28 czerwca 2022

Od Kaskadowej Sasanki (Sasankowego Wichru) [NPC]

Opowiadanie ma miejsce w połowie lata, przed zgromadzeniem klanów i porwaniem Dofinki.
W życiu Sasankowego Wichuru nic nie było po jej myśli. Z każdym dniem Gwiezdni udowadniali jej to na nowo. Zawsze miała wielkie ambicje, zostanie liderką było od dziecka jej planem. Niestety los wielokrotnie go zweryfikował. Pierwszy raz, kiedy próbowała porozmawiać z Rzepakową Gwiazdą. Co prawda suka była dla niej naprawdę miła, ale nadawały na całkiem innych falach. Córka Płonącego Konara przestała wierzyć, że kiedykolwiek odnajdzie z nią wspólny język, by móc zostać jej zastępczynią. Miała wrażenie, że, nawet jeśli uda jej się czymś zabłysnąć i wyróżnić, czarno-biała, tak czy inaczej, pokieruje się swoją intuicją. Alternatywą było zyskanie uznania w oczach Sowiego Pazura, ale on swoim zachowaniem wręcz odrzucał rudą. Był strasznym bucem, a jego wielkie ego przysłaniało obraz rzeczywistości. Tak więc w miarę wypełniania swojego treningu u boku ojca, jej wizja przyszłości coraz bardziej się zacierała.
Miała wrażenie, że on jest jedyną rzeczą w jej życiu, która jest dokładnie taka, jaka powinna. Wielki wojownik, wzór do naśladowania, jej mentor, zachowujący się tak godnie, z należytym klanowemu psu dostojnością. Tak bardzo go kochała, że nie pomyślała nawet, kiedy go zabraknie. A stało się to zdecydowanie zbyt szybko, by była na to gotowa. Od jego zniknięcia bardzo zdystansowała się nawet od swojej najbliższej rodziny. Korzenny Sen jedynie ją irytował, Łabędzi Gwizd, chociaż się starała pocieszać swoją wychowankę, nie dawało to większych efektów.
Środkiem lata stało się coś, czego chyba nikt się nie spodziewał. Sasanka właśnie wróciła z patrolu, kiedy to przed magazynem podniosła się wrzawa. Wyjrzała tam, a widok rzeczywiście był dość osobliwy. Dwa brudne, dziwne psy, których nigdy nie widziała, rozmawiały z liderką. Co więcej, Gwiazda wydawała się je znać. Córka Płonącego Konara pomimo ciekawości, zdecydowała się to zignorować. Czasem takie rzeczy się zdarzały. Jakieś dzikusy zjawiały się, by porozmawiać z klanem, prosić o pomoc. Wojowniczka była jednak ponad to, nie była już szczeniakiem, by podniecać się takimi wydarzeniami.
Nietrudno więc wyobrazić sobie jej zdziwienie, kiedy psy wkroczyły do magazynu.

✧─── ・ 。゚★: *.✦ .* :★. ───✧

Przez następne kilka dni nowe psy zamieszkały razem z Ognistymi, mimo zaskoczenia członków klanu. Oboje wzbudzali strach w uczniach i szczeniakach, a także niepokoili bardziej wrażliwych wojowników. Dużo głosów cicho marudziło na ich odór. Najdziwniejsze w tym wszystkim było jednak to, co mówili. Sasance kilka razy udało się to wyłapać. Raz, gdy podejrzana suka rozmawiała z Jagodową Mgłą:
— Mówię prawdę, ukazali mi się i dali wskazówki.
— Wiesz dobrze, że Gwiezdni nie pokazują się tak łatwo byle komu i to jeszcze poza snami — odparła szara suczka.
— Twój brak wiary cię zgubi. Mogłabyś iść ze mną, mieć wszystko, czego zapragniesz, dowolny dar od Gwiezdnych — nakłaniała ją dalej ruda.
Wojowniczka jednak nie przyjęła tego zbyt entuzjastycznie.
— Przerażasz mnie, Miodowy Nektarze. Jeśli naprawdę myślisz, że tak było… Dobra, niech ci będzie, ale brzmi to jak szaleństwo. — Toteż powiedziawszy, szybko się oddaliła.
Tak było również z innymi psami. Wicher zastanawiała się, o co może z tym chodzić. W końcu jednak pojęła. Dziwna suczka próbowała zwołać do siebie jak najwięcej psów, może planowała rebelię, a może stworzenie nowego klanu? Sasanka nie mogła przegapić takiej szansy. Niepewna władza, słabo nakreślone zasady, to mogła być jej droga do sukcesu i nie zamierzała tego przegapić.

✧─── ・ 。゚★: *.✦ .* :★. ───✧

Kontynuując swoje obserwacje, doszła do wniosku, że taki stan nie może trwać długo. I co? Miała racje. Rzepakowa po wielokrotnych donosach o poczynaniach Miodowej oraz znalezieniu przez nią kolejnego włóczęgi, w końcu poprosiła ją o opuszczenie Industrii. Ruda suczka, o dziwo, zgodziła się na to dość łatwo, jedynie wykrzykując znów swoje obłąkańcze teksty. Może zwyczajnie bała się konfrontacji z całym klanem?
Chwilę po tym, jak wygnane psy ruszyły w stronę granicy, a całe zbiegowisko się rozeszło, córka Płonącego Konara powędrowała ukradkiem ich śladem. Zanim jednak dogoniła kultystów, usłyszała za sobą kroki. Szybko odwróciła się, szczerząc groźnie zęby na intruza.
— Czemu za mną leziesz? — zawarczała ostrzegawczo, zanim jeszcze spostrzegła brązowo-białe futro.
Był to Drozdowy Szlak, który zbytnio nie przejął się jej niechęcią.
— Nie „lezę” za tobą — odparł dość spokojnie. — Chciałem pogadać z tą całą Gwiezdnym Nektarem. Jest trochę walnięta, ale ciekawie gada.
Suczka nie mogła uwierzyć, że naprawdę oboje mieli ten sam cel. Nie mogła jednak wymięknąć. Co jeśli pies miał dokładnie taki sam plan jak ona? Rzadko widywała tego wojownika, a rozmawiała z nim może raz podczas patrolu. Był dla niej jedną wielką zagadką.
— W takim razie właśnie za mną leziesz — wytknęła mu z wyższością, po czym ruszyła dalej jakby nigdy nic, bo trójka wyrzutów prawie zniknęła jej z oczu.
— Pomyślałaś o tym samym? — zdziwił się pies, po czym dopytał: — Sasankowy Wicher, prawda?
Jego spokój działał rudej na nerwy. Równie denerwujący wydał się fakt, że musiał on o jej imię w ogóle dopytać, kiedy ona doskonale wiedziała z kim ma do czynienia. Nie rozumiała, jak można nie pamiętać imion psów z własnego klanu. Jak można nie pamiętać JEJ imienia!
— Ta — przytaknęła mało entuzjastycznie.
Reszta drogi minęła im w niezręcznej ciszy. W końcu przed nimi pojawili się dumni wygnańcy.
— Mio… — zawahała się Sasanka, czy powinna używać tego samozwańczego imienia? Wydawało się to na pozór całkiem szalone, ale jak cały jej plan. Jeśli miało się udać, nie mogła podpadać suce, używając jej starego imienia. — Gwiezdny Nektarze!
Psy zatrzymały się, a natchniona odwróciła do nich.
— Chcielibyśmy także zobaczyć Świętą Rzekę — wyjaśniła Ognista, przypomniawszy sobie, jak często było o niej wspominane.
Miodowa podeszła do nich, przyjrzała im się, obwąchała.
— Dobrze wybraliście, młodzi wojownicy. Czeka wasz o wiele wspanialszy los, niż kiedykolwiek w klanie. — W to akurat Sasanka nie wątpiła. — Zatem chodźcie.

✧─── ・ 。゚★: *.✦ .* :★. ───✧

Wędrówka zajęła im trochę czasu, dając Sasance sporo chwil na przemyślenie decyzji, jaką było podążenie za tymi dziwakami. Trzymali się plaży, w tej jednak jej części rzadko kiedy można było spotkać dwunożnych, czy nawet inne psy. Słońce wieczorem nie dawało o sobie aż tak mocno znać, ale piasek nadal palił poduszki łap. Nim jednak zapadł zmierzch, dotarli w końcu do swojego celu. Spod ziemi wystawała ogromna rura, z której wypływała dziwna, zielonkawa woda. Prawdopodobnie jedna z odnóg Świętej Rzeki. Miodowa wkroczyła do niej bez wahania. Sasanka i Drozdowy wymienili niepewne spojrzenia. Bagno podążył za ich przewodniczką, natomiast Zimny… Rzucił wojownikom tak kpiący wzrok, że córka Płonącego Konara wskoczyła przed niego, odpychając go nieco ze swojej drogi. Oboje zawarczeli cicho, ale samiec zdecydował się tym razem odpuścić mniejszej suczce. Nie miał mimo wszystko pewności, czy skoro jest z tego samego klanu, co Miodowa, to czy nie staną po swojej stronie, a on nie chciał rezygnować z wygodnego życia przez jakąś kretynkę.
Zagłębili się w ścieki przez niewielkie przejście, brodząc prawie po połowy łap w brudnej cieczy, aż dotarli do większego pomieszczenia. Tam dopiero smród dawał się we znaki, a płyn zaczął sięgać Sasance do piersi. Jedna z rur znajdowała się wyżej od pozostałych i tworzyła nawet zielonkawy wodospad, który wpadał do szerokiego niczym rzeka kanału. On właśnie rozdzielał się na trzy ujścia, to którym weszli oraz dwa dodatkowe. Gdyby nie otaczający wszystko brud jak również odór, miejsce to mogłoby być naprawdę imponujące, może wręcz magiczne.
Gwiezdny Nektar wyskoczyła z wody na jeden z chodników, znajdujących się po obu jej stronach kanału. To samo zrobili Zimny Kieł i Bagienne Błoto, po czym wyminęli ją, wchodząc w głąb suchego miejsca. Sasanka zakodowała sobie w głowie, że na większego z psów powinna uważać. Wydawał się jej aż prymitywny w swoich działaniach, ale przy tym także bezwzględny i wykonujący rozkazy rudej. Mogło przysporzyć to wiele problemów w trakcie przejmowania władzy.
Zanim Ogniści zdołali wydostać się z wody, wybrana odwróciła się do nich przodem.
— Oto skąd wypływa Święta Rzeka — powiedziała doniośle, a lekkie echo wzmocniło wyniośle jej słowa. Sasanka mogła skupić się jednak tylko na tym, by nie zwymiotować. — Gwiezdni ofiarowali nam to schronienie, jako ich pobratymcom. Możemy tu odpocząć, przed wyruszeniem na połów zbłąkanych dusz. Zanim jednak zostaniecie oświeceni i przyjęci w ich łaskę, musicie wpierw napić się wody, w której brodzicie. Wtedy staniecie się częścią wybranych.
Wojownicy nie do końca wiedzieli, czy mówi ona serio, a ciecz nie wyglądała na zdatną do picia. Z każdą kolejną chwilą ciszy, było jednak coraz pewniejsze, że jest to śmiertelnie poważne.
Sasanka szybko ośmieliła się napić tego paskudztwa. Wzięła jedynie mały łyk, czując na języku smak tak okropny, że nie wiedziała nawet, do czego go przyrównać. Miodowa wzięła głębszy wdech, zaciągając się oparami wody, od których powietrze było aż ciężkie.
— Tak, Gwiezdni zesłali mi znak. Było to twe nowe miano — powiedziała do suczki. — Zwać się będziesz Kaskadowa…
— Sasanka — przerwała jej młoda, lubiła swoje imię i nie chciała, by było kompletnie zmieniane.
Gwiezdny Nektar wydała się nieco zbita z tropu, ale ostatecznie również to uznała za część wizji.
— Możesz więc zwać się jedną z nas, Kaskadowa Sasanko i wraz z nami głosić wolę Gwiezdnych — przytaknęła kapłanka, po czym spojrzała na brązwo biały..
Córka Płonącego Konara wyszła na brzeg i otrzepała futro, na ile było to możliwe. Także weszła do niewielkiej przestrzeni, dostatecznie jednak dużej, by pomieścić nawet kilkanaście legowisk.
Drugi wojownik nie wyglądał na aż tak przekonanego do tej całej inicjacji.
— Na pewno muszę to pić? — zawahał się Drozdowy Szlak, patrząc po pozostałych niepewnie.
— Tak — odparła twardo Gwiezdny Nektar.
Pies cofnął się o krok.
— Chyba wolałbym tego nie robić — przyznał ugodowo, licząc, że bez tego pozwolą mu zostać.
Nie zdążył jednak już nawet drgnąć, zanim doskoczył do niego Zimny Kieł i machnięciem silnej łapy, wepchnął jego głowę pod wodę. Wypuścił go dopiero po chwilowej szamotaninie. Drozdowy chwilę kaszlał, zanim doszedł do siebie.
— Oszalałeś?! — zawarczał, obnażając zęby.
— Tylko trochę ci pomogłem, byś mógł zbliżyć się do Gwiezdnych — odparł z wrednym uśmiechem większy pies.
Miodowa nie wyglądała na specjalnie tym przejętą, a raczej na nieco nieobecną.
— Gwiezdni mówią, że sam wiesz, jakie imię powinieneś otrzymać. Wypiłeś wystarczająco zesłanej przez nich wody. Słyszysz, jak do ciebie mówią? — zapytała.
Nadal ciężko oddychający pies westchnął, poczuł lekkie zawroty głowy i ucisk w żołądku, nie był pewny, czy faktycznie cokolwiek słyszy lub czuje, ale jego skołowany umysł przyniósł mu na myśl jedno imię:
— Zgasły Lelek.
Zimny Kieł parsknął śmiechem, ale ruda tylko skinęła głową i powtórzyła frazę o wybranych. Sasanka nie mogła przestać się zastanawiać, jak zdaniem Miodowej ma to wszystko wyglądać, ale zamiast zadawać pytania, ruszyła zbadać pozostałe, tym razem już suche rury, które wychodziły z pomieszczenia. Okazało się, że jedna z nich prowadzi na powierzchnie. Ta informacja jednocześnie ją cieszyła, jak i strasznie wkurzyła. Trochę jej ulżyło, że nie będzie musiała więcej wchodzić do wody poza utrzymywaniem przykrywki, ale irytował ją fakt, że by się tego dowiedzieć, musiała zapaskudzić sobie całą sierść.
Tego wieczoru zjadła na powierzchni, w samotności, po czym wróciła z dwoma kocami, skradzionymi dwunożnym. Jeden oddała kapłance, by wkupić się w jej łaski, a o drugi pobiła się z Zimnym Kłem. Wygrała, więc samiec musiał spać na betonowej podłodze. Może i był silniejszy, ale to ona dzień za dniem szkoliła się na wojowniczkę. Wiedziała, jak radzić sobie z przeciwnikiem, który ma przewagę. Liczyła, że szybko wyniosą się z tego podłego miejsca, by „nawracać zbłąkane dusze”, bo odór był ciężki do wytrzymania na dłuższą metę. Wolałaby nawet spanie w jakimś ogródku dwunożnych. Starała się jednak stwarzać pozory, że wszystko to bardzo jej się podoba. I z każdym wdechem powoli zaczynała się zgadzać z tą myślą.
Tej nocy zasnęła, myśląc o tym, by lepiej było warto, a niedługo wszyscy padną do jej łap.
[1860 słów; Sasankowy Wicher zmienia imię na Kaskadowa Sasanka, Drozdowy Szlak zmienia imię na Zgasły Lelek i oboje dołączają do kultu]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz