Smużna Łapa była dzisiaj na swój sposób szczęśliwa, co nie zdarzało się często. To zdanie na pierwszy rzut oka jest drobnym wyolbrzymieniem. Gdy rzuci się tym właśnie okiem na Smużkę, ciężko nazwać ją szczęśliwą jakkolwiek by się nie kręciło głową i nie podchodziło do tego z różnych perspektyw. Przez tyle czasu spędzonego na życie w tym parszywym świecie, udało jej się wyćwiczyć naburmuszoną minę do perfekcji. Nie było to wcale aż tak dużo czasu, ale dla niej to i lepiej, ponieważ często wmawiała sobie, że ma do aktorstwa wrodzony talent, czego nikt nie miał jeszcze możliwości ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, szczególnie że nikogo o to nie miała zamiaru pytać. Wstała z rana wypoczęta, nikt nie zawracał jej głowy swoimi problemami, ani w ogóle swoim życiem, więc mogła bez problemu skupić się na własnym. Czekał ją dziś trening ze swoją ulubioną mentorką (oraz jak na razie jedyną i miejmy nadzieję, że tak pozostanie), Konwaliowym Szronem, co było kolejnym plusem tego dnia. Od momentu otworzenia oczu, aż do teraz, poza widokiem Ćmiej Łapy, mordującej dżdżownicę, nie wydarzyło się nic szczególnie ciekawego, co mogłoby zakłócić przypadkiem lub specjalnie oczekiwania na obiecany wczoraj wieczorem trening. By zabić nudę, spacerowała w tę i z powrotem po ciemnych i chłodnych korytarzach Dworku Tenebris. Na zewnątrz mogło być nawet całkiem ciepło, ale grube mury pomyślnie odcinały słońcu drogę do wnętrza. Tylko przez sporadyczne szczeliny w ścianach światło wpływało na kamienną podłogę. Suczka znała większość tych ruin na pamięć, szczególnie tę zajętą przez psy jej klanu, ale nigdy jakoś szczególnie nie ciągnęło ją na zwiedzanie reszty. Wiedziała, że są tam jakieś tajne przejścia i dziwaczne rzeczy po Dwunożnych z różnych historii, tylko po co miała ich szukać, skoro nie będzie miała z nich nawet pożytku? Co, miała zadowolić się nagrodą w formie satysfakcji? To chyba była jakaś kpina.
Jej łapy w końcu przystanęły na dłużej w jakimś konkretnym miejscu, które okazało się wejściem do żłobka. Spojrzała do środka. Obie zgraje szczeniaków, młodsza i starsza, leniuchowały, część drzemała, inne bawiły się ospale kulką kurzu. Smużka nie zwykła zaglądać tu często, od opuszczenia tego miejsca na stałe kilka księżyców temu, szczególnie że nie lubiła zajmować się szczeniakami i wolała zostawić ten obowiązek ich właścicielom, którzy sami zdecydowali się przecież, by je mieć, ale ostatni miot, który się tu pojawił, zwrócił jej uwagę. Rodzicami było dwóch na pozór kompletnie dla suczki losowych i nieważnych wojowników. Smużna Łapa nie chciała się do tego przyznawać, ale zdarzało się jej polować na różne klanowe plotki, udając zajętą w okolicy rozmawiających o czymś psów. Wolała taki rodzaj rozmów, niż zniżanie się do samodzielnego wypytywania o szczegóły innych. W ten właśnie sposób udało się jej dowiedzieć, że szanowny ojciec zapładniacz postanowił uciec, na wieść o nadchodzącemu już ku niemu pakietowi dzieciarni. Nie była to szczególnie niesamowita historia, ale troszkę wzburzyła uczennicę, nie podobał się jej taki brak odpowiedzialności, ale nie był to powód, dla którego zainteresował ją ten miot. Ciekawsza była jego zawartość, szczególnie jej ulubieniec, Judaszowiec. Wśród całego jego rodzeństwa były lepsze i gorsze osobistości, na przykład grobowe miny Bożodrzewu były całkiem imponujące, ale gdy przypadkiem przyuważyła modlitwy Judasza, wiedziała, że w końcu Gwiezdni nakierowali ją na kogoś podobnego do Konwaliowego Szronu, godnego smużkowej prywatnej kolekcji religijnych świrów, czy inaczej psów wartych jej uwagi.
Nie miała jednak ochoty, ani nerwów, by próbować go tam teraz zapraszać. Może kiedy indziej. Uczennica powróciła do bezcelowej włóczęgi. Dowędrowała pod Bibliotekę, według niej najlepszego z pokoi, prawdopodobnie przez nostalgię z nim związaną. Miała tu kiedyś swoją tajną bazę za szafką, w której ukrywała się za szczeniaka przed innymi. Niestety, jakkolwiek krótkich łap by nie miała, czy jakkolwiek niska w stosunku do rodzeństwa by nie była, szczelina stała się dla niej za ciasna. Ominęła więc Bibliotekę i ruszyła w niezbadanym jeszcze dokładniej przez siebie kierunku. Skręciła za róg i omal nie zeszła na zawał. Ogromny czarny pies, wyglądający jak demon z Infernum, stał właśnie przed nią, łypiąc tylko swoimi lodowato niebieskimi oczami. Smużka musiała przyznać, że swoim wyglądem robił wrażenie i brzydki nie był, ale na moment faktycznie przestraszyła się, że już nie żyje i zesłano ją do psiego piekła. Im dłużej tak stała jak wryta, a pies oceniał ją wzrokiem, do jej mózgu dochodziło, że doskonale zna tego wojownika i widziała go już nie raz. Doszło też do niej chwilę później, że stanie w ten sposób nie dodaje jej ani krzty powagi, więc od razu przybrała swoją emo minę.
— Dzień dobry panie Nocna Furio — przywitała się grzecznie.
<Nocna Furio?>
[738 słów: Smużna Łapa otrzymuje 7 punktów doświadczenia i 1 punkt treningu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz