25 lipca 2022

Od Cedrowego Deszczu CD Liliowej Sadzawki

— Wow, widziałaś? Jestem już Liliową Sadzawką! Kiedy pójdziemy razem na patrol? Może dzisiaj? — świeżo mianowana wojowniczka z błyskiem w oczach skakała wokół Cedrowego Deszczu. — Dziękuję, że mnie Pani wytrenowała! Teraz jestem prawdziwym członkiem klanu! Może niedługo sama wytrenuję jakiegoś młodzika?!
Śmiech byłej mentorki przywodził na myśl szumiącą rzekę i zdołał uspokoić nawet Lilię.
— Nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie. Ale jeżeli dobrze pamiętasz kodeks wojownika, to wiesz, że dzisiaj będziesz musiała odbyć czuwanie — przerwały jej szybkie, potakujące gesty Liliowej Sadzawki. — Nie byłoby ci łatwo, gdybyś zmęczyła się na patrolu i potem zasnęła warty. A noc się zbliża.
— Niech będzie. Dzisiaj będę grzecznie chroniła granic naszego obozu. Ale jutro rano wybiorę się na mój-pierwszy-i-najlepszy-wojowniczy-patrol.
— Nie będziesz wolała się wyspać po nieprzespanej nocy? — z troską i miną „ach te szczenięta” spytała Cedrowy Deszcz, jednak suczka już jej nie słuchała. Jej biała sylwetka pomknęła w tłum psów, gdzie przyjmowała gratulacje od Wietrznych.
Jeżeli tak wygląda każdy trening, to żałuję, że była moim pierwszym uczniem — pomyślała Cedrowa, usatysfakcjonowana obserwując radosną wojowniczkę.
— Gdzie te czasy, kiedy to ja byłam świeżo mianowana? — zapytała sama siebie, jak prawdziwa członkini starszyzny, a zaraz u jej boku pojawił się Jaskółcza Burza.
— Muszę przyznać, że dobrze ją wytrenowałaś — takie pochwały z jego pyska nie zdarzały się często, ale fakt, że miały miejsce coraz częściej, pokazywało Cedrowej, że pies faktycznie próbuje nawiązać z nią bliższą relację. — Pamiętasz, jak ci pogratulowałem ukończenia nauki, a ty spierdoliłaś? Dobrze, że przynajmniej twój kurdupel się w ciebie nie wdał i umie sobie poradzić z gadaniem.
Wspaniałomyślnie zignorowała jego słownictwo.
— Jakbyś nie zauważył, nauczyłam się gadać. Poza tym nie moja wina, że jesteś taki wielki i przerażający.
— Ta, bardzo śmieszne, nie musisz śmiać się z mojej nadwagi — mruknął pies.
Nie jesteś gruby — odpowiedziała mu w myślach.
Ów dwójkę obserwowała z daleka Jabłkowa Bryza. Siostra Cedrowego Deszczu świdrowała bliźniaczkę swoimi jasnymi oczami, z niezadowolonym wyrazem pyska widząc, jak rozmawia z Jaskółczym.
 
☆ ✮ ☆
 
— Pokrzywowy Nos umarł tak niedawno, a ty już znalazłaś sobie kolejnego — Jabłkowa Bryza skarciła sprzątającą Cedrową. Suka, do której się zwróciła, natychmiast przestała zwilżać wodą zakurzone ściany i zmierzyła się z nią spojrzeniem. Dwie pary błękitnych oczu wpatrywały się w siebie przez chwilę, z taką siłą, jakby chciały wyskoczyć z oczodołów właścicieli. Potem Jabłkowa Bryza zniżyła wzrok i ponownie zajęła się sprzątaniem.
Łączyła je miłość do porządku, ale rozdzielała je zdecydowanie większa ilość rzeczy.
— To prawda, że chciałabym, aby Jaskółcza Burza został moim partnerem — Cedrowa nigdy nie potrafiła być kompletnie szczera, jednak tym razem prawda wzięła górę. — Ale to nie moja wina, że Pokrzywowy umarł. I wiem, że chciałby, abym była szczęśliwa. A ja mam jeszcze wiele księżyców przed sobą, podczas których mogę starać się cieszyć z życia.
— Wszystko fajnie — parsknęła jej siostra — ale co się stanie w Coelum? Jaskółczy jest starszy od ciebie, więc pewnie umrze pierwszy i pójdzie do Pokrzywowego. To będzie bardzo niezręczne, kiedy oboje będą cię z góry obserwować. A potem dołączysz do nich ty. Będziesz im w zaświatach robiła dyżury? Przez jeden tydzień jesteś z jednym, przez drugi z drugim?
— Jeszcze mi się do Coelum nie śpieszy.
— Masz rację, nie ma czym się martwić. Gwiezdni powinni zadbać, aby ukarać twoją nielojalność, i żebyś trafiła do jakiegoś mniej przyjemnego miejsca — teatralnym tonem powiedziała, po czym odwróciła się od rozmówczyni, ukrywając pełen złości wzrok.
— Zajmij się własnymi Gwiezdnymi — zmęczona Cedrowa zniżyła głos. — Ci moi, których znam, nie są głupi i rozumieją, czym jest lojalność, a czym miłość. Ty może nie rozumiesz, bo-
Przerwała. Nie powinna nawet zaczynać tego mówić, jednak zrozumiała to dopiero po fakcie dokonanym. Zawsze udawało jej się zachować spokój, ale odkąd związała się ze swoim (obecnie już martwym) partnerem, dość często zdarzało jej się wybuchać w obecności siostry. Jabłkowa wykorzystywała każdą wymówkę, aby móc się wyżyć na siostrze i sprowokować ją do kłótni. Trudno było jej przeboleć swój brak romantycznego życia i nie umiała pogodzić się z faktem, że Cedrowa, mimo jej dawnych słów, znalazła sobie partnera.
— Rodzice wydają się źli, że nadal nie mamy nikogo — Jabłkowa Łapa warknęła z poirytowaniem. — Czy nie mogliby dać nam spokoju?
— Większość uczniów była już w co najmniej jednym związku. Chyba się o nas po prostu martwią.
— Raczej o swoich nieistniejących wnuków. Może razem z Jaskółczym wyhodujesz im trochę?
— Nie i nawet sobie z tego nie żartuj. Jestem uczennicą, on wojownikiem, a w dodatku totalnie nie jest mną zainteresowany — Cedrowa Łapa speszona przestała się uśmiechać. — Wiesz, możemy trzymać się razem i nie mieć partnerów. Jak zobaczą, że jesteśmy sobie bliskie i się kochamy, to może nam darują, że nikogo oprócz rodziny nie darzymy tym uczuciem.
Jabłkowej Łapie ten pomysł wydawał się żałosny, ale i tak spędzała z uczennicą większość swojego czasu. Jeżeli to poprawi jej humor i sprawi, że ta faktycznie będzie spokojna, iż ma na głowie o jedno zmartwienie mniej — to jasne, czemu się nie zgodzić?
— Niech tak będzie. Nie potrzebujemy przecież faceta czy laski.
Zresztą, mogłaby dać odejść temu w niepamięć, gdyby nie fakt, iż tylko jedna z nich znalazła szczęśliwy związek. Jakby i ona znalazła odpowiedniego psa, to sprawa wyglądałaby całkowicie inaczej.
Jabłkowa Bryza kontynuowała porządki w ciszy. Po chwili usłyszała ciche „przepraszam”. Skinęła delikatnie głową, nadal nie odrywając się od sprzątania.
Może jej siostra miała rację i powinna była pozwolić jej na samodzielne prowadzenie życia, bez kwestionowania jej wyborów. Tak czy siak, pomiędzy nimi była ściana, której już nie zdołają zburzyć. A ona nie chciała dodawać do niej kolejnych kamieni. Była już wystarczająco wysoka.
— Powodzenia.
— Nawzajem.
— Cedrowy Deszczu, czy mogę prosić cię na słówko? — Aksamitkowa Chmura weszła do legowiska wojowników. Członkini starszyzny wyglądała, jakby była w nastroju do plotek.
— Już idę, tylko daj mi, proszę, skończyć.
 
☆ ✮ ☆
 
— Patrząc na twoje zainteresowanie Jaskółczą Burzą, pomyślałam, że miło byłoby z mojej strony, jakbym do ciebie wstąpiła i przekazała ci coś — Aksamitkowa powiedziała to tak, jakby musiała wybrać się na nie byle jaką wyprawę, aby do niej dotrzeć.
Trochę zdziwiona Cedrowy Deszcz skinęła głową, dając znak, że słucha uważnie.
— No i przy okazji, gratulację, że wytrenowałaś swojego pierwszego ucznia! Wiem, że minęły od tego dwa dni, ale miałam wiele do roboty — starsza zmieniła temat, a Cedrowa domyśliła się, że powinna dać jej trochę atencji, by ta, mile połechtana, przestała zbaczać z tematu i szukać wymówek, aby przedłużyć rozmowę.
— Dziękuję ci! Byłaś dla mnie drugim wzorem po moim mentorze. Cieszę się, że mogłam przekazać mojej podopiecznej wiedzę, do której zebrania się przyczyniłaś. Te gratulacje naprawdę wiele dla mnie znaczą — szczerze uśmiechnięta odparła.
— Tak, tak, nie ma za co. Wracając do tematu, słyszałam, jak Jaskółczy narzekał, że nie wie, jak zapytać się o twoją chęć do zawarcia partnerstwa. Chyba biedak obawia się, że nie pozbierałaś się po Pokrzywowym. Niech Gwiezdni mają go w opiece.
Cedrowa szczerze sądziła, że starsza ma do powiedzenia coś ciekawszego, i widocznie się myliła — no cóż, sama potrafiła ocenić, czy ktoś wyraża nią zainteresowanie. Teraz jednak, o ile nie młodą już Aksamitkę słuch nie omylił, przynajmniej była pewna, że powinna jasno zakomunikować Jaskółczemu, że jest gotowa na więcej. Na samą myśl zrobienia pierwszego kroku skręcał jej się żołądek.
— Dziękuję, Aksamitkowa Chmuro. Zapamiętam to — zapewniła, po czym żegnając się z nią, postanowiła ułożyć plan.
Jednak nie zdążyła.
Jaskółcza Burza już czekał na nią i prosił, aby odbyła z nim rozmowę.
Widocznie chcieli przedyskutować ten sam temat.
— Wiem, że nie jesteśmy najmłodsi, a ja niedawno straciłam partnera. Nie wiem, jak to wszystko się ułoży — Cedrowy Deszcz nawet nie siliła się na „musimy porozmawiać” czy „przejdziesz się ze mną?” — ale chciałabym spróbować.
Jaskółczy miał minę, jakby zastanawiał się, czego chce spróbować Cedrowa. Jego pysk przybrał w ciągu paru sekund blisko sto wyrazów, zanim zrozumiał. Zaczął się jąkać, a wojowniczce zrobiło się głupio. Może Aksamitce się przesłyszało, a on jest gejem? Wyglądał, jakby próbował zrobić coming out. Cedrowa pomyślała, że jednak trzeba było to zaplanować. 
— Okej — w końcu odparł po prostu i zaczął się głupkowato śmiać.
Idiota — pomyślała Cedrowy Deszcz, ale nawet w jej głowie zabrzmiało to jak komplement.
Przestał chichotać i zaczął się na nią patrzeć. Ona na niego. Stali tak, każdy analizując, co się właśnie wydarzyło. Cedrowa uświadomiła sobie, że Jaskółczy się nie myje zbyt często i będzie musiała czuć ten smród przez większość dnia, a Jaskółczy przypomniał sobie, że Cedrowa nie lubi jeść kiełbasy.
— Ee, mogę cię polizać? — strachliwie spytał Jaskółczy, a zaraz zrobił się cały czerwony, jakby jego świadomość nie nadążała za słowami.
— Tak — pisnęła Cedrowy Deszcz, uświadamiając sobie, jak często wyobrażała sobie tę scenę jako uczennica. Czuła się z powrotem małym szczenięciem, uczącym się walki. Niemal wyczuwała Porostowego Narcyza, stojącego nad nią i mówiącego jej, co robi źle. A pewnie popełni jeszcze dużo błędów i nie będzie partnerką idealną. Chociaż, być może Pokrzywowy przygotował ją na to. 
Cedrowa włożyła nos w sierść Jaskółczej Burzy, zastanawiając się, czy kiedy Liliowa znajdzie swoją miłość, to również przypomni sobie swoją mentorkę i swoje dzieciństwo. A Jaskółcza Burza po raz pierwszy w życiu przełożył cokolwiek ponad chęć przekąszenia króliczka, i zamiast biec do stosu zwierzyny, niepewnie polizał Cedrową po uchu.

Koniec wątku Cedrowego Deszczu i Liliowej Sadzawki
[1483 słów: Cedrowy Deszcz otrzymuje 14 PD]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz