28 października 2019

Od Rysy CD Altera

Jego słowa poruszały w niej coś, co mniej lub bardziej udolnie starała się stłumić. Coraz głębiej pogrążała się w poczuciu niepokoju. Pazurami przednich łap podrapała twarde podłoże, próbując rozładować stres.
Nagle usłyszała warkot i zerwała się na równe nogi. Jakiś nieznajomy pies biegł w ich stronę, ujadając wściekle. Wyostrzyła wszystkie zmysły i przygotowała się do działania, strosząc sierść. Wraz z białowłosym przebierali łapami, stroniąc od konfrontacji z agresorem, ale gdy ta okazała się nieunikniona, Altere zrobił coś, co zszokowało sukę do granic możliwości.
Czy on naprawdę chciał jej bronić? Nie należeli do jednego klanu, różniły ich przekonania i życiowe wartości, a jednak on stanął w jej obronie, zamiast zostawić ją na pastwę losu i tego pchlarza, któremu Gwiezdni widocznie poskąpili rozumu.
Dopiero po chwili uświadomiła sobie, jaki był prawdziwy powód jego działania i poczuła mimowolne ukłucie bólu. On wciąż był przekonany, że miedzianowłosa jest nikim innym, jak suką z przedmieścia, której zdecydowanie brak umiejętności pozwalających na pokonanie napastnika.
Kałuże mieniły się na czarnym asfalcie w słabym blasku ulicznych lamp, a ona biegła na drugą stronę drogi, wierząc, że Altere wyrwał się z szarpaniny i teraz podąża za nią do bezpieczniejszego miejsca.
Odwróciła się, a jej oczom ukazał się gorszy scenariusz, niż oczekiwała. Wilczur kotłował się z agresorem, próbując zepchnąć go z siebie i zacisnąć zęby na jego krótkim gardle.
Nie zamierzała zostawiać go samego z tym wściekłym psem, który teraz dotkliwie wgryzał się w jego kark. Miała ochotę podbiec do białowłosego i zrobiłaby to, gdyby nie dzieląca ich szosa, po której teraz z ogromną prędkością zaczęły poruszać się potwory Dwunożnych.
Drugim powodem, dla którego nie zareagowała, był głos zastępcy Flumine.
Nawłoć. Persona przepełniona nienawiścią do Bezgwiezdnych i despotycznymi skłonnościami. Rysa nigdy nie powiedziałaby jej tego prosto w twarz, ale niektóre decyzje Szarej budziły jej wątpliwości. Milczała jednak i starała się podporządkować, bo kodeks jasno mówił, że słowo lidera stanowi prawo, a to Nawłoć kierowała teraz całym klanem.
Dlatego właśnie stała teraz bez ruchu, z łapami wbitymi w ziemię, z przerażeniem zauważając, jak samiec leży, prawdopodobnie potrącony przez jednego z potworów. Próbował unieść głowę, ale po chwili zrezygnował, przymknął i tak opadające już powieki i został na zimnym asfalcie. Jego klatka piersiowa unosiła się z trudnością, a z poranionej szyi broczyła krew.
Przez moment planowała zabrać go do medyka, ale zrezygnowała. Rzuciła w jego stronę jedno, ostatnie spojrzenie i ruszyła posłusznie za Nawłocią. To, że wcześniej pozwoliła poczuć sobie żal i współczuła mu, nie miało znaczenia. Wciąż był dla niej nikim. Był Bezgwiezdnym.
Bezgwiezdnym, który być może uratował jej życie.
Potrząsnęła głową i odeszła w stronę aktualnych terenów Flumine, nie oglądając się za siebie. Światło lampy odbijało się od jego białej sierści, a jego ciało wydawało się być jedynym jasnym punktem wśród zapadającego mroku nocy.
Koniec wątku
[455 słów: Rysa otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz