16 sierpnia 2022

Od Aroniowej Gałęzi CD Smużnej Łapy

Potarłam w zastanowieniu swoje ucho, patrząc na Smużną Łapę.
— Wiesz, może nie pokazuj mu tych ślimaków. Jeszcze się nimi zatruje. Lepiej idź do medyka i poproś go o miód. Zresztą, ty też go trochę zjedz, to wyjdzie ci na dobre — zadowolona z siebie i swojej troski postanowiłam opowiedzieć Smużnej wesołą historię. — Tak w ogóle to czy wiesz, że na jednym z treningów twój brat zapytał mnie, jak się poluje na ślimaki? Potem cały dzień spędziliśmy na ich łapaniu, ale mój uczeń z racji zmęczenia zasnął podczas przerwy. Jedna zwierzyna — duży, łysy ślimak — wpełzła mu go ucha. Nie obudziłam go, bo miałam nadzieję, że jak wszedł jednym, to wyjdzie drugim, ale nawet tym pierwszym nie wyszedł. Ani nawet okiem czy dupą. Ciekawe, co się z nim teraz dzieje.
Smużna Łapa zamrugała parę razy, próbując przyswoić informację, że jej brat ma od paru tygodni robala w uchu.
— Nie no, może już z niego wylazł — mruknęłam. — W końcu ile mógłby tam siedzieć? Albo przelazł mu do mózgu i teraz zjada mu narządy. Wtedy jego zachowanie byłoby usprawiedliwione.
Konwaliowy Szron wróciła, więc Smużna (dziękując mi za ciekawostkę) poszła do swojej mentorki. Ja westchnęłam, wiedząc, że teraz będę musiała zająć się tych gnojkiem. Może mianuje go na wojownika szybciej? Zaproponuję mu nowe stanowisko tak wcześnie, jak tylko skończy dwanaście księżyców, i będę miała go z głowy. Raczej i tak słabo bym go wyszkoliła, więc umarłby zaraz po mianowaniu. No, powiedzmy, na pierwszym polowaniu. Tylko skrócę mu cierpienie biorące się z życia z mentorem. Wiem, jaki to ból mieć trzech rodziców. W moim przypadku było to jedna stara i dwóch starych (dwa razy więcej jazgoczenia i prób zamordowania mnie, no, i oczywiście, trzy nowe psy w Infernum zamiast dwóch).
Przypomniałam sobie o Krwawym Zewie. Trochę dziwnie się ostatnio zachowywał. Jakbym mu się podobała. Ja. Dziwne, co? A najdziwniejsze było to, że przed chwilą porównałam go do mojego ojca. Związek pomiędzy mentorem oraz uczennicą nie udałby się z całą pewnością. Zresztą, zdecydowanie wolałabym mieć partnera o innym charakterze. Mniej psychopatycznym.
— Hej, Cytrynku, Cytrynku mój drogi — podbiegłam do mojego bff, i to wcale nie próbując go poderwać (on ma partnerkę i dzieci). — Powiedz mi, kto zostanie twoim zastępcą?
No tak, bo zapomniałam przypomnieć, że Cytrynowy Liść już od dłuższej chwili był pomocnikiem Jasnej Gwiazdy, a ten stary gej zapewne był już na oprowadzce po zaświatach. Przynajmniej dołączy do Płomiennego. W każdym razie rozumiecie, o co chodzi. Cytrynek będzie szukał zastępcy. A tak się składa, że ja nadaje się najlepiej z całej tej sfory niewykfalifikowanych debili.
Jestem młoda, piękna i jestem jedną z najlepszych klanowych wojowniczek (jak nie najlepszą). Jeżeli mnie nie wybierze to będzie seksistą, bo moja płeć nie czyni mnie gorszą. Może tylko zwiększa prawdopodobieństwo że będę miała młode, przez co nie poświęcę się klanowi w całości, ale wolę być liderem niż mieć bachory.
— Wiesz, nie myślałem o tym — powiedział z tym swoim zmieszanym wzrokiem i cichszym niż przeciętnym tonem, sugerującym, że nie chce kogoś wybierać. To by oznaczało, że jest przygotowany na śmierć Jasnego i ją akceptuję. Mój biedny Cytrynek, jak zawsze wrażliwy.
— Ale będziesz pamiętał o swojej starej przyjaciółce Aroniowej Gałęzi, prawda? Ona przecież już od szczeniaka mówiła ci, jak bardzo chce dać upust swojej liderowskiej pasji — z przymilnym uśmiechem przytuliłam Cytrynka. — I ja cię do tego nie zmuszam, ale to by było bardzo miłe.
„Tak, tak, pomyślę o tym. Byłabyś na pewno dobrym wyborem” — przyznaje po chwili. Przynajmniej przyznaje coś na kształt tego.
Postanawiam sobie, że na dzisiaj wystarczy. Zaczynam zachowywać się wobec niego nie jak lizus, tylko jak koleżanka. Trochę się z nim droczę, że ma już siwe włosy i zaraz pójdzie w ślady Jasnego (a on mówi, że to przecież normalny kolor jego sierści, i że przecież ja też mam białe włosy).
Normalnie sprawiłoby to, że zaczęłabym myśleć o śmierci i znowu złapałoby mnie nieprzyjemne pytanie „co, jeśli Gwiezdnych nie ma?”. Jednak dzisiaj mam dobry dzień. I zamierzam mieć te dobre dni aż do ostatniego. Miałam w przeszłości zdecydowanie zbyt dużo tych złych.
Prawie zapomniałam, że miałam pomóc Iskrzącej Pożodze! Podobno szuka specjalisty od podrywu, bo znalazła sobie kogoś w obcym klanie. Czasami to źle, że jestem jedyną pomocną osobą na świecie, ponieważ muszę wykonywać wszystkie zlecenia.
(— To jak, przyniosłaś tą lemoniadę?
— A zapłata nie powinna być czasem na końcu?
— Nie, powinna być na początku. Na końcu to ty będziesz leżeć i płakać, bo coś czuję, że to skończy się tak samo, jak skończyło się z moją poprzednią klientką.)

Koniec wątku Aroniowej Gałęzi i Smużnej Łapy.
[737 słów: Aroniowa Gałąź otrzymuje 7 PD]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz