— Trzeba będzie go pochować — powiedział Szpak.
— Ja nie będę się w tym babrać — odpowiedział Cichociemny, poprawiając zająca na swoim grzbiecie.
— Nie mów tak, Dym nie był złym li…
— Cichociemny! — usłyszał głos swojej uczennicy. Lusia biegła do niego na swoich krótkich łapkach. — Cichociemny, Puma!
Nie znał za dobrze samicy. Wiedział tylko, że kręciła się z Dymem i podobno miał nawet pomysł, zrobić ją swoim zastępcą. Po jego śmierci widać było, że samica się załamała. I tak była dla niego prawie obca, ale liczył, że nie zrobiła nic głupiego.
Znalazł ją, ciężko dyszącą, przy jednej ze starych huśtawek. Zostawił brata już za sobą, wraz ze zwierzyną. Jego niewielki wzrost i duże łapy nie pozwalały, by dał radę wynieść samice do Kurki.
Musiał pobiec po wsparcie. Wziął Ostrokrzew i we dwójkę wynieśli samice do medyczki. Podobno uszkodziła sobie coś przy upadku. Nie wiadomo.
Cichociemny był zmęczony tym wszystkim.
Śmierć była naturalną częścią życia. Nie przygniatało go, jak niektórych młodzików. Widział ją na własne oczy, zbyt wcześnie, zbyt blisko. Stała się nieprzyjemną zwyczajnością. Częścią rutyny.
Rozumiał żal, ale brakowało w nim strachu przed nieuniknionym. Każdy kiedyś umarł. Jego brat umrze. Jego siostra, jej dzieci, partner, nawet Kosmyk. Nie było powodu, by zaklinać rzeczywistości.
Cichociemny czuł jakąś wyższość nad szarą maską. Wiedział, że jest w stanie poradzić sobie z doświadczeniami, które innych przygniotą. Nawet jeśli powodem tego były wspomnienia, o których wolał nie myśleć.
Przyszedł do legowiska brata, chcąc powiedzieć mu o sytuacji Pumy i wspomnieć o ładnym motylu, którego widział. Zastał tam siostrę, płaczącą, wycierającą pysk w sierść Szpaka.
— Co jest? Czy któryś z twoich maluchów…
— Byłam we Flumine — przerwała mu. — Rodzice nie żyją.
Cichociemny był lepszy niż wszystkie te szare psy, które bały się śmierci. Poczuł jednak, jak jego serce opada, a oczy napełniają się łzami.
Te przeklęte ziemie znowu coś mu zabrały.
[300 słów: Cichociemny otrzymuje 3 PD, Puma umiera]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz