Piesek zakłopotał się. Nie był przygotowany na to pytanie, co nie świadczyło o nim za dobrze. Na ułamek sekundy zamarzł w bezruchu, by po upływie tego czasu po prostu wymamrotać:
— Tak, jest bardzo ładny.
Rozglądając się wokół, przestąpił z łapy na łapę, lekko zestresowany tym spotkaniem. Nie chciał się tak czuć, bo z tego co wiedział o jego białym, chmurkowatym rozmówcy, wywnioskował, że jest to sympatyczny gość. Spekulował, że mógłby zostać on jego najlepszym przyjacielem, jeśli tylko umiałby odpowiednio poprowadzić rozmowę.
— Czy ta trawa jest smaczna? — zapytał w końcu, spoglądając z czystą ciekawością na pyszczek Poziomki, prawie cały zabarwiony na zielono od źdźbeł roślinki.
—Hm? — Zastanowił się przez chwilę biały psiak, nie bardzo wiedząc, co kudłaty szczeniak ma na myśli. — Ach, nie! Gdybym ją połykał, na pewno byłoby jej przykro. Po prostu ją sobie zrywałem. Tak śmiesznie łaskocze w nos! Chcesz zobaczyć? — wypluł z siebie słowa z niebywałą energią.
Kudłaty skinął powoli głową, sceptyczny wobec tego pomysłu. Było już trochę za późno na odwrót, ponieważ Poziomek właśnie wepchnął go z uśmiechem w ogromną kępę trawy. Piesek nie zdążył wyhamować i za chwilę całe jego futro było splątane w przeróżnym zielsku.
— Oj! Uważaj! — ostrzegł Poziomka.
Wibrysek nie był pewny, czy było to ostrzeżenie wobec niego, czy zmasakrowanej trawy. Zmęczony od prób wykręcenia się z omiatającego go zewsząd… chyba już wszystkiego, kichnął, po czym poddał się i położył na grzbiecie, dysząc.
— Chyba trawka nie jest zadowolona — skomentował to chmurkopodobny szczeniak.
— Nie dziwię się — odparł, spoglądając na ugniecione pod swoim ciężarem zioło. — Ale przecież trawa nie może być niezadowolona, nie ma przecież uczuć — zdziwił się Wibrysek, którego czysto naukowy światopogląd stanął w tym momencie na głowie przez jakiegoś dziwaka rozmawiającego z trawą.
— Na twoim miejscu bym nie mówił czegoś takiego w jej okolicy — zmartwił się Poziomek. — Chyba się obraziła.
Ku ogromnej uldze samego siebie, Wibrys w końcu ostatecznie przegryzł własne zielone, naturalne więzy i wyskoczył jak oparzony na wolność. Spojrzał na zniszczenia które spowodował. Zrobiło się mu trochę przykro, bo z tej perspektywy za dobrze to nie wyglądało.
— Mówi, że powinieneś chociaż przeprosić — zakomunikował biały piesio. — Wygląda na mocno zranioną — dodał i zaczął własnymi łapkami układać źdźbła do pionu.
— Ale… no nie wiem, trochę to dziwne — zastanowił się Wibrysek. — Czemu w takim razie ja jej nie słyszę?
— Najwidoczniej po prostu źle słuchasz — krótko odpowiedział Poziomka, nie unosząc wzroku znad swoich pracujących ciężko łap.
Bury szczeniak dalej nie bardzo wiedział, co o tym myśleć. Troszkę oburzył go komentarz o tym, że nie słucha. Przez wszystkie księżyce spędzone na tym świecie uszy miał jak radary, rejestrujące każde słowo, które ktokolwiek wypowiedział w zasięgu jego słuchu, by wyciągnąć z niego wnioski, a ktoś teraz tak po prostu mówi mu, że nie słucha! Z drugiej strony, mógł wcisnąć swoją dumę w metaforyczną kieszeń i spróbować. Poziomka nie miał chyba nic do stracenia, o ile dobrze to policzył. Podszedł do smutnej kępki i powąchał ją przyjaźnie.
— Powiedz jej w takim razie, że przepraszam — odpowiedział stanowczo. — Ma rację, niemiło się zachowałem.
— I tak trzymaj! — pochwalił kolega z legowiska. — Trawko, wybacz mu, na pewno nie chciał cię obrazić, proooooszę.
Wibrys przechylił głowę na bok i nasłuchiwał. Wydało mu się, że faktycznie coś usłyszał, ale nie był pewien, czy nie był to przypadkiem zwykły wiatr. Trawa zakołysała się. Trwała pełna napięcia cisza. W końcu biały, puchaty psiak pokiwał głową.
— O, tak, wybaczyła ci. Dlatego uwielbiam trawę, jest zawsze taka miła!
— Wierzę na słowo - przytaknął kudłacz - Ale ja chyba jeszcze muszę potrenować to słuchanie.
<Poziomka?>
[527 słów: Wibrys otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz