18 czerwca 2020

Od Różanego Nosa CD Irysowego Serca

    Różany Nos zmarszczyła brwi i fuknęła coś niezrozumiałego. Cała ta sytuacja zahaczała o coś niezwykle dziwnego, choć suka wcale nie dziwiła się zjeżonej sierści na grzbiecie rudej. Sama miała pewne wątpliwości co do obcych, ale nie pozwoliła, aby na jej pysku zamalował się niepokój. Choć ruda trzymała swe nerwy na wodzy, to Różana czuła, że jeszcze chwila, a rzuci im się do gardła i zagryzie ich medyka. Tak czy siak, oni mają tutaj przewagę liczebną i to one byłyby zdane na ich łaskę — taka możliwość doprowadzała Różany Nos do szału. Chyba, że zdołałyby uciec. Ciemnooka mimowolnie wytypowała sobie w głowę trasę potencjalnej ucieczki, biegnącej pomiędzy ruinami starego dworca. Przez chwilę psy trwały w ciszy, ewidentnie szukając słabych stron u swego przeciwnika.
    Słowa tego kurdupla mimowolnie sprawiły, że w ślepiach medyczki zabłysł ognik złości. Może i byli równej postury, ale ona na pewno byłaby szybsza, choć pies akurat wyglądał na dość zręcznego. Ugh, akurat teraz musiały wpakować się w takie bagno? Nie miała bladego pojęcia, że zwykła wyprawa może być w tych okolicach aż tak niebezpieczna. Choć... czemu by tego nie wykorzystać na ich korzyść? Wiedza innego medyka mogłaby okazać się niezwykle przydatna w czasach, w których brakuje zapasów i roślin — mimo dogodnej pory a zwyczajowe spotkania psów danej profesji się nie odbywają.
    — Nam także nie odpowiada perspektywa bezcelowego skakania sobie do gardeł — Różana opuściła wargi, zasłaniając kły i w pokojowym geście stanęła tuż obok Irysowej. Słowa skierowane w stronę Irysowej mimowolnie pominęła, nie chcąc jeszcze bardziej prowokować sytuacji.
Przekręciła nieco głowę i wlepiła swe spojrzenie w medyka otoczonego przez trzy psy. Nie widziała sensu jakiejkolwiek walki. Nic by to nie wniosło, oprócz poobijanych i ledwie idących zwierząt, które w kilka sekund straciłyby całą swoją przydatność dla klanu. Zgrupowania, które nadal nie miało łatwo.
    — Przynajmniej w jednym się rozumiemy — fuknął i stanął w małej odległości od pyska medyczki — Raczylibyście się przesunąć? Nie chcę tutaj przeczekać całej wieczności zanim ruszycie swoje leniwe tyłki i sobie pójdziecie, zostawiając mnie w świętym spokoju.
    Różana uniosła brwi w nieukrywanym zaskoczeniu, nie wiedząc, w jaki sposób mogłaby odpowiedzieć obcemu. Nie spodziewała się takiego odzewu, mając gdzieś z tyłu przekonanie, że psy  z innego klanu będą nieco bardziej przyjazne. Nie wymagała wiele, ale teraz wszystkie jej nadzieje zostały starte na proch. Suka uniosła łeb i westchnęła dobitnie, jakby mając już dość. Czuła ich zapachy mieszające się z ziołami, choć chciała złapać klarowną woń obcych — następnym razem wiedziałaby już, że poznała te psy z bliska i w miarę by je kojarzyła.
    — Szkoda — powiedziała po chwili i odwróciła się na pięcie, nie chcąc tracić czasu — Weźmiemy to, czego szukamy i odejdziemy. Idziemy?
    Irysowe Serce pokiwała głową, nie spuszczając spojrzenia z intruzów i nie rozluźniając mięśni. Brązowa cieszyła się, że tak to wszystko się potoczyło. Walka nie była dobrym pomysłem a na dialog najwyraźniej za wcześnie... albo oni wszyscy, włącznie z suczkami, nie byli na niego gotowi. Różana wyłapała, jak rudawa oblizuje pysk po wypuszczonych kwiatkach i mimowolnie na nie zerka, kierując się w jej stronę. Suczka dogoniła brązową i zrównała z nią krok.
    — Wiesz, że to nie był rumianek, prawda? — powiedziała ściszonym głosem, ewidentnie nasłuchując.
    — Z przykrością mi to stwierdzić, ale tak — Iryska uśmiechnęła się leciutko i obróciła, by spojrzeć na kilka psów w tyle z nosami przy ziemi — Co o nich sądzisz?
    — Chyba... — łaciata przeciągnęła, chcąc mieć chwilę na zastanowienie się — Chyba nie mam jeszcze o nich zdania. W sensie, że nie wiem, czy mogę im ufać choćby w najmniejszym aspekcie. Na pierwszy rzut oka wydają się specyficzni, ale to w końcu niemalże nasi pobratymcy. A to, że są z innego klanu i nie są do nas przyjaźnie nastawieni, to już inna sprawa...
    — A zioła? — ruda przerwała i rozejrzała się wokoło — W końcu po to tu przyszłyśmy a ta czwórka nam przerwała ich szukanie...
    Różana zmarszczyła brwi i zatrzymała się, Iryska miała rację. Podniosła nos najwyżej jak potrafiła, niemalże stając na tylnych łapach i wzięła głęboki, powolny wdech. Jedyne co czuła, to rumianek.
    — Weźmiemy trochę tego rumianku. Chodźmy, słońce już jest nisko.
    Na tereny klanu wróciły już po zmroku, niosąc w pyskach pęczki rumianku. Różana czuła, jak jej zmęczona dzisiejszą wyprawą łapy, wołają o pomstę do nieba.
    — Dzięki za pomoc — Różany Nos uśmiechnęła się szeroko i skierowała swe spojrzenie w stronę rudej, która już miała wychodzić z jej nory — Gdyby nie ty, pewnie bym tyle go tu dzisiaj nie przyniosła.
<Irysowe Serce?>
[722 słowa: Różany Nos otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz