Jaśniejące Światło miał już świetne plany na popołudnie — na przykład jeść, spać, wygrzewać się w słońcu i znowu jeść. Cudowne nicnierobienie, podobnie jak przez całe południe. I ranek. I wczoraj zresztą też. Jednak ta piękna wizja została zniszczona przez jakiegoś losowego wojownika, którego imieniem Jaśniejące Światło nie zaśmiecał i tak już zaśmieconego mózgu. Ów wojownik pojawił się ni stąd, ni zowąd przed nosem białego psa i wypowiedział okrutne słowa:
— Przywódca kazał ci posprzątać pomieszczenie obok.
Jaśniejące Światło bronił się dzielnie przed tym wyrokiem, poczynając od słusznego kwestionowania wiarygodności tych słów, kończąc nawet na wyzywaniu matki posłańca.
— Nie było żadnego ucznia? Szczeniaka? Starszego?
— Wszyscy zajmują się czymś użytecznym, w przeciwieństwie do ciebie — warknął wojownik, wyraźnie szykując się do odejścia.
— Ależ tu śmierdzi! — szczeknął jeszcze rozpaczliwie pies.
— Ależ właśnie o to chodzi!
Jednak w końcu nawet on, Jaśniejące Światło musiał przyznać, że musi się zastosować do tego, co przywódca powiedział.
I, z jękami godnymi najbardziej potępionego skazańca się do tego zastosował.
— To jest za ciężkie! — zasapał, przesuwając pudło ze środka pokoju. Potem zreflektował się - gdyby tu przechodził jakiś pies i to usłyszał? Nie, dla Jaśniejącego Światła nie było rzeczy niemożliwych. I za ciężkich.
Z dzielną miną i głęboko zranioną dumą przetargał resztę pudeł. Tak, pudła już sprzątnięte. Przeciągnął też jakiś zapomniany snopek siana i płachtę materiału na bok. To już chyba... wszystko?
— A kurz? — szczeknął jakiś pies od drzwi.
— To znowu ty! — warknął Jaśniejące Światło. — Sam sobie zetrzyj ten kurz!
— To dla ciebie za wiele?
— Nie, po prostu... — biały wojownik zastanowił się. — Zadajesz głupie pytania! Oczywiście, że zetrę kurz! Właśnie to miałem zrobić.
Wojownik przy drzwiach sapnął z powątpiewaniem, ale odszedł bez słowa.
Głupi kurz. Było go zdecydowanie za dużo, ale w końcu co to nie on. Da radę. Na początku Jaśniejące Światło starając się nie ubrudzić jeszcze bardziej, ścierał go kępami suchych liści i szmat. Potem stwierdził, że to i tak nie ma sensu, i zaczął jechać po ścianach ogonem. Tak było znacznie szybciej. Motywował go zbliżający się koniec porządków — może choć część jego planów będzie jeszcze możliwa do wykonania? Choć słońce...
— Pająk! — wrzasnął nagle biały pies. Nigdy nie bał się zbytnio tych pokracznych cosiów, ale nie raz przyprawiały go o nagły skok adrenaliny, zwłaszcza kiedy były duże i niedaleko jego pyska. Tak jak na przykład teraz.
Jaśniejące Światło usłyszał kroki. Jakiś pies! Jaki? Nieważne!
— Weź tego pająka!
[387 słów: Jaśniejące Światło otrzymuje 3 PD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz