatków), ale za to nadrabiała zapałem, który nigdy nie gasł — chociaż nieraz musiała się powtarzać i panować nad wesołością dziecka, co innych mogłoby doprowadzić do prawdziwego szału, to ona wydawała się cieszyć z każdej trudności, która stawała jej na drodze.
Zmartwienia naszły później, kiedy Sarnia musiała uczyć swoją podopieczną bardziej skomplikowanych rzeczy niż cytowanie Kodeksu Wojownika z pamięci. Najgorsze były momenty, w których Sarniemu Tupotowi nagle brakowało słów, i suczka przez pół księżyca próbowała znaleźć trafne porównanie, dzięki któremu mogłaby przekazać Różanej Łapie, o co jej w ogóle chodzi i czego od niej oczekuje podczas wykonywania tego manewru. Często też czerpała rady od starszych wojowników czy kopiowała sformułowania, których używała Żałobna Pieśń podczas jej własnego treningu. Trema przed byciem nauczycielką jednak zostawała proporcjonalna do energii Sarniego Tupotu — to znaczy, bardzo wysoka. Na szczęście Różana Łapa podczas treningów była cierpliwa i gotowa do dopowiedzenia swojej mentorce paru części zdania, których tej zabrakło i nie wydawała się być szczególnie zła na jej mały zasób słownictwa. Wojowniczka miała nadzieje, że młoda nie plotkuje za jej plecami o jej bezradności i plątania słów.
Najtrudniejsze były jednak dla Sarniego Tupotu lekcje polowania. Mentorka wiedziała, że tym razem nie może odwrócić wzroku od martwego zwierzęcia, aby móc ocenić i ewentualnie wnieść poprawki do techniki uczennicy. Chociaż wojowniczka robiła, co mogła, to często prosiła innych mentorów, by zabrali Różaną na polowanie, za co ona poprowadzi trening walki z ich dzieciakami. Jednak po każdej takiej sesji nawiedzały ją wyrzuty sumienia, iż zamiast objąć rolę silnej mentorki, rozczula się nad krwawiącymi myszami. Zostało jej jednak mieć nadzieje, że jej koledzy z legowiska robią dobrą robotę, a Różyczka oprócz cytowania Kodeksu Wojownika i opowiadania opowieści o Gwiezdnych będzie umiała również zapewnić sobie i swojemu klanowi przetrwanie. W końcu wszyscy muszą coś jeść.
A do czasu, gdy Różyczka nie nauczy się polować podczas moich nieudolnych treningów czy też dzięki pomocy innych psów, będę mogła nauczyć ją kraść jedzenie od dwunożnych — pocieszała się w myślach Sarni Tupot, kątem oka zerkając na pełny stos zwierzyny i z zadowoleniem kiwając głową, wiedząc, iż nie ma potrzeby, aby zabierała swoją uczennicę na polowanie. — Zacznę od jutra i pokażę jej najlepsze miejscówki w mieście.
<Różana Łapo?>
[514 słów: Sarni Tupot otrzymuje 5 punktów doświadczenia, Różana Łapa 1 punkt treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz