Wstałam z ziemi i otrząsnęłam się niepewnie. Łapa bolała coraz mniej, więc znów mogłam się poruszać. Rozejrzałam się wokół i zobaczyłam, że Leonis ma rację. To nasze stare terytorium.
— Myślisz, że wciąż jest tu Quintus? — spytałam niepewnie Bezgwiezdnego.
— Raczej się nie wyprowadzili, do stu Dwunożnych — syknął Leonis, choć czułam, że sam stara się ukryć zdenerwowanie.
I to mnie właśnie niepokoiło. Jeśli nie byłoby tu Quintusu, to jaka jest szansa, że ich coś przegoniło? Coś potężniejszego od nich. Bardziej krwiożerczego i bezwzględnego. Czy coś takiego istnieje? Siłą woli położyłam wcześniej najeżoną sierść na karku, aby móc chociaż udawać przed Leonisem opanowanie. Zaraz potem poczułam pewien dziwny zapach.
— Padnij — warknęłam do Leonisa i schowałam się w trawie.
Mój towarzysz zrobił to samo, ale ostrożniej. Zaraz potem, tuż pod naszymi nosami przebiegł... biały puchaty królik. Leonis posłał mi pełne wyrzutów spojrzenie. Podniosłam tylne łapy w pozycji łowieckiej, aby naprawić swój błąd, po czym skoczyłam na królika, zabijając go jednym ugryzieniem w kark.
— Próbujesz mi wmówić, że od początku to zamierzałaś? — Westchnął Leonis.
Zignorowałam pytanie i zostawiłam królika w miejscu, gdzie go zabiłam. Następnie, podniosłam uszy, nasłuchując. Usłyszałam coś niesamowitego, czego nie słyszałam od dawna. Szum wody. Niedaleko musi być rzeka.
— W tym kierunku jest woda — zawołałam. — Bierz zdobycz i chodź.
— Jesteś pewna, że powinniśmy tu urządzać polowanie? — mruknął cynicznie Leonis.
— Musimy wrócić do klanów — rzekłam. — Ale najpierw musimy się najeść. Nie jedliśmy już od dawna. Po drodze możemy umrzeć z pragnienia.
Leonis wciąż był niepewny tego wszystkiego, ale mimo to zrobił, co mu kazałam. Nie odeszliśmy kilku kroków, póki nie zobaczyliśmy rzeki. Zapełnionej tą piękną, niebieską, życiodajną substancją, jaką jest woda. Nawet nie wiedziałam w jaskini, jak za nią tęskniłam. Spojrzałam triumfalnie na Leonisa.
— Najpierw ty pij — szczeknęłam wesoło. — Stanę na czatach. Potem się zamienimy.
Leonis ponownie się posłuchał i podszedł do rzeki. Nie umknęło mojej uwadze, że podejrzliwie do niej podchodził i upewniał się, czy woda nie jest zatruta. Uśmiechnęłam się lekko z rozbawieniem.
— Pij, pij — zawołałam. — Jak zachorujesz, to przynajmniej ja będę wiedziała, aby tego nie pić.
— Ty tam lepiej stój na czatach — warknął Leonis.
Wpatrywałam się w drzewa, próbując wypatrzyć, co jest za nimi. Orzechowe Oko mnie nie zaczepiał, odkąd opuściliśmy podziemia. Nasi przodkowie chyba już nie chodzą pod tym niebem. Ani lojalni jak moja matka, ani podstępni, jak mój ojciec. Po chwili zobaczyłam jaskinię i od razu pomyślałam, że zapada zmrok. Potrzebujemy miejsca do spania. Kiedy tylko Leonis wrócił, abyśmy się zamienili, pokazałam mu swoje odkrycie.
— Dlaczego mielibyśmy tam spać? — warknął Leonis. — Nie zamierzam wracać do grot. Dość się wysiedziałem w podziemiach.
— Robi się późno — zwróciłam mu uwagę. — A jak będziemy szli w ciemnościach, to zaraz zaskoczy nas jakiś lis, czy borsuk.
Nie wspominałam o najgorszym. Co, jeśli zaskoczy nas Quintus? Oni są sprytniejsi niż lisy, czy borsuki.
— Nie możemy ryzykować — powiedziałam, po czym zobaczyłam, że Leonis bacznie przygląda się jaskini i też się obejrzałam. Wychodził z niej Dwunożny z jakimś dziwnym okablowaniem. — Co on tu robi?
— Dwunożny — parsknął Leonis. — Oni to naprawdę są już w stanie wejść wszędzie.
— Nie wypada się nie zgodzić — powiedziałam cicho i przekrzywiłam z zaciekawieniem głowę, patrząc na Dwunożnego.
<Leonisie?>
[515 słów: Ciemny Kieł otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz