Borsuczek pojawił się na świecie ostatni i niespodziewany. Szczeniaczek z białym paskiem przez środek głowy wylądował na zimnej podłodze, jednak zanim zdążył zaprotestować tej przerażająco nieczułej zmianie środowiska, poczuł na sobie ciepły, szorstki język mamy.
Pierwsze jego dni na tym łez padole przeżył całkiem przyjemnie — wokół było ciemno, ciepło i miękko. Leżał całymi dniami otulony czymś, próbując wstać i doczołgać się jeszcze bliżej matki jedynie, gdy dawał o sobie znać głód. Jasne, czasami pojawiał się hałas, ktoś wchodził mu na głowę lub piszczał do ucha, ale szczeniak nie narzekał. Inna sprawa, że jeszcze nie za bardzo miał jak.
Potem przyszedł moment otwarcia oczu i dla Borsuczka było to doświadczenie absolutnie niesamowite. Wokół siebie widział mnóstwo przedmiotów, których nie znał, mamę, której zapach kojarzył od początku z pysznym mlekiem i trzy szczeniaki w gruncie rzeczy nieco podobne do niego, podobno będące jego rodzeństwem. Maluch spojrzał w dół i z zadziwieniem odkrył swoje łapy, zauważając, że jako jedyny ma w swojej sierści dwa różne kolory. Zamerdał ogonem i rozejrzał się po otoczeniu. Pokój, w którym się znajdował, wydawał się mu niezmierzony, i choć za jakiś czas miał już powoli zacząć nudzić się w tych czterech ścianach, znając każdy zakamarek i kulkę kurzu, to na razie był dla niego całym światem, czekającym na jego odkrycie. Szeroko otworzył ślepka i z westchnął z zachwytu. Brudne ściany i krzywe deski na podłodze były dla niego niewymownie piękne, ale jak można było się mu dziwić — w końcu to jedyne, czego do tej pory doświadczył jego wzroku.
Spróbował pokracznie wstać, ślizgając się na łapach, które niekoniecznie były chętne do kooperacji. Fuknął niezadowolony, próbując chwiejnie dojść do błyszczącego przedmiotu przyczepionego do miękkiej tkaniny. Spodobał mu się, od razu przyciągając jego wzrok. Spróbował szarpnąć za niego małymi ząbkami i ze zdziwieniem odkrył, że w przeciwieństwie do materiału, rzecz jest twarda. Chwycił ją mocniej i z całej siły cofnął się do tyłu, przy okazji prawie się przewracając.
Zaaferowany misją, którą dopiero co sobie wyznaczył, nie zauważył zbliżającego się do niego czarnego pieska. Na dźwięk jego niezadowolonego głosu, drgnął. Ogon szczeniaka sam z siebie powędrował między nogi, uszy opadły, a Borsuczek poczuł, jak jego serce bije szybko, jakby miało uciec z piersi. Nie rozumiał, co się dzieje, dlaczego brat krzyczy. Myślał, że przyjdzie się z nim pobawić, ale on chyba był na niego zły. Biało-czarny szczeniak zdecydował, że Lisek, bo tak nazywała go mama, nie widział pewnie jeszcze wszystkich zachwycających rzeczy w tym pokoju, i dlatego się na niego denerwuje, dlatego postanowił czym prędzej pokazać mu swoją zdobycz. Uśmiechnął się, wciąż trzymając w zębach nieszczęsny guzik, nadal przyczepiony do reszty materiału i z dumą zaprezentował go bratu.
— Ale zobać! Mogę ci go dać… — wyszeptał, chociaż wizja utraty skarbu uderzyła boleśnie w jego malutkie serduszko. Przede wszystkim chciał jednak, żeby Lisek nie podnosił już na niego głosu. Może jeśli podaruje mu coś tak wyjątkowego, to ten nie będzie się więcej złościć, a nawet się z nim pobawi..? Ogon Borsuczka zadrżał lekko z radości wywołanej tą myślą. Wszystkie marzenia, szybujące już w jego umyśle jak majestatyczne ptaki, upadły jednak z chwilą, gdy brat po raz kolejny otworzył czarny pyszczek, krzywiąc się.
— A po cio mi taki śmieć? Po cio mi ty? — warknął cicho na niego, a czarno-biały znów skulił się cały, próbując całym ciałem przeprosić za wszystko, co złego zrobił, mimo że wciąż nie miał pojęcia, co to takiego. Gdyby tylko wiedział! Gdyby mógł cofnąć czas! Naprawiłby wszystko, zachowałby się lepiej i na pewno by się zaprzyjaźnili… Ale nie, będąc Borsuczkiem zepsuł wszystko.
Odpadnięty guzik leżał pod jego łapkami. Spróbował schylić się i chwycić go zębami, zabrać go gdzieś w bezpieczne miejsce i ułożyć się obok zawstydzony, ale roztrzęsiony po konfrontacji wywrócił się. Skarb poleciał wprost do łap Liska.
<Lisek?>
[618 słów: Borsuczek otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz