29 czerwca 2022

Od Bryzowej Zamieci CD Łasiczej Łapy

Oczy Bryzka niemal wyszły z orbit. Musiał przez chwilę przystanąć, by przeanalizować, co się wydarzyło. Skinął głową z konsternacją.
— Jestem z ciebie bardzo dumny. Nie wiem jakim cudem udało ci się tak wytresować tych Dwunożnych, ale tak czy inaczej, dobrze by było, jakby nikt poza nami nie dowiedział się, co tu zaszło. Dobrze? — zapytał z nadzieją i lekką paranoją. Po raz kolejny stwierdził fakt w myślach: jeśli ta mała wypapla matce, na co ją naraził… Cóż. Byłoby po Bryzku.
— Omblmblm — wymamrotała niezrozumiale przez zapychający cały jej pyszczek kawał mięsa, po czym natychmiast odbiegła, nie odwracając się nawet za siebie.
Wojownik uznał to za zgodę, nie mając kompletnie pojęcia, co suczka powiedziała. Zastanowił się, czy jeśli nie pobiegnie za nią, w ogóle ktokolwiek się tym przejmie. Łasiczka była przynajmniej ze dwa razy zdolniejsza i przydatniejsza niż on. Otrząsnął się z tej myśli i podreptał w kierunku obozu, dotrzymując kroku suni, z ulgą oddalając się od dziwacznego zbiorowiska Dwunogów. Nie odnalazłby się jako samotnik, albo pieszczoch, jeśli musiałby zadawać się z nimi.
 
* * *
 
Łasiczka była świetną uczennicą. Tak mówił każdemu Bryzowa Zamieć. Prawda była… może nie przeciwna, ale na pewno nie tak wyidealizowana. Nigdy nie zgadłby, że sunia będzie nalegała na wybór właśnie jego jako mentora. Miała tyle innych świetnych opcji do wyboru, chociażby Rozżarzony Język, albo Begoniowa Plamka, które były świetnymi wojowniczkami. Piaskowa Gwiazda i tak prawdopodobnie chciała wybrać Bryza na nauczyciela tej małej, a dziamgolenie szczeniaka przy uchu liderki mogło ja tylko zdenerwować. Łasicza Łapa — jak kazała na siebie mówić suczka, obrażając się o dziecinne przezwiska przez długi czas od mianowania (później oczywiście wydoroślała i przestała się tym przejmować, ale Bryzowy nie odpuszczał i nie zamierzał przestawać nabijać się z jej ciągłego udowadniania własnej dojrzałości), co prawda oczywiście była miła, dobroduszna, i pracowita, a jej żarty bywały czasem śmieszne (warto dodać, że Bryzek oczywiście ma ogromny dystans do siebie, a to obelgi Łasicy wobec niego są na niskim poziomie, oczywiście, że tak, wcale Bryzkowi nie jest smutno, gdy wytyka się mu niedoskonałości i nie jest też tak, że on sam nie powinien pozwalać innym tak sobą pomiatać, jasne, jasne śmiejcie się z biednego Bryzka), ale jej ciekawość i ciągłe pyskowanie oraz niesubordynacja za wszelką cenę utrudniały pracę.
— Łasicza Łapo, moja droga, co chciałabyś dzisiaj robić? — zapytał suczkę, która wyglądając na zmęczoną, wygrzebała się z legowiska, prawie na niego wpadając. Starał się mówić jak dobry mentor, który szanował i dbał o swojego ucznia. Jeszcze miał na to trochę siły, ale podejrzewał, że po jeszcze kilku księżycach treningu z tym istnym wulkanem energii, przestanie mieć siłę i na to.
— Obiecałeś wczoraj, że jeśli będę grzeczna, pójdziemy nad Rzekę — zaskomlała, patrząc na niego z wyrzutem — A byłam przecież bardzo grzeczna!
— To fakt, całkiem dobrze ci poszło polowanie i bardzo doceniam twoją pomoc Rumiankowi w zbieraniu ziół — wojownik z trudem silił się na oficjalny ton.
— Śmieszne jest to Rumianek — uznała — sympatyczne.
— No tak — przyznał mentor, próbując kontynuować swoją wypowiedź, jak gdyby nikt mu właśnie nie przerwał — W takim razie, niech ci będzie, że możemy iść nad tę Rzekę — westchnął wyczerpany samą myślą o Łasiczce nad wodą, która będzie jak przewidywał, niemożliwa do okiełznania.
— Dziękuję Bryzowa Zamieci! — ucieszyła się uczennica. Jej nagła przemiana wyglądała przedziwnie, jakby całe zmęczenie spłynęło po niej jak woda z kaczki i pozostawiło tylko najczystszą formę szczęścia.
Niewielki  wojownik ledwo za nią nadążał. Sunia nie urosła jeszcze do swoich maksymalnych rozmiarów, ale już była od niego nieco wyższa, a jej łapy były zdecydowanie lepiej przystosowane do wędrówki, czy w tym wypadku — biegu. Nie zajęło im długo dotarcie na miejsce. Ciemna toń Rzeki wiła się aż poza zasięg wzroku i szumiała bezlitośnie. Pies miał wrażenie, że się z niego śmieje i próbuje do siebie zaciągnąć, a później utopić. Tyle traumatycznych wspomnień miał z tego miejsca, że aż głowa mała. Bryzowy dyszał ze zmęczenia, z chęcią położyłby się na ziemi i umarł, ale musiał pokazać wytrzymałość, nie mógł przecież wyjść na słabego. Łasica podeszła do brzegu i napiła się wody.
— Ym, okej, mam cię nauczyć pływać, czy chcesz poćwiczyć…? — zapytał niepewny. Najchętniej nie podchodziłby bliżej do tej zdradzieckiej, czarnej i mokrej powierzchni.
Zresztą wiedział, że suczka nie będzie chciała się uczyć, woda, jak zdarzało jej się powtarzać, to jej żywioł, co z chęcią wykorzysta, pozostając na dystans.
Uczennica pokręciła łebkiem, po czym bez ostrzeżenia wskoczyła w objęcia Rzeki, ochlapując przy okazji zdegustowanego Bryzka.

<Łasiczo Łapo?>
[719 słów: Bryzowa Zamieć otrzymuje 7 PD, Łasicza Łapa 1 PT]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz