— Biała Tęczo! — Głos lidera klanu Ciemnych ponownie dociera do uszu jego zastępczyni.
Suka
widzi, jak denerwujący młodzik miota się, próbując znaleźć sobie
kryjówkę. Chciałaby dać mu jeszcze trochę czasu, lecz wie, że nie jest
to możliwe — jeszcze chwila, a Ciemna Gwiazda zjawi się tuż obok nich.
Postanawia wyjść mu na spotkanie. Wojowniczej Łapie sprzedaje kuksańca w
bok, chcąc go zmusić do szybszego działania. Już ma na pysku „Tu
jestem!”
lub „Już idę!”, lecz zamiast tego z jej pyska wydobywa się tylko bliżej
nieokreślony dźwięk, gdy zostaje pociągnięta za ogon wprost w rosnący
nieopodal krzew łopianu.
—
A niech cię jasny grom — warczy mściwym tonem w kierunku uczniaka z
klanu Wodnych, który w tamtym momencie zdążył przekroczyć niewidzialną
granicę cierpliwości Tęczy. — Możesz się pożegnać ze swoim puchatym
ogonem, rzep nie będzie jedyną rzeczą, którą ci dziś wyrwę z zadka —
syczy, coraz bardziej gotując się ze złości.
—
Ależ po co te nerwy, madam? — Wojowniczy najwyraźniej dostrzega, że
żarty się skończyły i niekoniecznie dyskretnie odsuwa się od niej na
tyle, na ile może cały oblepiony łopianowymi kulkami. — Przepraszam za
to, ale sama madam sprawiła, że straciłem równowagę i musiałem się
czegoś chwycić.
— I tym czymś koniecznie musiał być mój ogon, tak? A niech cię wezmą Dwunożni!
—
Biała Tęczo? Co to za raban? — znów odzywa się ciemny samiec, który
okazuje się być już o wiele bliżej nich, niż spodziewała się tego Biała.
—
Nie podchodź, proszę! — Samica stara się przybrać jak najbardziej
niewinny i zawstydzony ton głosu. — Potknęłam się, jestem teraz cała w
łopianie, zaraz się zbiorę i sama do ciebie przyjdę.
—
Przecież mogę ci pomóc. Nie rozumiem, po co to zamieszanie. — Biała
Tęcza jest w stanie przysiąc, że, wypowiadając te słowa, Ciemna Gwiazda
kręci łbem z politowaniem. No pięknie, przez tego młokosa wychodzi
właśnie na idiotkę.
— Nie kłopocz się, naprawdę, jeszcze tylko kilka... Auć! — dodaje mimowolnie, kopnięta przez Wojowniczego w okolice żeber.
— Na pewno wszystko w porządku?
—
Na pewno, na pewno. Chyba mamy tu jakieś szkodniki, wiesz? Myszy albo
szczury... — mruczy, wbijając pełne złości spojrzenie w Wojowniczą Łapę.
— Lekcja druga: znajdź lepszą kryjówkę i nie ciągaj mnie już
przy tym za ogon — szepcze szybko do niego, zabierając się do wyjmowania
rzepów z własnej sierści. — Już prawie gotowe i... voilà!
Podnosi
się z ziemi, z zadowoleniem stwierdzając, że Łapa oddalił się, kiedy
ona zajęta była łopianem. Żwawym krokiem rusza w kierunku swojego
lidera, który jakby rozluźnia się nieco na jej widok. Czyżby
rzeczywiście martwił się, że coś jej się stało?
— Coś się stało? Brzmiałeś, jakbyś miał mi do przekazania coś niezwykle ważnego.
— Coś się stało? Brzmiałeś, jakbyś miał mi do przekazania coś niezwykle ważnego.
— Tak, tak — mruknął zaaferowany przywódca. — Drewniany Pazur podczas patrolu napotkał nieznanego mu psa tuż za granicami naszego obozu.
— Jak wyglądał? — wypaliła bez zastanowienia suczka, ściągając na siebie zaskoczone spojrzenie Ciemnego. — Sama wybieram się na obchód, być może i ja go spotkam. Chcę po prostu wiedzieć, kogo wypatrywać.
— Ach, no tak, rozumiem. — Samiec najwyraźniej kupił jej wymówkę. —
To jeszcze młodzik, być może uczeń z innego klanu, ale już jest dość
duży, nawet mimo młodego wieku. Czarno-biały, o postawionych uszach.
— Dziękuję za ostrzeżenie, Ciemna Gwiazdo — skinęła łbem. — Jak już wspominałam, zachowam czujność.
Wymienili
jeszcze trochę grzeczności i lider odszedł, zawołany przez któregoś z
wojowników, za co Biała była mu niezwykle wdzięczna.
— Jesteś tu jeszcze, intruzie? — wymruczała, rozglądając się po okolicy. „Jeszcze
nie wyrwałam ci tego ogona, więc lepiej dla ciebie, żebyś tu był, jak
nie chcesz stracić jeszcze wszystkich czterech łap”, dodała w myślach.
— Oczywiście, że jestem, madam! — Zadowolony z siebie uczeń wychylił się zza oddalonego o kilka kroków od zastępczyni. —
Teraz schowałem się znakomicie, prawda, madam? Co więcej, podczas gdy
ty rozmawiałaś z tym ciemnym liderem, mi udało się pozbyć większości
rzepów.
— Na co czekasz? Na gratulacje? — prychnęła, zobaczywszy, że Wojowniczy chce coś jeszcze dodać.
— Widzi madam, tak się niefortunnie złożyło, że jeden zabłąkany rzep znowu uczepił się tam, gdzie nie sięgam i...
— O nie! — warknęła Tęcza. —Po moim trupie! Ty chyba naprawdę chcesz, żebym oderwała ci nie tylko ogon, ale i wszystkie łapy, ty...
— Ależ po co te nerwy! — krzyknął nagle młodzik. — Ja przecież, oczywiście, jedynie żartowałem, madam! Nie znasz się na żartach? — Roześmiał się, sztucznie i nieco nerwowo.
— Masz szczęście — prychnęła. — A teraz chodź, chyba że chcesz, żeby któryś wojownik znowu cię zobaczył. Albo, co gorsza, zobaczył mnie z tobą.
— Czy to oznacza, że zgadzasz się mnie uczyć? — Pobudził się znowu. — To znaczy, oczywiście, że się zgadzasz, kto by odmówił przyjemności szkolenia takiego ucznia? — Z dumą wypiął pierś.
— Język. Najlepiej będzie, jak wyrwę ci język — warknęła pod nosem suczka, niby do siebie, jednak licząc na to, że jej słowa dotarły do przyszłego wojownika. — Ale najpierw powiedz mi, na czym stanął twój trening. Znasz kodeks wojownika?
— Znam. Mogę madam cały wyrecytować tu i teraz. Broń swojego klanu...
— Dobra, dobra, wierzę ci — ucięła mu przemówienie. — Nawiasem mówiąc, tu nie chodzi o „recytowanie całego tu i teraz”. Masz go rozumieć i czuć. Zrozumiano?
— Oczywiście, madam, zrozumiano.
— Podstawy polowania i walki?
— Mam to w małym pazurku!
— A w praktyce? Czy twoja mentorka prowadziła z tobą treningi walki i polowania?
— Coś tam było... — Samiec nieco się zawahał.
— Czyli nad praktyką jeszcze popracujemy, w porządku. W takim razie widzimy się jutro. Tutaj. O świcie — ogłosiła, gdy znaleźli się już poza granicami obozu klanu Ciemnych.
— O świcie? Ach, teraz już wiem, że madam jednak zna się na żartach. — Wojowniczy uśmiechnął się niepewnie.
— Nie żartowałam, Wojownicza Łapo! Do zobaczenia jutro o świcie —
dodała już tylko suczka i już po chwili zniknęła z pola widzenia samca,
zanurzywszy się w gęstwinie łopianu, z którego chwilę wcześniej wyszli.
<Wojownicza Łapo?>
[905 słów: Biała Tęcza otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz