20 sierpnia 2022

Od Piripiri CD Kurki

Mruknięcie, syknięcie i krzyk. Nie będzie chciała mieć z nią nic do czynienia, a to, czego chce, to spokój. Orchidea nie będzie jej uczniem i powinna nie być taka nachalna.
Poirytowany szczeniak rzucił kwiatami o ziemię, próbując wysilić się na jakieś dumne słowa, którymi mogłaby to zakończyć i odzyskać utraconą godność.
— Nie nadajesz się na medyka. Swoje preferencje przekładasz nad dobro Bezgwiezdnych. Ciekawe, czy widzę to tylko ja, czy może też inni — syknęła więc, w nadziei, że zaboli i wzbudzi wątpliwości. Potem z dumą odmaszerowała, pozostawiając Kurkę samą sobie. Nie będzie już więcej ranić swojej dumy i walczyć ze swoim ego poprzez podlizywanie się medyczce. Po prostu zostanie wojownikiem. Być może tego chce od niej los.
Albo tego chce od niej durna Kurka, a los nie istnieje. Albo Kurka jest losem. Albo Kurka jest jednym z tych durnowatych wyznawców gwiezdnych i zwyczajnie nie chce uczyć ateisty. To by oznaczało, że jest zdrajcą.
Gdybym ja była liderem — pomyślała — to samodzielnie postarałabym się, aby wszyscy wierzący zniknęli z tego klanu.
Często słyszała pogłoski, że ktoś wierzy. Psy wokół niej nie wydawały się nawet zaskoczone tymi plotkami. Wprost akceptowały to, co było dziwaczne, zważywszy na to, że dla Bezgwiezdni, jedynym, czym wybijali się na tle pozostałych klanów, była niewierność przodkom. Jedyne, co ich różni, to brak lojalności wobec kości rozkładających się w ziemi i odrobina rozsądku, mówiąca, że kości te wcale nie latają po niebie. Widocznie niektórzy z klanu „rozsądniejszych” zatracili nawet tę ostatnią ścianę, wyznaczającą, kto jest inteligentniejszy i komu należy się miano Bezgwiezdnego.
Była przekonana, że problem zostanie rozwiązany, kiedy tylko Jazgot zostanie liderem. Musiała jedynie cierpliwie poczekać, aż Dym da kopniaka. To było takie niesprawiedliwe — to czekanie. Powinni mieć jakiś system, który uwzględni możliwość wycofania przywódcy ze stanowiska dzięki głosowaniu.
 
✴ ✴ ✴
 
W klanie rozeszła się wieść, że znaleziono ucznia medyka. Będzie nią Pełnia. Wcale nie szczeniak, a prawdziwie dorosły pies i to w dodatku z Flumine, który wcześniej kształcił się na wojownika. Kiedy domysły Orchidei — teraz już Piripiri — okazały się trafne, uczennica prawie zagotowała się ze złości. To była prawda. Kurka wierzyła w Gwiezdnych, dlatego na swojego ucznia wybrała kogoś, kto należał do tych durnowatych wierzących klaników. Teraz będzie mogła wyszkolić swojego pupilka na pierwszorzędnego idiotę.
Kurka straciła w jej oczach jeszcze bardziej. Jak dużo psów, podobnie jak ona, posiada ukryte źródła debilizmu? Co dziesiąty pies? Co piąty? A może połowa klanu? Albo nawet większość psów w Bezgwiezdnych, być może żyjąca w zmowie.
Postanowiła dwie rzeczy. Raz, będzie używała tylko poprawnego imienia w stosunku do przyszłej medyczki. Ćmia Skóra. Dwa, zostanie liderem i naprawi ten klan, ponieważ widocznie ani Jazgot, ani Dym nie dają sobie z tym rady. Albo są ślepi? Robią to nieświadomie? A kiedyś może nawet oboje będą z niej dumni, kiedy uświadomi im ich błędy i będzie lepszym liderem niż oni. Ach, oni nie będą przecież już wtedy żyć.
To trochę uspokoiło Piri, ponieważ oznaczało to, że nie będą oni mogli wyrazić swojej dezaprobaty ku zmianom, które wdrąży w życie klanu.
Siedziała w kościele, łapami trącając kamienie walące się na ziemi. Niebo się ściemniało, a słońce schodziło ku dołowi, pozostawiając po sobie szlaki różu. Uczennica miała jednak ważniejsze zajęcie niż obserwacja zbliżającego się wieczora — miała powrócić do obozu ze zwierzyną, jednak jakoś nie potrafiła wzbudzić w sobie motywacji. Te dwie zasady-cele, które wprowadziła przed chwilą, wydawały się ciągnąć za nią cieniem po ziemi i przykuwać ją do podłoża. Musiała mieć nadzieje, że kiedyś, kiedy będzie ich potrzebowała, pozwolą jej latać.
— Nie jestem taka głupia, jak myślą. Nie jestem ślepa — powiedziała szeptem, układając na ziemi przedmioty. Grzyb, oderwane skrzydło motyla, pokrzywa. Symboli pojawiało się coraz więcej, a każdy przedstawiał jednego psa, który powinien zostać naprostowany i naprawiony. Albo całkowicie zbudowany od nowa.
Gdzieś w rogu kościoła wyrosła mała, biała roślinka o zaokrąglonych płatkach i przyglądała się tym oznaczeniom.
 
✴ ✴ ✴
 
Ostatnim razem nie czuła się najlepiej, ale to musiało przejść w ciągu godziny. Ćmia Skóra dała jej w końcu wzmacniające zioła, aby mogła z dobrym samopoczuciem przejść test na wojownika, a chociaż Piri nie przepadała za uczennicą, nie mogła wątpić, że ta posiada potrzebne jej umiejętności, aby móc sukcesywnie określić działanie paru ziółek.
Aby przygotować się na ten ostateczny sprawdzian, przypomniała sobie i sporządziła krótką mentalną listę rzeczy, na które Lucerna zawsze zwracała jej uwagę i o których wspominał jej były mentor Dym. Ta dwójka miała małe schematy błędów, które zauważali łatwiej i tych, których dostrzeżenie zajmowało im chwilę. Podczas polowania skupi się jedynie na ważniejszych, aby nie interesować się niepotrzebnymi rzeczami i posiadać wolny i gotowy do szybkiego analizowania umysł.
Po raz pierwszy od dawna jej poczucie bycia obserwowanym miało jakieś przełożenie na rzeczywistość. Ktoś faktycznie za nią chodził i obserwował każdy jej ruch. Teoretycznie nie powinna była wiedzieć, że sprawdzian jest w tej oto chwili, jednak zauważyła małe niuanse wyprzedzające go. Lucerna poświęcała jej więcej uwagi na treningach i dzieliła się z nią technikami może nie tyle, ile poprawnymi, a bardziej faktycznie działającymi. Zresztą podsłuchała rozmowę swojego ojca, który wyraził zgodę na mianowanie Piri i to było ostatecznym znakiem, że będzie mogła dać sobie spokój z czyszczeniem legowisk.
To wcale nie było takie trudne; zwyczajne zamordowanie zwierzęcia. Piripiri zastanawiała się, czy odebranie życia uderzyłoby do niej bardziej, gdyby podczas testu polowałoby się na wojowników obcych klanów. To z pewnością sprawdziłoby umiejętności ucznia w większym stopniu i dałoby mu namiastkę prawdziwego życia. Nie tego z treningów.
Kiedy powróciła do obozu, z jej pyska zwisała bezwładna masa. Rozległy się gromkie gratulacje, które Piri przyjmowała uprzejmym skinieniem głowy. Cieszyła się, że ma zajęty pysk, dzięki czemu nie musi na nie wszystkie odpowiadać.
Najpierw: 
Zebranie klanu.
Potem: 
Zaproszenie Piri, aby podeszła.
Teraz:
— Jako przywódca Bezgwiezdnych, mianuję tego ucznia wojownikiem. Poświęcił wiele cennego czasu, aby poznać niezbędną wiedzę i uczyć się od swojego mentora. Piripiri, czy przyrzekasz być oddaną wojowniczką Bezgwiezdnych?
Och, tak, bardzo, bardzo oddaną. Nie masz pojęcia, ojcze, jak bardzo.
Ale mówi tylko: 
Tak.
— A zatem witamy cię jako pełnoprawnego członka Bezgwiezdnych.
Zasady:
1. Jako klanowiczów traktujesz tylko psy, które na to zasłużyły. Do reszty zwracasz się po starych imionach.
2. Dążysz do bycia liderem, aby klanowi wiodło się lepiej.
3. Koniec z akceptacją przygarniania obcych, wierzących psów do Bezgwiezdnych.
4. Całkowicie oddanie klanowi.
5. Co za tym idzie, brak szczeniąt i partnera.
6. Jedynie logika. Emocje idą na dalszy plan.
Wiadomość do zasad:
Moje wszystkie sześć zasad, starsze, i młodsze, jeżeli zamierzałyście kiedyś przestać uprzykrzać mi życie i sprawić, aby było ono proste i przyjemne, proszę bardzo. Oto chwila, w której zaczniecie to robić.  
Wiadomość do Piripiri:
Słuchaj bezwzględnie zasad.

Koniec wątku Piripiri i Kurki
[1080 słów: Piripiri otrzymuje 10 PD i brakujące PT, zostaje wojownikiem]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz