Podbiegłam do ucznia, widząc jego jasną sierść.
— Cieszę się, że cię znalazłam. Jak z Sullym? — zapytałam pośpiesznie.
— Jeśli będzie trzeba, poprze cię. — spojrzał mi w oczy z figlarnym błyskiem.
Był inteligentny, godny zaufania i rwał się do pracy, swego czasu będzie dobrym zastępcą. Obdarzyłam go spojrzeniem i przyjaźnie machnęłam ogonem.
— Dziękuję ci, Wojownicza Łapo. Teraz musimy stoczyć najtrudniejszą rozmowę, a nawet walkę.
Oczy młodego rozszerzyły się z podekscytowania i strachu.
Oczy młodego rozszerzyły się z podekscytowania i strachu.
— Mówisz o—
— Mówię o Wilczym Pysku. — przerwałam mu, patrząc na niego poważnym wzrokiem. — Jeśli nie uda nam się załatwić tego pokojowo, zarówno ja i zastępca ucierpimy. Jesteś tego świadom, prawda?
Kiwnął głową w odpowiedzi. Pocieszająco wsadziłam swój nos w jego sierść, po czym niespiesznie skierowałam się do legowiska niedaleko ściętego pnia. W półmroku błysnęły czujne oczy, które delikatnie przymknęły się na nasz widok.
— Ach, to wy. — mruknął. - Wejdźcie.
Wolno weszliśmy głębiej, po czym usadowiliśmy się przed Wilczym. Czekała nas bardzo trudna rozmowa, ale mieliśmy w poparciu członków klanu.
— Wilczy Pysku — zaczęłam. — Jesteś wielkim wojownikiem i godnym zastępcą, jednak nie pokierujesz klanem sam. Jest nam potrzebny przywódca.
— Powinniśmy poczekać, aż przodkowie wskażą nam odpowiedniego psa...
Natychmiast mu przerwałam.
—Klan Flumine mógłby być najpotężniejszym spośród wszystkich klanów. Moglibyśmy odbudować nasze dziedzictwo i razem z pozostałymi stoczyć walkę o nasz las, z którego zostaliśmy wygnani. - moje oczy błyskały z podekscytowania. - Dzisiaj mamy pierwsze zgromadzenie. Przyjście na nie z nowym przywódcą byłoby rozsądnym krokiem, nie sądzisz? Okazalibyśmy innym klanom swoją siłę. Nie oszukujmy się, jesteś jeszcze młody, przydałby ci się ktoś bardziej doświadczony. Wilczy Pysku, nie rozlewamy niepotrzebnej krwi, pozwól mi przejąć władzę, a razem poprowadzimy Flumine do potęgi.
Szarego zamurowało. Wbił wzrok w nasze dumnie wyprostowane sylwetki i zamyślił się, jakby przetrawiał to, co przed chwilą mu powiedziałam.
— Gwiezdni, błagam. Okażcie teraz swą wolę i pomóżcie nam. — szepnęłam bezgłośnie.
Wojownicza Łapa rzucił na mnie spojrzenie pełne podekscytowania. Czy nasz układ miał się udać? Czy gwiazdy przeznaczyły nam ten los?
Czas dłużył się, jakbyśmy siedzieli w jaskini co najmniej kilka godzin, a nie minut. Słońce chyliło się ku zachodowi, niedługo powinniśmy wyruszać na zgromadzenie.
— Dobrze, Nakrapiane Ucho. Masz rację, ktoś musi zająć to stanowisko. Chodźmy, przemówisz do klanu. - wyszedł jako pierwszy, a my za nim.
Serce prawie wyskoczyło mi z piersi, kiedy wdrapywałam się na pień ściętego drzewa. Wkrótce zawołałam wszystkim dobrze znane słowa:
— Wszystkie psy zdolne samodzielnie polować niech stawią się pod pniem na zebranie klanu!
Nieco zdezorientowani pobratymcy zaczęli wychodzić z legowisk i rozprostowywać łapy.
Nieco zdezorientowani pobratymcy zaczęli wychodzić z legowisk i rozprostowywać łapy.
— Razem z Wilczym Pyskiem ustaliliśmy, że naszemu klanowi potrzebny jest zarówno przywódca, jak i zastępca. Możemy zostać najpotężniejszym klanem, jednak potrzebujemy silnych przywódców, którzy zadbają o nasze wspólne dobro. Wilczy Pysk zgodził się, abym objęła to przywództwo. — po polanie przebiegły pomruki aprobaty, ale i wahania. — Gdy tylko znajdziemy miejsce kontaktu z członkami, udam się do niego po nowe imię. Dajcie mi szansę, a okryję nasz klan chwałą. — skończyłam i bezceremonialnie zeskoczyłam na ziemię.
<Niespodziewany zwrot akcji tuż przed zgromadzeniem! Ale to jeszcze nie koniec Nakrapianej Rewolucji... Wojownicza Łapo?>
[476 słów: Nakrapiane Ucho otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz